[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wskazała na Inge. - Większość swojego życia mieszkałam w Stanach
Zjednoczonych, a ostatnie siedem lat spędziłam na robieniu filmów. Nie mam
żadnej rodziny. To jest moja pierwsza i niewątpliwie ostatnia wizyta w
Palestynie. Nie mam pojęcia, co się tu dzieje. Nie wiem prawie nic o Bliskim
Wschodzie, ale muszę powiedzieć, że coraz mniej mi się to podoba. Jeśli nie
jestem tu mile widziana z powodu swojego nazwiska, to może zechce mi pan
pomóc w zorganizowaniu podróży do Grecji, albo dokąd tam płynie najbliższy
statek.
- Nie chciałem sugerować...
- Proszę - przerwała mu. - Niech mi pan tego oszczędzi. Nie mam ochoty
zostawać tu, gdzie mnie nie chcą. - Wykorzystując cały swój talent, uniosła
głowę, żeby móc skupić na nim wzrok i zagrać jak przed kamerą. - Chciałabym
pana również poinformować, ale to już poufnie - zniżyła głos - że kiedy kilka
miesięcy temu byłam w Londynie, wasz król poprosił mnie, żebym wracając
wstąpiła i przekazała mu swoje zdanie na temat Palestyny. Obawiam się, że
teraz niewiele będę miała do powiedzenia prócz tego, że zostałam zastraszona i
upokorzona przez jednego z jego wiernych poddanych.
Wpatrywał się w nią, gdy wstała.
- Choć, Inge. Zostawiamy ten ogień piekielny i zapytamy, czy kapitan
Goodhew zechce nas przyjąć z powrotem na pokład Lerwicka". - Odwróciła się
i skierowała do drzwi, a Inge, patrząc z niedowierzaniem, zmieszana, ruszyła za
niÄ….
Diggins patrzył studiując ruchy Tamary, by przekonać się, czy blefuje. Na
pewno. A może nie?
Wkrótce dojdzie do drzwi. Powstrzymał okrzyk gniewu, skoczył na równe
nogi i stanÄ…Å‚ przed niÄ… przy drzwiach.
- Ppproszę, panno Boralevi, niech pani się tak nnnie śpieszy - jąkał,
zagradzając jej drogę swym ciałem. - Nie chciałem pani obrazić. Musiałem
zadać te pytania. - Odchrząknął. - Szkoda byłoby tak szybko wyjeżdżać ze złym
wrażeniem, nieprawdaż? - Usiłował się uśmiechnąć, ale bez rezultatu.
Patrzyła na niego, jakby podejmując decyzję. Widziała kropelki nerwowego
potu na jego czole i plamy pod pachami. Zrobiło się jej wstyd. Jak łatwo
przychodziły jej zręczne kłamstwa i udawanie - to musi być pozostałość
Hollywood. Ale musi chronić ojca. Za wszelką cenę.
W końcu uniosła głowę i na jej ustach pojawił się lodowaty uśmiech.
- Dobrze, rozumiem, że możemy iść? Szybko skinął głową.
- I nie zapomnijcie paszportów. Tu nie Ameryka. Trzeba mieć cały czas przy
sobie jakiś dowód tożsamości.
Szybko wzięła od niego paszporty i wsunęła do torebki.
- Jestem pewien; miss Boralevi, że nasz komisarz okręgowy, sir William
Hippisley, będzie zachwycony, mogąc panią poznać. On i lady Juliet w każde
sobotnie popołudnie urządzają otwarte przyjęcia dla gości anglojęzycznych.
- To bardzo miło, ale ja chcę tu podróżować incognito. Nawet nie chcę się
rejestrować w hotelu pod swoim własnym nazwiskiem. Byłabym wdzięczna,
gdybym mogła zachować prywatność.
Wzruszył ramionami.
- Jak pani sobie życzy, ale sir William i lady Juliet będą zawiedzeni,
delikatnie mówiąc.
- Ja również, ale nie chcę być traktowana w czasie swego pobytu tutaj jak
gwiazda filmowa. Chciałabym się wmieszać w tłum i prowadzić życie
zwyczajnej turystki. Miłego dnia, panie brygadierze.
- Miłego dnia, panno Boralevi - Diggins odwrócił się i zawołał sierżanta
Carne. - Sierżancie! - warknął; - Dopilnuj, żeby bagaże panny Boralevi
zaniesiono do któregoś z naszych samochodów. Proszę ją zawiezć, dokąd
zechce, na koszt departamentu. I przyłóż się do tego, człowieku.
- Tak jest! - Sierżant stanął sztywno i zasalutował. Pózniej zrobił zręczny
piruet i odmaszerował.
- To naprawdę nie było konieczne. Tel Awiw jest zbyt daleko, żebym mogła
przyjąć taką ofertę.
- Drobiazg.
W głowie zadzwoniły jej dzwonki alarmowe. Nalegając na to, że któryś z
jego ludzi ją podwiezie, zyskiwał przewagę i będzie mógł kontrolować każdy jej
krok. Musi mu jakoś odmówić i wydostać się z jego szponów, bo inaczej trafią
do jej ojca.
- Naprawdę nie mogę tego przyjąć. Z pewnością pańscy ludzie mają
ważniejsze sprawy niż eskortowanie mnie do hotelu.
- Wręcz przeciwnie, nie mogę sobie wyobrazić żadnego, który odmówiłby
spełnienia tak przyjemnego obowiązku.
- Potrzebuję tylko pomocy w wynajęciu samochodu - protestowała. - Gdyby
pan zechciał...
- Nawet nie chcę o tym słyszeć. Proszę przyjąć tę ofertę jako sposób
przeprosin...
Zrobiło się jej niedobrze. Została przechytrzona i teraz musi się jakoś
wycofać.
- Jak mogę odmówić?
- To taki drobiazg, żeby wynagrodzić pani to zdenerwowanie. - Uśmiechnął
się lekko, ale jego zmrużone oczy lustrowały ją bacznie. - Biorąc pod uwagę
fakt, że pozwoliłem pani wjechać do tego kraju, czuję się odpowiedzialny za
pani bezpieczeństwo. Nie będzie pani miała nic przeciwko temu, że od czasu do
czasu sprawdzę, jak się pani powodzi? %7łeby się upewnić, czy nic się pani nie
stało? Spojrzała zdumiona.
- A któż mógłby mi zrobić jakąś krzywdę?
- Kto to wie. To dziwny kraj, w którym przemoc jest sposobem na życie.
- Pan mi nie ufa, prawda? - zmusiła się do słabego uśmiechu.
- Wręcz przeciwnie. Po prostu nie chcę, żeby coś się pani stało. Zwłaszcza że
król, pani przyjaciel, mógłby uznać, że jestem osobiście odpowiedzialny.
Skinęła głową.
- Dziękuję - powiedziała krótko. - Jestem pewna, że panna Meier i ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]