[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Była zadowolona z tego, co osiągnęła. Nie pragnęła żadnych zmian.
Gdy rozległ się dzwonek przy frontowych drzwiach, drgnęła
przestraszona. Przezornie zamknęła je przed piątą, aby żaden spózniony klient
jej nie przeszkadzał. Lucy poszła już do domu, nie miała więc wątpliwości, że to
Coseegan.
Po raz ostatni przejrzała się w lustrze. Była gotowa. Zbliżając się do
wejścia, czuła, że jej puls gwałtownie przyspiesza. Raleigh stał po drugiej
stronie oszklonych drzwi i uśmiechał się do niej. Szklana bariera dawała jej
jeszcze chwilę na złapanie oddechu.
Och, był taki przystojny! Dzisiaj miał na sobie wąskie dżinsy i zieloną,
wojskową koszulę, której krój podkreślał jego muskularną budowę. Serce
dziewczyny biło jak oszalałe.
Pokazał jej gestami, że drzwi są zamknięte.
Uśmiechnęła się nerwowo.
 Zupełnie tracę głowę - pomyślała. - Gapię się na niego jak sroka w
kość".
- Przepraszam - powiedziała, gdy wreszcie wpuściła go do środka.
- Musiałaś zapomnieć, że są zamknięte.
- Byłam w łazience i przebierałam się. Nie sądziłam, żebyś chciał
zobaczyć mnie w roboczym ubraniu.
- Jestem przekonany, że we wszystkim wyglądasz wspaniale. A te dżinsy!
No, no, no. - Spojrzał na nią uważnie.
Nie było to nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie: poczuła, że dreszcz
podniecenia przeszył jej ciało.
- 69 -
S
R
- Jedziemy na spotkanie z pośrednikiem i prawdopodobnie niektóre domy
będziemy oglądali z łodzi, ponieważ widok od strony jeziora oddaje lepiej ich
charakter.
- %7łartujesz?! Czy ty naprawdę masz zamiar kupić tam posiadłość?
- Właśnie to chcę zrobić. Spojrzała w jego ciemne oczy.
- Wiedziałam, że tak się skończy. Co jeszcze dzisiaj wymyślisz? Samolot,
a może łódz podwodną? Zrozum, Raleigh, myślałam, że pójdziemy na spacer,
rozejrzeć się tylko. Miałam ci doradzić i spojrzeć na to kobiecym okiem. Taka
była umowa.
- Jak mogłem zapomnieć? - Wciąż nie spuszczał z niej wzroku.
- Przestań! - powiedziała Val urażona.
- Ależ, przyjaciółko moja, wyglądasz dziś po prostu niezwykle pięknie. -
Pogładził jej włosy. - Czy to nie ten nowy styl uczesania, o którym słyszałem?
- W żadnym wypadku. Tak po prostu wyglądają moje włosy, gdy po
całym dniu pracy w kuchni rozpuszczę je i nie zdążę umyć ani uczesać.
- Och! - udawał zmartwionego. - Lepiej już jedzmy, zanim popełnię
kolejną gafę. Poza tym jesteśmy umówieni z pośrednikiem. Cieszę się, iż
zobaczymy teren z Å‚odzi. Gotowa?
Kiwnęła głową. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie zdolna
pokochać tego mężczyznę. To prawda, był pociągający, niezwykły, ale
jednocześnie... Na szczęście nie jadą sami. Ten pośrednik to prawdopodobnie
kobieta. Tak, Raleigh lubił otaczać się kobietami.
Gdy dotarli do samochodu, wyjęła z portfela pięciodolarowy banknot.
- A to co? - zapytał. - Val, proszę! Nie musisz mi płacić za towarzystwo,
robię to z przyjemnością! A jeśli już nie możesz się powstrzymać... Wydaje mi
się, że pięć dolarów to skromna sumka, nie sądzisz?
Roześmiała się.
- Jesteś szalony! Jesteś niemożliwy wariat! Gdybym płaciła ci za
towarzystwo, nie dostałbyś nawet dwóch centów!
- 70 -
S
R
- Specjalnie próbujesz mnie zranić. - Spojrzał na nią, udając
przygnębionego. - Dwa centy! Wiem, że się starzeję, ale, kobieto, nie jest
jeszcze ze mnÄ… tak zle!
- Przestań, proszę. Zostawiłeś te pieniądze wczoraj na stole. Kawa i
pączki nie są takie drogie, a poza tym byłeś gościem. A jeśli już mówimy o
urażonych uczuciach, nawet nie spróbowałeś moich ciastek! Czy mam ro-
zumieć, że ci nie smakowały? Wiesz, ile serca wkładam w swoją pracę?
Tym razem Raleigh nie powstrzymywał śmiechu. Otworzył przed nią
drzwi.
- Jeśli chodzi o te pączki... - zaczął. Sięgnął po pas bezpieczeństwa.
Zadrżała z podniecenia.
- Prawdę mówiąc, moja damo, twój widok i myśl, że każdym słowem
mogę cię urazić, spowodowały, iż nawet ich nie zauważyłem. Oczywiście, nie
przyjmuję pięciu dolarów. Nie wątpię, że pączki były niezwykłe. Jednak ty
przesłoniłaś mi cały świat.
Po tych słowach, nim Valentine zdążyła się zorientować, pocałował ją
delikatnie w usta. Ach, to było wspaniałe! Ten mężczyzna miał w sobie coś. Nie
wiedziała, jak przeżyje tę wyprawę. Serce waliło jej w piersiach, drżała.
Zdawała sobie sprawą z tego, że komplementy to jego specjalność. Trudno
jednak było mu się oprzeć. Tak trudno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl