[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pięści do ust.
Może i tak, ale ożeni się z Victorią, bo ona jest
Baskijką. Może nawet będzie chciał cię zatrzymać na
dłużej. Umieści cię w tej pięknej willi w San Sebastian
i będziesz tam pędzić życie, a raczej wegetować
w oczekiwaniu na jego wizyty, coraz rzadsze i rzadsze,
aż porzuci cię na dobre.
- Nie! - jęknęła Jade w głos i przerażona, że go
obudzi, wtuliła twarz w poduszkę. Muszę go mieć
wyłącznie dla siebie.
Cóż, to po prostu niemożliwe. No, Jade, gdzie
podziała się twoja duma? On nie ma zamiaru ożenić
się z tobą, czy będziesz więc leżeć tu i czekać, aż się
obudzi i spojrzy na ciebie z poczuciem żalu i winy?
Przecież go kochasz, więc nie utrudniaj mu tego.
Tak, ale ty nie wiesz, co to znaczy wstać i odwrócić
siÄ™ od niego na zawsze.
Wiem, jestem przecież częścią ciebie. Zrób to,
a najgorsze będzie za tobą.
Dobrze, tylko jeszcze raz spojrzÄ™ na niego i dotknÄ™
jego warg... życzę ci szczęścia, kochany...
Leon zamruczał coś przez sen, obrócił się i zastygł
z szeroko rozpostartymi ramionami. Jade jeszcze
przez chwilę patrzyła na niego, a potem cicho wyszła
z pokoju.
W parę minut pózniej wymknęła się bocznymi
drzwiami, przebiegła przez dziedziniec i niepewnym
krokiem ruszyła ścieżką, która omijała wioskę i pro-
wykonanie - Irena
scandalous
wadziła wprost na szosę. Kiedy obejrzała się przez
ramię, zamek skrył się już za zakrętem drogi.
Spieszyła przed siebie i nie zastanawiała się, co ma
uczynić pózniej. Przepełniała ją bezbrzeżna, straszliwa
rozpacz.
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAA JEDENASTY
- Pa, Elaine. Cześć, Dave. To było wspaniałe
przyjęcie.
- Czy naprawdę musisz już iść, Jade? - Sympatyczna
twarz Elaine posmutniała.
- Tak, jutro wstaję bardzo wcześnie - usprawied
liwiła się pospiesznie. - Jade do Dorset objerzeć ten
dom pod Shaftesbury.
- SÅ‚uchaj, ty naprawdÄ™ pracujesz za...
- Dziękuję wam obojgu. Bawiłam się świetnie
- przerwała Jade szybko, czując, że głowa jej pęka.
- Cieszę się ogromnie, że zaręczyliście się. - Ucałowała
Elaine, a potem kuzyna. - Nie zapominajcie, że
w ślubnym prezencie urządzę wam nowe mieszkanie.
- Nie zapomnimy, ale ty, Jade, kochana...
Elaine wzięła ją za rękę z troską w oczach. Jade
odruchowo zamknęła się w sobie.
- Naprawdę już na mnie czas. Do zobaczenia.
- Ale nie ustaliliśmy jeszcze, gdzie spędzisz Boże
Narodzenie - wtrącił szybko Dave. - Czy lecisz do
Nowego Jorku, czy też wolałabyś pojechać z nami do
Leicester? Wiesz, że mama i tata byliby szczęśliwi.
- To miło z ich strony - na jej twarzy, nawet jej
zdaniem zbyt smutnej, pojawił się cień uśmiechu
- ale... ale jeszcze się nie zdecydowałam. Na litość
boską, wracajcie już do gości, bo pomyślą, że
uciekliście.
wykonanie - Irena
scandalous
Jade wyglądała przez okno samochodu, który utkwił
w korku ulicznym. Przez zamazanÄ… deszczem szybÄ™
widać było przystrojone odświętnie wystawy sklepowe.
Boże Narodzenie za pasem, a jej serce pozostawało
zimne i nieczułe. Miała nadzieję, że z wiosną poczuje się
lepiej i wróci do dawnej formy. Na razie interesy szły
doskonale. Jej firma miała coraz więcej zamówień.
Czasem trudno było im podołać. Została zaproszona
do wygłoszenia odczytu na temat architektury wnętrz,
jej projekt zrealizowany na zamówienie jednej z amba
sad miał stać się tematem reportażu, a do tego jeszcze
ten dom w Dorset... to może być naprawdę poważne
wyzwanie... wyzwanie... ktoś to już kiedyś mówił...
Ręczę pani, że byłoby to prawdziwym wyzwaniem".
Na to wspomnienie Jade o mały włos się nie
rozpłakała, ale opanowała się i pospiesznie otarła łzy,
które nawet teraz, po czterech miesiącach, zbyt łatwo
napływały jej do oczu. Jak długo jeszcze, pytała samą
siebie każdego ranka, będzie rozpamiętywać tamte
przeżycia? Dlaczego wtedy uciekła po kryjomu?
W ciągu dnia było lepiej. Mogła wtedy pogrążyć się
bez reszty w pracy. Czy kiedykolwiek skończą się te
majaczenia w półśnie, kiedy przeszłość powraca do
niej jak wyrzut sumienia?
Tego pamiętnego dnia, gdy opuściła Leona, powta
rzała sobie w kółko, że tak będzie lepiej, że tylko w ten
sposób może znów doprowadzić do ładu swoje życie.
Mimo to jednak przez pierwsze dni jej serce zamierało
na każdy odgłos kroków i każdy dzwonek telefonu,
dopóki nie zrozumiała, że on nigdy się nie pojawi.
Kiedy parkowała samochód w cichej, zadrzewionej
uliczce, deszcz lał już jak z cebra. Nie miała parasola
[ Pobierz całość w formacie PDF ]