[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Å‚zy.
- To zależy tylko od ciebie - zatrzasnął drzwi, nie patrząc na nią.
Hayley poważnie zastanawiała się nad odejściem od Jaspera, była jednak
zbyt zmęczona i głodna, by podjąć konkretną decyzję, a perspektywa pakowania
się wcale jej nie odpowiadała. Zrobiła pranie, wzięła prysznic i wyczerpana
usiadła przed telewizorem, zjadając całe opakowanie lodów. Czuła, że sen
spływa jej na powieki.
Jasper w dalszym ciągu nie wracał, a Hayley zaczęła się zastanawiać, czy
czasem nie poszedł na spotkanie z którąś z dawnych kochanek. Była przy-
gnębiona. Wcześniej niż zwykle postanowiła położyć się spać, sądząc, że to
zwróci uwagę męża, niestety cały jej misternie ułożony plan spełzł na niczym, a
powód okazał się tak trywialny: Jasper nie wrócił do domu na noc.
Zrezygnowana zapadła w twardy sen.
Kiedy następnego dnia Hayley zeszła na dół, zobaczyła krzątającą się po
kuchni drobną kobietę w średnim wieku. Była prawdopodobnie Filipinką.
- 81 -
S
R
Pozdrowiła Hayley z entuzjazmem. Zrozumienie jej szybkiej mowy nastręczało
sporo trudności.
- Mam na imię Rosario - powiedziała. - Pani jego żona, bardzo piękna,
bardzo szczęśliwa. On bardzo dobry w łóżku, tak? - Jej oczy lśniły psotnie.
- Uhm - mruknęła Hayley, usiłując opanować zakłopotanie.
- Pani je śniadanie? Ja przygotuję, bardzo dobrze. Pani wypić kawa?
Usiadła, a Rosario gawędziła nieustannie. Hayley nie słuchała jej, od
czasu do czasu wtrÄ…cajÄ…c tylko tak", albo och, naprawdÄ™?".
- On bardzo dobry pan - powiedziała gospodyni, kiedy skończyła sprzątać
po śniadaniu. - On mi płaci dobre pieniądze. On bardzo miły.
- Tak.
- On potrzebuje dobrej żony. Czas, żeby miał dużo dzieci.
Hayley uśmiechnęła się, nie odpowiadając.
- Pani dobra. Ja to widzę. Pani nie kocha go dla pieniędzy, nie tak jak
inne. On ciężko pracuje. Zawsze mu mówię, że powinien odpocząć, ale mnie nie
słucha. Ale pani będzie dla niego dobra. Pani go bardzo kocha. To będzie bardzo
dobre małżeństwo.
Serce Hayley ścisnęło się boleśnie. Jak miała powiedzieć tej obcej
kobiecie, że jej małżeństwo nie tylko nie było dobre, ale miało się zakończyć za
dwadzieścia trzy dni?
- Jak tam miesiąc miodowy? - powitała Hayley Lucy, tego samego rana.
- Było... miło...
Lucy uniosła lekko ładnie wycieniowane brwi.
- Chyba tego nie zrobiłaś?
Hayley podniosła wzrok znad zeszytu z zapisami.
- Czego?
- Wiesz czego. Nie spałaś z nim chyba?
- A jeśli tak? Lucy jęknęła.
- 82 -
S
R
- Wiedziałam, że sobie nie poradzisz. Dziewczyno, czyś ty zbzikowała?
To nie jest prawdziwe małżeństwo. On cię zostawi, jak tylko będzie mógł.
- Myślałam, że ci się spodobał? Powiedziałaś, że jest dużo lepszy od
Mylesa.
- Owszem, zresztą, której z nas by się nie spodobał? Ma dużo uroku i jest
bardzo seksowny, ale to nie znaczy, że musiałaś tak zbzikować na jego punkcie.
Hayley westchnęła.
- Wiem, ale nic nie mogłam na to poradzić - wyznała.
- Tylko mi nie mów, że się zakochałaś. To by była najgłupsza rzecz pod
słońcem. No, mów. Tak, czy nie?
- Wiem, że to idiotyczne, ale kocham go od lat.
- Więc dlaczego chciałaś wziąć ślub z Mylesem?
- Miałaś rację, rzeczywiście szukałam poczucia bezpieczeństwa. Nie
mogłam być z Jasperem, więc złapałam, co się dało - odpowiedziała ze
smutkiem.
- Na razie jesteście razem.
- Tak.
- I co zamierzasz?
- Nie wiem... modlić się o cud i mieć nadzieję, że mnie pokocha.
- A jeżeli cud się nie zdarzy? - spytała Lucy z troską. - On się nie nadaje
na męża. Ma na sumieniu zbyt wiele kawalerskich grzeszków. Jedną kobietę już
zostawił, nie chciałabym, żeby to samo przydarzyło się tobie.
- Wszystko będzie dobrze.
- Bierzesz pigułkę, prawda? I nie masz już takich kłopotów, jak w
zeszłym roku?
- Nie... już wszystko w porządku. Lucy nie wyglądała na przekonaną.
- Mam nadzieję, że używaliście prezerwatyw?
- Tak... przeważnie.
- Co to znaczy przeważnie"? Na litość boską, Hayley!
- 83 -
S
R
- Wiem, co robię. Jeżeli coś pójdzie nie tak, będę się z tym borykać sama.
Wiedziałam o tym od samego początku.
Lucy uścisnęła ją mocno.
- Uważaj na siebie. Nie chcę, żebyś się ocknęła ze złamanym sercem.
Popatrz na Miriam Moorebank. Trwało całe lata, zanim znalazła sobie męża.
Faceci nie przepadajÄ… za pieluchami.
Hayley nie wątpiła w słuszność tego stwierdzenia.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Tego wieczoru czekała na Jaspera w salonie.
- Gdzie byłeś zeszłej nocy? - spytała, jak tylko wszedł.
- Miałem coś do załatwienia - odparł, nalewając sobie drinka.
Jego obojętność jeszcze pogorszyła jej już i tak nie najlepszy, nastrój.
- Całą noc? - spytała powątpiewająco. Pociągnął łyk brandy.
- Tak.
- Kłamiesz! - syknęła. - Z kim byłeś?
- Nie będę się tłumaczył.
- Myślisz, że nie wiem? Jedna kobieta to dla ciebie za mało?
- Daj spokój, nie zachowuj się jak zazdrosna żona. Za bardzo przejmujesz
siÄ™ rolÄ….
- Bez obaw. Ale coś ci powiem. Skoro ty możesz wyjść na całą noc, to ja
również. I tak samo jak ty nie powiem, gdzie i z kim byłam.
Energicznie odstawił kieliszek.
- Wykluczone.
- Spróbuj mnie powstrzymać - odpowiedziała pogardliwie i
wymaszerowała z pokoju.
Kiedy jej nie zawołał ani za nią nie poszedł, Hayley wyszła. Stanęła na
ulicy bez pomysłu, dokąd mogłaby się udać. W końcu wsiadła do samochodu i
- 84 -
S
R
ruszyła przed siebie. Zatrzymała się przed hotelowym barem, do którego oboje z
Mylesem często wpadali na drinka. Zostawiła samochód parkingowemu i weszła
do środka.
Przełykając łzy, usiadła nad owocowym koktajlem. Piła już drugą
szklankę, kiedy usłyszała jak ktoś woła ją po imieniu. Obejrzała się szybko.
- Myles!
Podszedł i usiadł obok niej.
- Co tu robisz sama? Gdzie twój mąż?
- Niedługo przyjdzie - skłamała.
Zanim zdążyła zaprotestować, wziął ją za rękę.
- Posłuchaj, wstyd mi za to, co się wydarzyło. Chcę, żebyś wiedziała, że z
tym skończyłem...
- W porządku - powiedziała, próbując odebrać mu dłoń.
- Nie - zacieśnił uchwyt. - Ja cię naprawdę kocham. Wiem, że cię
zraniłem, ale zupełnie sobie z tym nie radzę. Gdyby nie ułożyło ci się z
Jasperem, będę czekał. Moglibyśmy razem uciec. Pieniądze, które dostaniesz po
rozwodzie, urządziłyby nas do końca życia...
- Myles, proszÄ™...
Nagle wyrósł przed nimi wysoki cień i usłyszeli gruby głos.
- Co za wzruszajÄ…ca scena.
Hayley wyrwała dłoń Mylesowi i wstała przerażona.
- Jasper... ja... ja... - przerwała.
Nie było sensu niczego tłumaczyć. Jego druzgoczące spojrzenie mówiło
wszystko. Po chwili Jasper zwrócił się do Mylesa.
- Zechciej nam wybaczyć, Lederman - uśmiechnął się wyniośle. Moja
żona i ja mamy coś do załatwienia. Mam nadzieję, że rozumiesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]