[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miranda utkwiła wzrok w Turnerze.
nych miejsc jest wzbroniony.
- Pójdziemy tam zaraz - powiedziała tak, jakby ich wcale nie
- Nie mówię o żadnym z tych waszych klubów, ja tylko chcę
słuchała. - Nie chcę, żeby ten księgarz o mnie zapomniał.
kupić książkę! Nie ma w tym absolutnie nic niestosownego. Prze
- Sądząc z tego, co mówi Olivia, to raczej wątpliwe.
cież to zwykły antykwariat!
- ProszÄ™ ciÄ™, chodzmy tam dzisiaj!
- Mirando, właścicielowi wolno decydować, komu chce sprze
- Zdajesz sobie chyba sprawę, że to ty zaczęłaś całą awanturę.
dać towar we własnym sklepie.
-Wszystko mi jedno!
- Powinno mu się tego zabronić! - odparła ze skrzyżowanymi
- Ha, cóż, chyba na tym skorzystam.
rękami. - Może należałoby uchwalić prawo, że księgarze nie mogą
- Co masz na myśli? - spytała zaskoczona.
zabraniać kobietom wstępu do swoich sklepów.
- Och, nigdy nie wiadomo, kiedy zaciąga się dług wdzięczności.
- Czy ty aby nie czytałaś rozpraw Mary Wollstonecraft?* - Na razie nie mam żadnych powodów, żeby być ci wdzięczna,
- Czyich? więc przestań snuć plany i zabierz mnie do księgarni.
- Mniejsza z tym. -WporzÄ…dku. Chodzmy.
- Nie wykręcaj się! Czy twoim zdaniem wolno mi kupować Miranda o mało nie podskoczyła z radości.
książki, czy nie?! - To niedaleko. Możemy pójść pieszo.
Turner westchnÄ…Å‚, zirytowany jej uporem.
- Dlaczego nie mogę iść z wami?! - spytała 01ivia, biegnąc za
- Mirando, dlaczego koniecznie chcesz kupować książki w mę nimi.
skiej księgarni? Przecież głosować też ci nie wolno.
- Zostań tu - zażądał Turner, obserwując rozsierdzoną Miran
- A co to ma wspólnego? - spytała z wściekłością.
dę - ktoś musi przecież wezwać konstabla, gdybyśmy nie wrócili
Turner szybko zrozumiał, że popełnił błąd.
wjednym kawałku.
- No dobrze. Pójdę z tobą i kupimy tę książkę.
- Naprawdę? - Duże brązowe oczy złagodniały. - Będę ci bar Dziesięć minut pózniej Miranda stała przed witryną księgarni,
dzo wdzięczna. z której niedawno ją wyproszono.
- Mam wolne piątkowe popołudnie. - Strach cię obleciał? - spytał półgłosem Turner.
-Ja też chcę z wami pójść! - oznajmiła O1ivia. - Ani trochę.
- Absolutnie sobie tego nie życzę - odparł stanowczo. - Mogę - Pozwól, że wejdę pierwszy- pohamował ją z pewnym rozba
znieść tylko jedną z was naraz. Nerwy mi puszczą. wieniem. - Na sam twój widok ten jegomość dostanie apopleksji.
Miranda spojrzała na niego ponuro, ale puściła go przodem.
" Angielska pisarka i publicystka (1759-1797), która domagała się równo
uprawnienia kobiet. Tym razem księgarz nie mógł jej zlekceważyć. Przyszła przecież
82 83
z utytułowanym dżentelmenem. Dostanie tę książkę. Za wszelką - Och, ty... - Miranda rzuciłaby się na niego z gołymi ręka
cenę! mi, gdyby Turner nie odciągnął jej siłą, chwytając z tyłu za suknię.
Zadzwięczał dzwonek, Turner wszedł do środka, Miranda na Księgarz zjeżył się i zacisnął groznie pięści. Zupełnie to do niego
stępowała mu na pięty. nie pasowało, bo wyglądał jak prawdziwy mól książkowy.
- Czym mogę służyć? - spytał księgarz grzecznie. - Uspokój się! - syknął Turner Mirandzie do ucha w przypły
- Chciałbym... - Turner rozglądał się po księgarni. wie złości. Księgarz spojrzał na nich triumfalnie.
- Chodzi o tę książkę! - Miranda energicznym ruchem wska Do licha, czy ten typ nie ma ani krzty rozsądku? Miranda sza
zała witrynę. motała się rozpaczliwie z Turnerem. Musiał jeszcze mocniej chwy
- Owszem, właśnie o nią - Turner uśmiechnął się uprzejmie. cić ją za suknię. Księgarz na ten widok uśmiechnął się jadowicie.
- Precz z mojego sklepu! - księgarz, czerwony z gniewu, chwy Turner próbował zapanować nad sytuacją, która przybierała coraz
cił Mirandę za ramię, ciągnąc ją ku drzwiom. gorszy obrót. Rzucił właścicielowi sklepu lodowate, wyniosłe spoj
- Co to ma znaczyć?! - Miranda ani myślała słuchać człowieka, rzenie arystokraty.
którego miała za idiotę. Z rozmachem uderzyła go w głowę toreb - Proszę natychmiast przeprosić tę damę albo pan tego poża
ką, Turner jęknął głucho. łuje!
- Simmons! - wrzasnął księgarz. - Biegnij po konstabla! Ta ko Księgarz ani myślał skorzystać z tej łaskawej" propozycji. Za
bieta straciła rozum! darł podbródek i wybuchnął:
- Wcale go nie straciłam, ty stary capie! - Nie mam za co przepraszać! Ta niewiasta wtargnęła do mo
Turner uznał, że sytuacja jest bez wyjścia. jego sklepu...
- Mam czym zapłacić - krzyczała Miranda - i chcę kupić Le - Do diaska! - mruknął Turner. - Nie ma chyba innego spo
Morte d'Arthur\ sobu...
- Po moim trupie, ty ladacznico! - Wznieciła wzburzenie wśród moich klientów, ubliżyła mi...
Ladacznico? Tego było dla niej za wiele. Turner trzasnął go pięścią prosto w twarz.
-A masz, łajdaku! - syknęła, zamierzając się na niego powtór - Och, Boże! -jęknęła Miranda. - Złamałeś mu nos!
nie torebką. Turner zmierzył wściekłym spojrzeniem najpierw ją, a potem
Ladacznica! Turner aż jęknął. Podobnego epitetu doprawdy nie rozciągniętego na posadzce księgarza.
mógł puścić płazem. Mimo to wyrwał Mirandzie torebkę, choć - Nie sądzę.
spojrzała na niego z wściekłością. Odchrząknął nerwowo, nim - Błagam cię... -jęknęła.
zwrócił się do sprzedawcy;
Turner chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie. Chętnie by
- Musi pan przeprosić tę damę. ją w tej chwili zabił.
Księgarz wyzywająco skrzyżował ręce na piersi. Miranda, jak - Ani słowa więcej! Idziemy!
spostrzegł Turner, zrobiła dokładnie to samo. Powtórzył nieco Miranda miała dosyć rozsądku, żeby zamilknąć i pozwolić mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]