[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Katy, wiem, że to dużo. Ale musisz być przygotowana. Opuścisz miasto i będziesz
miała za sobą Arum. Oczywiście jeśli uda ci się ominąć DOD.
Masz rację. To dużo. Odwróciłam się twarzą do niego. Myślałam, że jesteś
normalny. A nie jesteś. Mówisz mi, że ściga mnie DOD. I że jeśli kiedyś zdecyduję się
opuścić to miejsce, stanę się przekąską dla Arum. A co najlepsze, mogę kompletnie stracić
kontrolę nad mocami, które mam, i przypadkowo pozbyć się całej rodziny, a potem zostać
uśpiona! A ja tylko chciałam zjeść te cholerne frytki i być normalna!
Daemon zagwizdał cicho, a Blake się skrzywił.
Ty nigdy nie będziesz normalna, Katy. Już nigdy.
No nie pieprz warknęłam. Miałam ochotę w coś uderzyć, ale musiałam się wziąć w
garść. Po chorobie taty nauczyłam się, że rzeczy nie da się zmienić. Ale mogłam zmienić to,
jak sobie z nimi radzę. A odkąd się tu przeprowadziłam i poznałam Daemona i Dee
zmieniłam się.
Wzięłam głęboki wdech i stłumiłam w sobie złość, strach i frustrację. Potrzebowałam
perspektywy.
Więc co zrobimy?
Nie potrzebujemy jego pomocy powiedział Daemon.
Właśnie że potrzebujesz wyszeptał Blake. Słyszałem o oknach i Simonie.
Spojrzałam na Daemona, ale on potrząsnął głową.
Myślisz, że co się stanie następnym razem? Simon zwiał i robi Bóg wie co.
Następnym razem możesz nie mieć takiego szczęścia.
Zniknięcie Simona nie można nazwać szczęściem. Nie chciałam patrzeć na to w ten
sposób. Oparłam głowę o siedzenie i zamknęłam oczy. Lód umiejscowił się w moich
kończynach. Tu już nie chodziło o strach przed ujawnieniem Luxen, ale o strach o samą
siebie też. I o moją mamę.
Skąd tyle o nich wiesz? zapytałam słabym głosem.
Ta dziewczyna, o której ci mówiłem? Ona mi wszystko powiedziała. Chciałem jej
pomóc... uciec, ale nie chciała odejść. DOD coś na nią miało czy na kogoś dla niej ważnego.
Boże. DOD jest jak mafia. Przed niczym się cofną. Zadrżałam.
Kim ona była?
Liz jakaś tam powiedział. Nie pamiętam nazwiska.
Zciany samochodu wydawały się kurczyć jeszcze bardziej. Czułam się uwięziona.
Daemon gotował się na siedzeniu obok.
Wiesz powiedział do Blake'a teraz coś zatrzymuje mnie przed zabiciem cię. Na
razie.
Prawda powiedział spokojnie Blake. Przez Katy. I też wątpię, że jesteś
zimnokrwistym zabójcą.
Daemon zesztywniał.
Nie ufam ci.
Ty nie musisz. Tylko Katy.
I w tym rzecz. Nie byłam pewna, czy mu ufam, ale jest jak ja. I jeśli pomoże mi nie
wydać Daemona i reszty, to zrobię wszystko. To proste. Resztę będzie trzeba
improwizować.
Spojrzałam na Daemona. Teraz patrzył przed siebie z ręką na desce rozdzielczej, jakby
ten plastik w jakiś sposób trzymał go w ryzach. Czy czuł się tak bezradny jak ja? To nie
miało znaczenia. Nie mogłam... nie będę ryzykować jego życia.
Kiedy zaczniemy? zapytałam.
Jutro, jeśli możesz odparł Blake.
Mama wychodzi do pracy po piątej. Przełknęłam ciężko.
Blake się zgodził, a Daemon powiedział:
Będę tam.
To nie jest konieczne odgryzł się Blake.
Mam to gdzieÅ›. Ani jednej cholernej rzeczy nie zrobisz z Katy beze mnie. Znowu
spojrzał na chłopaka. Nie ufam ci. %7łebyśmy mieli jasność.
Nieważne. Blake wyszedł z samochodu. Do środka wleciało zimne powietrze, a ja
zawołałam go po imieniu. Zatrzymał się z ręką na drzwiach.
Co?
Jak uciekłeś, gdy Arum cię zaatakowali? zapytałam.
Blake odwrócił wzrok, patrząc gdzieś w niebo.
Nie jestem gotowy, by o tym rozmawiać, Katy. Zamknął drzwi i podbiegł do
swojego samochodu.
Siedziałam nieruchomo przez kilka minut, patrząc przez szybę niewidzącym wzrokiem.
Daemon wymamrotał coś pod nosem, a potem otworzył drzwi i zniknął w cieniach
otaczających knajpę. Zostawił mnie.
Nawet nie pamiętałam jazdy do domu. Wjechałam na podjazd, wyłączyłam silnik,
oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. Noc zajrzała do mojego cichego samochodu.
Wyszłam z niego, zrobiłam krok i usłyszałam jęk schodków na ganku.
Daemon mnie wyprzedził w drodze do domu. Zszedł ze schodów, jego czapka zasłaniała
oczy.
Pokręciłam głową.
Daemon...
Nie ufam mu. Za cholerÄ™ nie wierzÄ™ w nic, co z nim zwiÄ…zane, Kat. ZdjÄ…Å‚ czapkÄ™ i
przeczesał palcami włosy, a potem znowu ją założył. Pojawia się znikąd i wie wszystko.
Wszystko mi mówi, że mu nie można ufać. Może być kimkolwiek, pracować dla każdej
organizacji. Nic o nim nie wiemy.
Wiem. Nagle zrobiłam się tak cholernie zmęczona. Chciałam się tylko położyć.
Ale przynajmniej w ten sposób możemy mieć na niego oko. Tak?
Zaśmiał się krótko, sucho.
Inaczej też by się można nim zająć.
Co? Podniosłam głos, który poniósł wiatr. Daemon, nie możesz myśleć, że...
Nie wiem, co w ogóle myślę. Cofnął się o krok. Niech to szlag, nie mam teraz do
tego głowy. Nastąpiła pauza. Na co w ogóle z nim dzisiaj byłaś?
Moje serce się zawahało.
Poszliśmy coś zjeść. Zamierzałam...
Co zamierzałaś?
Jakoś poczułam się, jakby weszła w jeszcze większą zasadzkę. Nie byłam pewna, jak
odpowiedzieć, więc nie powiedziałam nic. I to był mój największy błąd.
Ze zrozumieniem uniósł podbródek. Przez sekundę jego zielone oczy zapłonęły w
ciemności.
Poszłaś do Byrona po...
Po tym, jak spędziłam z nim noc... otoczona jego ramionami. Pokręciłam głową.
Chciałam, żeby zrozumiał, dlaczego byłam zobaczyć się Blake'iem.
Daemon...
Wiesz, nawet nie jestem zaskoczony. Uśmiechnął się gorzko ze zrozumieniem.
Całowaliśmy się. Dwa razy. Spędziłaś noc, używając mnie jak poduszki... i podobało ci się
to. Jestem pewien, że ci odbiło, po moim wyjściu. Pobiegłaś prosto do Borisa, bo przy nim
właściwie nic nie czujesz. A to, co czujesz do mnie, piekielnie cię przeraża.
Zamknęłam usta.
Nie pobiegłam prosto do BLAKE'A. Napisał do mnie, bo chciał coś zjeść, i to nawet
nie była randka, Daemon. Poszłam, żeby mu powiedzieć...
No to co to było, Kotek? Zrobił krok wprzód, patrząc na mnie z góry.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]