[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to możecie bardziej mu zaszkodzić, niż pomóc.
Jurek ułożył się na dmuchanym materacu, obok mojego łóżka, twierdząc, że
wystarczająco zaznał wygód wczorajszej nocy. Jeszcze chwilę przeglądał listy
studentów, które przekazał nam generał Skorliński. Szybko jednak zmorzył go sen i z
jego posłania rozległo się chrapanie. Reksio zwinął się w kłębek u jego stóp, a Pluto, o
dziwo, wskoczył na moje łóżko, i podstawił swój łeb do głaskania.
Nie mogłem zasnąć, chociaż czułem się bardzo zmęczony. Nie dawała mi spokoju
sprawa Ewy. Czemu jej nie znalezliśmy? Czyżby zmieniła nie tylko nazwisko, ale i
imię? Na pewno słyszała o  Cesarzu z telewizji, czytała coś w gazetach. Czemu się
nie odzywa, czemu siÄ™ ukrywa, czemu milczy?
Sięgnąłem po pilota i włączyłem telewizor. Na kanale informacyjnym nadawano
powtórkę wieczornej debaty o Pałacu Kultury i Nauki. Program prowadził wysoki i
dobrze zbudowany redaktor, Grzegorz Powolny. Włosy, krótko obcięte i zaczesane do
tyłu, odkrywały błyszcząca w świetle reflektorów łysinę.
- Ale czy to nie jest tak - Powolny gestykulował ekspresyjnie - że Pałac jest ciągle
znakiem obcej dominacji, znakiem radzieckiej okupacji? Może pan profesor Ciężarek.
Ciężarek, wysoki okularnik poruszył się niespokojnie w za małym dla niego,
czarnym, niskim fotelu. Podrapał się w głowę i powiedział:
- Sprawa jest bardzo skomplikowana. Z punktu widzenia architekta, a ja jestem
architektem, budynek Pałacu to problem. I nie chodzi tu nawet o sowieckie
naleciałości... Już od lat istnieje problem centrum Warszawy. A obecność Pałacu
powoduje jeszcze spiętrzenie tego problemu, bo chociaż miał spełniać taką rolę, nie
stał się nowym centrum stolicy...
- To może dobrze by było go zburzyć... - wszedł w słowo architektowi Powolny.
- Nie wolno jednak zapominać - wtrącił się do dyskusji jakiś młody człowiek - że
Pałac spełnia wiele funkcji. Są tam liczne biura, teatry, instytucje edukacyjne, kluby,
kółka zainteresowań. A wszystko to w Zródmieściu. Jak zburzymy Pałac, to gdzie się
podziejÄ… te wszystkie instytucje?
- Wiele projektów zagospodarowania centrum zakładało obudowanie Pałacu,
podobno istnieje niepisana umowa architektów, żeby nie budować wokół Pałacu
niczego wyższego - powiedział Powolny.
- Nie wiem, czy istnieje taka umowa, panie redaktorze... Ale rzeczywiście Pałac
trudno jest zabudować...
97
Powieki opadły mi na oczy. Nie słyszałem już ani redaktora Powolnego, ani
profesora Ciężarka... Wydawało mi się, że lecę w jakiejś chmurze, przez którą przebija
się słabe światełko.
Czerwony ognik powiększał się z każdym pokonanym metrem, aż w końcu
zrozumiałem, że jestem w samolocie i przelatujemy nad iglicą Pałacu Kultury i Nauki.
Chociaż samolot był szczelny, wydawało mi się, że słyszę dobiegający z dołu krzyk, w
którym rozpoznawałem głos pana Tomasza. Krzyk narastał z każdą sekundą, aż w
końcu osiągnął takie natężenie, że przestraszyłem się, że pękną mi bębenki. Nagle
wszystko ustało.
Znów byłem w pokoju, ale program się skończył i na ekranie był już tylko obraz
kontrolny. Z wielkim trudem odnalazłem pilota, wyłączyłem odbiornik. Zanim
zapadłem w sen, zerknąłem jeszcze na wyświetlacz umieszczony na bransoletce od
 Cesarza .
Do następnego kontaktu z przestępcą zostały niecałe dwadzieścia trzy godziny.
98
ROZDZIAA DZIEWITY
DZIWNE MIEJSCE NA RANDK *  ZO * SZCZZLIWA ODZNAKA *
TRENING STRZELECKI * UCIECZKA PANA SAMOCHODZIKA * RUSZAMY! *
W SALI KONGRESOWEJ * NIE WYWOAUJ WILKA Z LASU * FORTEL *
LO%7Å‚A BRE%7Å‚NIEWA * WIELKA IMPROWIZACJA, CZYLI CO MÓWI MDRY SUN
TZU * W  KAPLICY * ZDARZENIE W SALI STARZYCSKIEGO * PUAAPKA
Było już po dziesiątej. Leżałem na łóżku i przeglądałem książkę o technikach walki
wręcz, spoglądając od czasu do czasu na leżącego na wznak fantoma, którego po
kolacji przytaszczył do mojego pokoju  Dziadek . Rzucił go na dywanik przed
łóżkiem razem z zestawem fałszywych ran i udając złość powiedział:
- Masz, przyzwyczajaj się. Jego możesz kłuć i ciąć bez obawy. Nie będzie się
skarżył.
Miałem właśnie zamiar wstać i poćwiczyć trochę pierwszą pomoc, kiedy drzwi
skrzypnęły i pokazała się w nich głowa kapitan Mazurek. Nie miała na niej szarego
beretu. Rozpuszczone włosy rudymi falami opadały jej na ramiona. Pomalowała usta
delikatną szminką. W jej oczach zobaczyłem zielone ogniki.
- Masz trochę czasu? - zapytała cicho.
- No jasne - siadłem na łóżku i gapiłem się na nią z otwartymi ustami.
- To chodz. Coś ci pokażę - powiedziała. - Czemu się tak na mnie gapisz? Coś nie tak
z moją twarzą? - spojrzała na mnie załomie i nie pozwalając mi zaprzeczyć, zniknęła za
drzwiami.
Kiedy szliśmy korytarzami, mogłem dokładnie się jej przyjrzeć. Tym razem miała na
sobie dżinsy, które podkreślały jej zgrabną sylwetkę i czarny podkoszulek z
brylancikami na wysokości ramienia. W czasie spaceru nie powiedziała ani jednego
słowa. Tylko światło reflektorów na dziedzińcu jednostki, padające przez rzędy okien,
co jakiś czas rozświetlało jej niknące za woalką mroku rysy.
Zaprowadziła mnie do sporego pomieszczenia w głównym budynku.  Dziwne
miejsce wybrała na randkę - pomyślałem wchodząc do sali, nad której drzwiami był
umieszczony napis:  Izba Tradycji GROM-u .
Podeszliśmy do ściany, na której umieszczono portrety 316 cichociemnych. Od razu
poznałem generała Leopolda Okulickiego  Niedzwiadka , ostatniego komendanta
Armii Krajowej, i Jana Nowaka-Jeziorańskicgo,  kuriera z Warszawy , ale kapitan
Mazurek pokazała mi inne zdjęcie. Była na nim ładna kobieta z zadziornym błyskiem
w oku, jasną twarzą i prostymi włosami zaczesanymi do tyłu. Miała na sobie czarną
bluzkę w białe kropki i w niczym nie przypominała żołnierza.
- To moja cioteczna babka, Elżbieta Zawacka, pseudonim  Zo . Była rodzynkiem w
męskim gronie, jakim byli cichociemni - zachichotała cicho, a na jej policzki wypłynął
rumieniec. - Przepraszam... Babka opowiadała mi o tamtym szkoleniu w Wielkiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl