[ Pobierz całość w formacie PDF ]

końcu uspokojono go jako tako i wyprowadzono na spacer. Wiele razy spostrzegałem zresztą, że
zaczynało mu się robić smutno, kogoś i czegoś mu było żal, kogoś mu brakowało pomimo
obecności Blanche. W takich chwilach sam zaczynał ze mną rozmowę, ale nigdy nie mógł się
wypowiedzieć z sensem, wspomina! o służbie, o nieboszczce żonie, o gospodarstwie, o majątku.
Znajdował jakieś słowo - i cieszył się nim, powtarzał je sto razy na dzień, chociaż zupełnie nie
wyrażało ani jego uczuć, ani myśli. Próbowałem z nim mówić o jego dzieciach, lecz zagadywał
mnie, przechodząc czym prędzej na inny temat: „Tak, tak! dzieci, dzieci, ma pan słuszność, dzieci!”
Raz tylko się roztkhwił- szliśmy razem do teatru: „To nieszczęśliwe dzieci! -powiedział nagle. -
Tak, proszę pana, tak, to nieszczęśli-iwe dzieci!” A później kilka razy tego wieczoru powtarzał te
słowa: „Nieszczęśliwe dzieci!” Gdy raz zacząłem mówić o Polinie, wpadł nawet w złość: „To
niewdzięczna kobieta! - zawołał. - Zła i niewdzięczna! Zhańbiła rodzinę! Gdyby tu istniały prawa,
ja bym ją nauczył! Tak, tak!” Co się zaś tyczy des Grieux, to nie mógł nawet słyszeć jego nazwiska.
„On mnie zgubił- mówił-on mnie okradł, on mnie zarżnął! To był mój koszmar w ciągu całych
dwóch lat! Całymi miesiącami śnił mi się co noc! To, to, to... O, niech pan mi o nim nigdy nie
wspomina!” Widziałciń, że u nich na coś się zanosi, ale swoim zwyczajem milczałem. Blanche
pierwsza mi o tym powiedziała: było to akurat na tydzień przed naszym rozstaniem. „// a du chance
- paplała - babouchka teraz jest już naprawdę chora i na pewno „umrze. Mister Astley przysłał
depeszę; zgodzisz się chyba, że on jednak jest jej spadkobiercą. A gdyby nawet nie, w niczym nie
będzie przeszkadzał. Po pierwsze, ma swoją pensję, a po drugie, będzie mieszkał w bocznym
pokoju i będzie zupełnie szczęśliwy. Ja będę madame la generale. Wejdę w dobre towarzystwo
(Blanche stale o tym marzyła), później będę rosyjską panią, j’aurai un chateau, des moujiks, et puis
j’awcd toujours mm million.”* * Ma szczęicie [...j panią generałową owak swój milion.
[...] bedc miała paląc, chłopów i tak czy
997
- No, a jeżeli zacznie być zazdrosny, będzie wymagał- Bóg wie czego - rozumiesz? - O, nie, non,
nań, non! Jakżeby śmiał! Zabezpieczyłam się, bądź spokojny. Kazałam mu już podpisać kilka
weksli na imię Alberta. Niechby cokolwiek-zaraz go skażą; zresztą, nie odważy się! - No
więc idź za niego...
Wesele odbyło się bez specjalnych uroczystości, familijnie i cicho. Był Albert i jeszcze ktoś z
bliskich znajomych. Honense, Cleopatre i inne były stanowczo odsunięte. Pan młody był bardzo
zaciekawiony swoją sytuacją. Blanche sama mu zawiązała krawat, sama go napomadowała, i
generał w swoim fraku i białej kamizelce wyglądał tres comme ilfaut* - li est pourtant tres comme
ii faut** - wychodząc z pokoju generała oświadczyła mi sama Blanche, jak gdyby uderzyła ją ta
myśl, że generał jest tres comme ilfaut. Tak mało wnikałem w szczegóły, biorąc we wszystkim
udział w charakterze leniwego widza, że wiele rzeczy zapomniałem. Pamiętam tylko, że Blanche
okazała się wcale nie de Cominges, tak samo jak jej matka - bynajmniej nie veuve Cominges - lecz
du Placet. Dlaczego obie były dotychczas de Cominges - nie wiem. Lecz generał i z tego był
zadowolony, i du Placet nawet lepiej mu się podobało niż de Cominges. W dzień ślubu, już
zupełnie ubrany, chodził tam i z powrotem po salonie i wciąż powtarzał sam sobie, z niezwykle
poważną i napuszoną miną: „Made-moiselle Blanche du Placet! Blanche du Placet, du Placet!
65
Panna Blanka du Placet!...” I pewnego rodzaju zadowolenie z siebie jaśniało w jego twarzy. W
kościele, u mera i w domu podczas przyjęcia był nie tylko radosny i zadowolony, lecz nawet
dumny. Obojgu im coś się stało. Blanche zaczęła spoglądać’ również z jakąś szczególną godnością.
- Teraz muszę się zupełnie inaczej trzymać - powiedziała mi niezwykle poważnie - mais vois-
tu***, nie pomyślałam dotąd o pewnej arcyprzykrej sprawie: otóż nie mogę dotychczas się
.nauczyć mojego obecnego nazwiska: Zagorianski, Zagozianski, m-me la generale de Sago-Sag o,
ces diables des bardzo dystyngowanie.
On }est jednak bardzo dystyngowany
ale wyobraź sobie
998
noms russes, enfin madame la generale d guatorze consonnes! comme c’est agreable, n’est-ce
pas?* Wreszcie rozstaliśmy się i Blanche, ta głupia Blanche, żegnając mnie nawet się .rozpłakała.
„Tu etais bon enfant - mówiła szlochając. -Je te croyais betę et tu en avais l’air, ale d z tym do
twarzy.” I już uścisnąwszy mi rękę po raz ostatni, zawołała nagle: „Attends!”, pobiegła do swojego
buduaru i po chwili wyniosła mi dwa bilety tysiącfrankowe. W to nigdy bym nie uwierzył! „To ci
się przyda, ty może jesteś bardzo uczony outchitel, ale strasznie głupi człowiek. Więcej niż dwa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl