[ Pobierz całość w formacie PDF ]
143
przyzwyczaił się na tyle, że dostrzegła pierwszy stopień.
Drzwi otworzyła bardzo tęga pani w letniej sukience bez rękawów i kolorowym, kretonowym
fartuchu.
Aniukam, ezek a lengyelek* zaraportował Feri.
Nasza mama, Juliszka uśmiechnął się Janosz.
Natka od razu poczuła sympatię do tej okrągłej i rumianej pani. Miny Pietrka i Zyska również
wskazywały na to, że odnieśli podobne wrażenie.
Mieszkanie było duże i przestronne. Z pokoju, w którym się znalezli, prowadziło czworo drzwi do
innych pomieszczeń. Natka od razu spostrzegła, że jest to dom kultywujący polski folklor. Barwne
cepeliowskie kilimy z okolic Nowego Targu, wycinanki z Zalipia i duży słomiany pająk zawieszony pod
sufitem. Nieco słomianych mat i piękna srebrna parzenica zdobiąca jedną ze ścian.
Prawda, że ładna? spytał Janosz wskazując błyszczącą góralską ozdobę.
Natka ciekawie rozglądała się po pokoju. Była nieco rozczarowana. Nie tak wyobrażała sobie
węgierski dom. Tylko na stole stała znana jej ludowa ceramika z okolic Pecsu.
Mama Juliszka uśmiechnęła się przepraszająco i zniknęła w drzwiach prowadzących do kuchni.
Zysiek podszedł do stojącego w rogu pokoju stolika. Wziął do ręki fotografię w metalowej ramce.
Wasz tato?
Tak. Zaraz tu będzie. Poszedł tylko na chwilę
* Aniukam, czek a lengyelek (węg.) Mamo, to są Polacy.
144
do warsztatu po narzędzia. Zepsuł się kran w kuchni i właśnie tato...
Drzwi otworzyły się z hałasem i stanął w nich wysoki, barczysty mężczyzna z krótko przystrzyżoną,
siwiejącą czupryną. Zysiek poznał natychmiast twarz z fotografii.
Witajcie, bracia Polacy! zawołał wesoło, ściskając wyciągnięte ręce.
Natce przyjrzał się uważniej.
Ty jesteś Natalia, zwana Natką? A to zapewne wasz Pietruszka! Co za jarzynowy zbiór imion!
Pietrek poczuł się odrobinę urażony.
Mam na imiÄ™ Piotr. Piotr Janeczek.
Jakiś dziwny błysk zapalił się we wzroku mężczyzny. Twarz mu w jednej chwili spoważniała.
Wasz ojciec nazywa siÄ™... Janeczek?
Tak. Cóż w tym dziwnego ? Zysiek oparł się o poręcz krzesła.
A... jak ma na imię? Przepraszam, że was o to pytam... ale to niezwykle ważne...
Olgierd odpowiedziała Natka, czując, że dzieje się coś tajemniczego, coś niezupełnie dobrego.
Pan Supniewski wyglądał teraz jak człowiek uderzony obuchem. Opadł na stojący w kącie fotel i
machinalnie przygładzał siwiejące skronie.
Jak to możliwe? To... zupełnie nie tak...
Zwariować można! szepnęła Natka do Zyska. Przecież on się tak samo zachowuje jak nasz
tato wczoraj.
Tato, co się stało? spytał niespokojnie Janosz.
Poczekaj, poczekaj mamrotał pan Supniewski dając znak ręką, żeby mu nie przeszkadzano.
Czy... wasz ojciec był tutaj w czasie wojny?
10 Salceson i mrówki
145
Pietrek zbliżył się do fotela. Spod oka przyglądał się siwym skroniom gospodarza.
Pan zna tatusia?
Czy znam? powiedział jakby do samego siebie. Jeśli to on, jeśli on żyje, to... no, nic nie
rozumiem!
Dlaczego pan się dziwi, że tato żyje? spytał zdumiony Zysiek.
Właśnie, tato, dlaczego szę dziwisz? Janosz przyglądał się ojcu z wzrastającym zdumieniem.
Pietruszka, który zdążył zawędrować pod fikus, wziął nagle rozpęd i zahamował koło fotela.
Pan znał tatę i tego, no... Mickiewicza? Pan Supniewski spojrzał na niego zdziwiony.
Olgierd Janeczek i Olek Mickiewicz to przecież jedna i ta sama osoba.
Zapanowało głuche milczenie. Dzieci spoglądały po sobie absolutnie zbaraniałe. Jeden Zysiek nie
stracił głowy.
Proszę pana zwrócił się do gospodarza chwytając go za rękę. Czy mógłby nam pan to
wszystko wyjaśnić? My nic absolutnie z tego nie rozumiemy. Tato nigdy przedtem o tym nie
wspominał.
Tak, proszę nam powiedzieć poparła brata Natka, patrząc błagalnie na pana Supniewskiego.
Co ma wspólnego nazwisko Mickiewicza z tatu-siem?
Pan Supniewski przesunął dłonią po czole i u-śmiechnął się do Natki. Był to uśmiech o lekkim odcieniu
zadumy.
Dobrze. Wyjaśnię wam, choć przyznać muszę, że to wszystko niemało mnie zaskoczyło. Są rzeczy...
sprawy, o których nie chciałbym z wami
146
teraz mówić. Są tak osobiste... Nie rozumiem jednak...
Czego? denerwował się Pietrek.
Tego, że wasz ojciec nic wam o swojej przeszłości nie opowiadał.
Nie lubi wspomnień wyrwał się Pietrek i umilkł zgromiony spojrzeniem Natki.
Hm... dziwi mnie, że mógł o tym, co się tu działo, zapomnieć. Ale... gdzie on jest teraz?
Wyjechał z mamą na cały dzień. Wróci wieczorem! powiedziała szybko Natka czując przez
skórę, że dla ojca to spotkanie będzie też niemałym wstrząsem. Tato szuka tu jakichś swoich
przyjaciół.
Jednym z nich byłem ja odrzekł cicho pan Supniewski. Drugi to Janek Palica. Ale on
przedostał się do Francji w tysiąc dziewięćset czterdziestym czwartym roku, w niecałe dwa tygodnie
po wyjezdzie stąd waszego ojca. Byłem pewien, że we Francji przebywali razem. Dziwiło mnie, że
Olek nie daje znaku życia. Inni pisali... choć to była wojna i listy nie szły normalną drogą.
Przyjazniliśmy się bardzo. Nasza trójka była prawie nierozłączna... A potem nadeszła wiadomość, że
Olgierd zginÄ…Å‚.
Skąd nadeszła? spytał Zysiek.
Z Francji. Któryś z Węgrów otrzymał list od polskich kolegów. Pisali, że z grupy Polaków
działających we francuskim ruchu oporu zginęli Mickiewicz, Reymont, Poniatowski... Myślałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]