[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w spadku po mamie.  Rose łyknęła trochę kawy
i spojrzała na Setha, potem na Meghan.  No, to już
wszystko wiem.
 O czym?  zaniepokoiła się Meghan.
 O tobie i o nim.
 Twierdzi, że nie nabrała się na naszą historyj-
kę o kuzynach  wtrącił się Seth.
 Jeśli wy jesteście kuzynami, to ja chińską
cesarzową. A chyba nie widać na mojej głowie
korony, prawda? Wiem, że jesteście kochankami,
nie rozumiem jeszcze tylko, dlaczego chcecie
utrzymywać to w tajemnicy.  Rose spojrzała na
Prezent od losu 181
Meghan.  Może boisz się, że zle o tobie pomyślę,
bo nie jesteście małżeństwem?
Nie czekała na odpowiedz.
 Może jestem stara, ale wiem, że czasy się
zmieniły i prędzej zle bym o tobie pomyślała,
gdybyś nie sypiała z takim przystojniakiem jak
Steve.
Nie wiadomo, kto bardziej się zaczerwienił
 Meghan czy Seth.
 No, trudno, więc już wszystko wiesz  rzekł
Seth.  Jesteśmy kochankami, ale Meghan bała się,
że wezmiesz ją za puszczalską.
 Wiedziałam! No, to kiedy zamierzasz ją po-
ślubić i zrobić z niej uczciwą kobietę?
 Nie mam zamiaru wychodzić za Steve a
 wtrąciła szybko Meghan i zaczerwieniła się jesz-
cze bardziej.
 No tak, można ze mną sypiać, ale na męża się
nie nadaję?  Seth spojrzał na nią z udawanym
oburzeniem. Jego oczy błyszczały wesoło.
 Ja bym go nie puściła, Meghan  dodała Rose.
 Wygląda mi na stałego.
Tak, ładny mi stały, który nie chce niczego na
stałe, odparła jej w duchu Meghan. Z wdzięcznoś-
cią przyjęła zmianę tematu. Rosa zwróciła uwagę,
że za oknem pada coraz gęstszy śnieg.
Po rozmowie o pogodzie Meghan uznała, że
przyszła pora na powrót do domu.
182 Carla Cassidy
 Zaczekajcie  zatrzymała ich już w drzwiach
Rose. Na moment zniknęła w kuchni i po chwili
wróciła z trzema niewielkimi, kolorowymi paczusz-
kami.
 Ależ, Rose, to naprawdę zbyteczne  zaprotes-
towała Meghan.
 Cicho. To tylko takie drobiazgi. A teraz idzcie
już i bawcie się dalej.
Po powrocie do domu Seth zaświecił lampki na
choince i rozpalił ogień w kominku, a Meghan
przewinęła Kirka. Potem siedzieli na kanapie i pat-
rzyli, jak Kirk rozpakowuje swoje prezenty. Jak
mówiła Meghan, rzeczywiście opakowania intereso-
wały go dużo bardziej, niż ich zawartość. W pew-
nym momencie wyraznie zachciało mu się spać.
 Może dasz mu coś jeść i położysz go, a ja
tymczasem trochę tu posprzątam  zaproponował
Seth.
 Dobry pomysł  zgodziła się Meghan.
Pół godziny pózniej wróciła do salonu.
Papiery i pudełka zniknęły z podłogi, na ko-
minku wesoło buzował ogień, a Seth zamyślony
siedział na kanapie.
 Zasnął?  spytał.
 Ledwo przyłożył głowę do poduszki. Zwieże
powietrze i prezenty porządnie go zmęczyły.
 Usiądz tu koło mnie.
Usiadła. Z trudem powstrzymała się, żeby nie
Prezent od losu 183
przytulić się do niego, nie zamknąć oczu i nie
udawać, że czeka ich szczęśliwe zakończenie.
Kiedy jednak objął ją ramieniem, częściowo się
poddała.
 W taki śnieżny dzień nie ma nic lepszego, niż
ogień na kominku  zauważył.
 Prawda? Też tak myślę, ale w zeszłym roku
przez cały sezon chyba tylko dwa razy w nim paliłam.
 Dlaczego?
 Nie wiem.  Meghan wzruszyła ramionami.
 Dla mnie samej wydawało się to zbyt wielkim
zachodem.
 Nie siedziałaś tu tak z tym twoim łysolem?
 Z Å‚ysolem?
 No... z Davidem.  Seth lekko się zarumienił.
Meghan znów swobodnie się o niego oparła
i spojrzała w ogień.
 Zadzwoniłam do niego wczoraj i powiedzia-
łam mu, że nie będziemy się więcej spotykać...
choć właściwie trudno powiedzieć, że dotąd się
spotykaliśmy. Chyba od początku nic do niego nie
czułam, bo ani razu między nami nie zaiskrzyło...
 Przykro mi.
 Nie kłam. Wcale nie jest ci przykro. Nie
spodobał ci się.
Nawet nie próbował zaprzeczać.
 Może otworzymy prezenty od Rose?
 Dobra  zgodziła się Meghan.
184 Carla Cassidy
Kirk swój prezent otworzył już wcześniej. Był to
plastikowy telefon, przez który natychmiast odbył
kilka głośnych rozmów w rodzaju: Jallo! Jallo!
Seth pomyślał, że niesłychany jest zmysł obser-
wacyjny i umiejętność naśladownictwa u takiego
małego dziecka.
 Ty pierwszy  szepnęła Meghan.
W małej paczuszce Seth znalazł breloczek do
kluczy z wiszącą na łańcuszku połówką czerwonego
serduszka.
 Domyślam się, co będzie w twojej  rzekł.
Nie mylił się. W paczuszce Meghan był iden-
tyczny breloczek z drugą połówką serca.
 Nie podejrzewałam, że taka z niej romantycz-
ka  mruknęła pod nosem.
 To dobra kobieta, trochę tylko może za wścib-
ska. Ja też mam coś dla ciebie.  Seth przechylił się
przez oparcie kanapy i podniósł z podłogi sporą,
pięknie opakowaną paczkę.
 Och, Seth. Nie powinieneÅ›...  zaprotestowa-
Å‚a.  Ja... ja nic dla ciebie nie mam.
Owszem, zastanawiała się, czy mu czegoś nie
kupić, ale w końcu się nie zdecydowała.
 Otworzyłaś przede mną drzwi swojego domu.
Pozwoliłaś mi spędzić święta z tobą i moim synem.
Dałaś mi najpiękniejszy prezent, jaki mógłbym
sobie wyobrazić... Być może Kirk jest prezentem od
losu dla nas obojga, ale...
Prezent od losu 185
Na te słowa w oczach Meghan pojawiły się łzy.
Szybko spuściła wzrok na leżącą na jej kolanach
paczkę. Ostrożnie rozwiązała złotą kokardę i deli-
katnie odkleiła taśmę łączącą brzegi złoto-czer-
wonego papieru.
 Jesteś niesamowita. Większość ludzi po prostu
rozerwałaby papier. Ech, ta twoja pedantyczna
cierpliwość.
 Rozpakowywanie to też bardzo ważna część
przyjemności.
Meghan porządnie złożyła papier i dopiero wte-
dy otworzyła pudełko. I aż jęknęła.
W środku była elegancka nocna koszula  ze
wspaniałego białego jedwabiu, wyszywana drob-
niutkimi perełkami, z koronkowym stanikiem.
 Pamiętam, że w naszą noc poślubną martwiłaś
się, że wszystko stało się tak szybko i nie zdążyłaś
kupić koszuli odpowiedniej dla panny młodej.
Jego słowa i wspomnienie tamtej nocy poraziły ją
jak prÄ…d.
 Przepraszam  wyjąkała przez ściśnięte gardło
i z koszulą w ręku wybiegła z pokoju.
Dopiero we własnej sypialni odetchnęła z ulgą.
Aez jednak nie była w stanie powstrzymać.
Zdziwiło ją, że Seth pamięta tamto jej marzenie
o pięknej nocnej koszuli. A wzruszył ją fakt, że
teraz, choć już za pózno, zapragnął je spełnić.
Pociągając nosem, spojrzała na leżącą na jej
186 Carla Cassidy
kolanach koszulę. Pobrali się w takim pośpiechu...
Nie było czasu na przygotowania do ślubu, a co
dopiero na planowanie nocy poślubnej. Jednak ta
ich noc poślubna pozostała w jej pamięci na zawsze.
Nagle zapragnęła poczuć na swoim ciele chłod-
ny dotyk tego luksusowego materiału. Rozbierając
się, wiedziała dokładnie, o co jej chodzi. Zaprag-
nęła znów tamtej poślubnej nocy z Sethem... W bia-
ły dzień Bożego Narodzenia podczas popołudnio-
wej drzemki Kirka.
Postanowiła już dłużej nie walczyć z pożądaniem,
z którym zmagała się od dnia przyjazdu Setha.
Koszula pasowała idealnie. Seth zawsze dobrze
znał jej rozmiar. Podkreślała jej pełne piersi, otulała
biodra, spływała do stóp.
Czuła się jak królewna z bajki, czekająca na
swojego księcia. Seth. Jej książę. Jej miłość.
Zdjęła okulary, odłożyła na toaletkę i otworzyła
drzwi.
Stał tam, jakby tylko czekał, że go zawoła. Przez
długą chwilę po prostu na siebie patrzyli. Jego oczy
wołały do niej, mówiły wszystko to, co było w jej
sercu. Kiedy wyciągnął do niej rękę, chwyciła ją, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl