[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nuje - odparÅ‚a wolno, z trudem opanowujÄ…c drżenie gÅ‚osu. - Je­
żeli chcesz, wrócę do Londynu jeszcze dziś.
- Nie ma takiej potrzeby.
Ton jego gÅ‚osu wyraznie daÅ‚ jej do zrozumienia, że Ran­
dall nie ma ochoty na dalszą rozmowę. Pożegnała go i poszła na
górę.
Leżąc już w łóżku, zaczęła przypominać sobie chwile, które
spędziła w tym domu jako jego żona. Choć byli razem tylko kilka
miesięcy, uczynił ją kobietą i rozbudził w sercu miłość do siebie.
Miłość, która nigdy nie miała zostać spełniona.
Westchnęła ciężko i przewróciła się na drugi bok. Dotyk
chłodnych prześcieradeł na nagim ciele dziwnie ją niepokoił. O
zaśnięciu nie było nawet mowy. Myśli bezustannie kłębiły się jej
w głowie, nie pozwalając zasnąć. Dlaczego Randall, który prze-
BURZLIWE MAA%7Å‚ECSTWO 149
cież tak szybko odprawił ją po śmierci ojca, trzymał na nocnej
szafce jej fotografiÄ™?
To wszystko nie miało sensu.
Usiadła na łóżku i zapaliła lampę, mając nadzieję, że światło
rozproszy krążące nad głową demony. Wiedziała, że to pytanie
do końca życia nie da jej spokoju, jeśli teraz nie uzyska na nie
odpowiedzi. Nie chciaÅ‚a też, aby Randall uważaÅ‚ jÄ… za rozkapry­
szoną młodą kobietę, niezdolną do głębszych uczuć. Musi raz na
zawsze wyjaśnić tę sprawę.
Bez dalszego namysÅ‚u wyskoczyÅ‚a z łóżka, owinęła siÄ™ rÄ™cz­
nikiem i pospieszyła do jego sypialni. Chwyciła głęboki oddech
i zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała  proszę", weszła do pokoju.
Randall czytał książkę w łóżku. W świetle lampy ogromny siniak
na jego twarzy był jeszcze wyrazniejszy niż w dzień.
- O co chodzi? - spytał ostro.
Teraz, kiedy stanęła z nim twarzÄ… w twarz, odwaga jÄ… opuÅ›ci­
ła. Zapewne narazi się tylko na jego śmiech i stanie się tematem
anegdoty, którÄ… niechybnie opowie Aileen przy najbliższym spot­
kaniu.
- Pytam, po co przyszłaś?
- Chodzi o moją fotografię - usłyszała swój głos. - Jeśli tak
bardzo mnie nie cierpisz, dlaczego trzymasz ją obok łóżka?
- A jak myślisz? - spytał cicho.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Nigdy nie masz, gdy chodzi o mnie - odparÅ‚ gorzko. - Dla­
czego trzyma siÄ™ czyjÄ…Å› fotografiÄ™ na nocnej szafce?
- Przecież nie dlatego, że mnie kochasz! Jak tylko zmarł mój
ojciec, powiedziałeś, że mogę odejść.
- A co miaÅ‚em powiedzieć? Przecież nie mogÅ‚aÅ› siÄ™ docze­
kać, kiedy znów bÄ™dziesz wolna. ZresztÄ…, teraz to nie ma zna­
czenia. Lepiej będzie, jak wrócisz do swego pokoju.
- Przyszłam, bo to pytanie nie dawało mi spokoju.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła!
150 BURZLIWE MAA%7Å‚ECSTWO
- Dziwi cię to? Twoje życie zawsze pełne było tajemnic.
- Uznaj to za formÄ™ samoobrony z mojej strony. '
- Więc pozostań za tym swoim murem! Nic mnie to nie
obchodzi! - Ruszyła w stronę drzwi.
- Gdybym ci odpowiedział na to pytanie, zrozumiałabyś całą
resztę. - Głos Randalla osadził ją w miejscu.
Zaintrygowana odwróciła się.
- To byłaś ty - wyznał cicho. - Ty byłaś tą kobietą, którą
kochałem od lat... bez wzajemności.
- Ja? - Wprost nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. - Ale
Aileen powiedziała...
- Prawdę. Powiedziała, że przez lata kochałem kobietę, która
odrzucała moją miłość.
- Ale dlaczego mi nie powiedziałeś?
- PowiedziaÅ‚em ci w dniu twoich osiemnastych urodzin. Tyl­
ko że ty nie chciałaś mnie słuchać. Wolałaś myśleć, że zależy mi
tylko na udziałach w firmie.
- Nie starałeś się zbytnio wyprowadzić mnie z błędu.
- I tak byś mi nie uwierzyła. Zawsze myślałaś o mnie jak
najgorzej. Sądziłem, że kiedy zostaniesz moją żoną, zrozumiesz,
co do ciebie czuję. A potem zepsułem wszystko, zmuszając cię
do... do... - Przerwał, a kiedy znów się odezwał, jego głos
brzmiał normalnie. - Jeśli chodzi o ścisłość, mam tyle samo
udziałów w firmie, co ty. Gdyby doszło między nami do walki,
pokonałbym cię bez trudu.
- WiÄ™c nie musiaÅ‚eÅ› mnie poÅ›lubiać, by wzmocnić swÄ… po­
zycjÄ™? - PostÄ…piÅ‚a do przodu, przydeptujÄ…c przy tym brzeg rÄ™cz­
nika, który odchylił się na bok, ukazując jej nagość.
- Pozwolisz, że dokończymy tę rozmowę jutro? - spytał
ochryple. - Nie jestem ze stali.
- Ani ja. Jestem kobietą z krwi i kości i pragnę cię.
- Jeśli to jakaś kolejna sztuczka...
- To prawda! - Uklękła przy łóżku i podniosła wzrok na
BURZLIWE MAA%7Å‚ECSTWO 151
niego. - Kocham cię, Randall. Tak bardzo, że gdy pomyślałam,
iż mogłeś dziś zginąć, chciałam umrzeć z tobą!
- Nie wiesz, że jesteś jedyną kobietą, której pragnę? %7łe beż
ciebie jestem jak zombie, do którego mnie kiedyś porównałaś?
- PrzestaÅ„! PrzestaÅ„ przypominać mi o tych wszystkich stra­
sznych rzeczach, które ci mówiłam!
Delikatnie podniósł ją z podłogi, ale niepróbował wziąć w
ramiona. Ciągle miał wątpliwości.
- Naprawdę' cię kocham, Randall. Chcę, żebyś wiedział, że
zrozumiałam to owej pamiętnej nocy w Connaught!
W jego oczach zapaliły się dziwne błyski, a twarz rozjaśnił
jakiś wewnętrzny blask.
- Mówisz prawdę?
- NajszczerszÄ….
W jednej chwili wziął ją w ramiona, pozwalając, by ręcznik
opadł na podłogę. Sandra wsunęła się pod prześcieradło i z całej
mocy przytuliła do piersi Randalla.
- Byliśmy oboje tacy niemądrzy - westchnęła. - Jakie to
szczęście, że mamy drugą szansę.
W odpowiedzi przesunÄ…Å‚ rÄ™kÄ… po jej szyi i piersiach, rozbu­
dzając w niej pożądanie.
- Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść. Nie będziesz należeć
do żadnego innego mężczyzny.
- Ty jesteś moją jedyną miłością, Randall - zapewniła go, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl