[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkich.
Ucieszyły ją te słowa. %7łeby ukryć zadowolenie, zaczęła pośpiesz-
nie rozkładać swoje rzeczy.
- Czy narysujesz mnie, mamo? - odezwał się nagle Robbie.
- Jasne - odpowiedział za nią Matt. - Będziesz pierwszym klien-
tem.
Casey zaczęła pośpiesznie szkicować syna. Po kilku chwilach spod
jej ołówka począł wyłaniać się piegowaty amorek. Była wdzięczna
Mattowi, że nie patrzył, kiedy rysowała. Gdy skończyła, wręczyła obra-
zek Robbie'emu.
- O rany, to ja! - wykrzyknÄ…Å‚. - WyglÄ…dam zabawnie.
- Masz wyglądać zabawnie - powiedział Matt. - Mogę zoba-
czyć?
Casey przyglądała mu się w skupieniu, kiedy oglądał portret.
- Doskonały - uśmiechnął się.
- Powinniśmy to gdzieś powiesić - stwierdziła Lisa, która właśnie
do nich podeszła. - To naprawdę będzie świetna reklama.
49
S
R
Casey uśmiechnęła się, a Matt potargał jasne włosy Robbie'ego.
- Nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy sobie pożyczyli ten por-
tret, Rob? - zapytał.
- Nie. Gdzie go powiesicie?
- Przy wejściu na jarmark - zdecydował Matt. - Tam wszyscy
go zobaczÄ….
- Jestem gotowa do pracy - odezwała się Casey. Pod wpływem
komplementów poczuła się bardziej pewnie.
- Chciałam być twoją pierwszą klientką, ale chyba będę drugą. -
Lisa uśmiechnęła się do Robbie'go i usiadła na krześle.
- Nie jestem pewna, czy mogę cię narysować -powiedziała Casey z
udawanym oburzeniem.
- Dlaczego?
- Jesteś zbyt doskonała - wtrącił Matt. - Nie ma czego skarykatu-
rować.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Po prostu narysuj mnie takÄ…, jakÄ…
jestem - piękną.
Zmieszanie Casey gdzieś zniknęło, tym razem szkicowała szybko
i pewnie. Dorysowała Lisie płową grzywę, czyniąc ją przez to podobną
do kota.
Kiedy dziewczyna zobaczyła swój portret, klasnęła w ręce.
- Jest inny, niż się spodziewałam. O wiele lepszy. - Zapłaciła i
poszła pochwalić się przed znajomymi.
50
S
R
Nagle przed budką Casey utworzyła się kolejka. Rysowała nie-
mal bez przerwy i wszyscy klienci wydawali siÄ™ zachwyceni oraz za-
skoczeni rezultatami.
Casey pracowała przez cały dzień, robiąc tylko krótkie przerwy na-
jedzenie. Tak jak przewidział Matt, bardzo szybko zarobiła dużo pienię-
dzy.
Kiedy Lisa przyszła pod koniec dnia, aby je zebrać, westchnęła tyl-
ko z zachwytem.
- Wiedziałam, że sobie poradzisz, nie przypuszczałam jednak, że
aż tak dobrze. - Uścisnęła mocno przyjaciółkę. - Zarobiłaś ponad pięć-
set dolarów!
Casey zaczerwieniła się. Kiedy podszedł do nich Matt, jak gdyby
od niechcenia objÄ…Å‚ jÄ… w talii.
- Nasza artystka zasługuje na nagrodę - powiedział.
- JakÄ… nagrodÄ™?
- Masz ochotę na konną przejażdżkę, czy jesteś po prostu zwykłym
mieszczuchem?
- Mieszczuchem? Chyba mnie prowokujesz. Oczywiście, że
mam ochotÄ™.
- Zwietnie. Przyjdz do mnie o dziewiątej rano w poniedziałek.
Casey zastanowiła się, czy stosunek Matta do niej się zmienił. Być
może coś do niej czuł. Nadal nie miała ochoty w nic się angażować,
ale nie mogła pozbyć się tej myśli.
Już nie miała wrażenia, że on stara się po prostu nakłonić ją do
51
S
R
pozbycia się ziemi. Był nawet pomocny. Czy jego uczucia zmieniły się
w tym samym czasie, co jej? Czy też tylko starał się grać z nią w jakąś
dziwnÄ… grÄ™?
Nie, nie chciała w to uwierzyć. Matt Reilly postępował wprost.
Mógł być wrogiem, ale uczciwym.
Następnego ranka, kiedy Robbie poszedł do szkoły, Casey myślała
o swoim planowanym spotkaniu z Mattem.
Od wielu już łat nie jezdziła konno. Mimo tego czuła się podeks-
cytowana, kiedy do niego jechała. To będzie ich dzień. Przybyła w
momencie, kiedy Reiłly wyprowadzał kobyłę ze stajni.
- Jesteś gotowa? - zapytał.
- Chyba tak. - Popatrzyła podejrzliwie na klacz.
- Daj spokój, chyba nie boisz się starej Tess, prawda? Jest równie
łagodna, jak koń na biegunach. Po prostu się z nią zaprzyjaznij. Uwiel-
bia, kiedy siÄ™ jÄ… drapie po szyi.
Casey ostrożnie wyciągnęła rękę, aby podrapać szyję klaczy. Tess
zadrżała.
- O rany, ona naprawdę to lubi. - Tym razem już odważnie pokle-
pała konia.
- Oczywiście, że tak. Poznajcie się ze sobą, a ja przyprowadzę Jo-
wisza. - Zniknął w stajni i po chwili wyprowadził stamtąd dużego gnia-
dosza.
- Znasz już Jowisza - powiedział.
52
S
R
- Tak, ale nigdy nas oficjanie nie przedstawiono. Chociaż... chy-
ba lepiej, żebyśmy znali się tylko z widzenia.
- Pozwól, że ci pomogę - Matt roześmiał się i podsadził Casey.
Potem dosiadł Jowisza i powoli ruszyli przed siebie.
Na niebie pojawiło się stado kanadyjskich gęsi. Trawa na prerii
uginała się łagodnie przy każdym podmuchu wiatru. Kobieta przymru-
żyła oczy i popatrzyła przed siebie. W oddali widniały postrzępione
wierzchołki gór, już teraz pokryte śniegiem.
- Dobrze, że wzięłam ze sobą szkicownik - powiedziała cicho.
- Oto słowa prawdziwego artysty.
Miała wrażenie, że pod tym co powiedział, kryje się zgorzknienie i
ironia, ale zanim zdążyła go o to zapytać, odezwał się ponownie.
- Czy malujesz również pejzaże? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl