[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chcę porozmawiać z twoją matką.
- Yvette, czy mogę ci przynieść coś do picia?
Suzanna pogładziła chłopca po policzku.
- zapytała uprzejmie.
- Idz z Jenny do kuchni. Ciocia Coco tam jest.
- Och, skoro jesteś tak miła. Brandy?
Bax lekceważąco kopnął Freda.
- Oczywiście. Bax?
- I zabierzcie te cholerne kundle.
- Podwójna whisky.
W drzwiach pojawiła się drobna brunetka.
Podeszła do barku z napojami i napełniła kieliszek
- Cheri? - zapytała śpiewnie.
oraz szklankę. Zdawało jej się, że dostrzegła
- Yvette? Przepraszam, nie zauważyłam cię
w oczach Yvette przepraszający błysk zażenowania.
wcześniej.
- Dobrze, Bax, w takim razie opowiedz mi, co siÄ™
Francuzka tylko pomachała rękami.
stało.
- To ja bardzo przepraszam, rozumiesz, takie
- To stało się już parę lat temu, gdy nie wiadomo
zamieszanie. Zastanawiałam się tylko... Bax, bagaże
z jakiej przyczyny doszłaś do wniosku, że nadajesz
dzieci?
siÄ™ na matkÄ™.
- Niech szofer je przyniesie -rzucił niecierpliwie.
- Bax - odezwała się Yvette i natychmiast obe
- Nie widzisz, że jestem zajęty?
rwała za swoje.
Suzanna poczuła coś w rodzaju współczucia dla
- Wyjdz na taras. To prywatna rozmowa.
dziewczyny.
A więc to się nie zmieniło, pomyślała Suzanna,
- Niech zostawi je w holu. Może wejdziesz do
zaciskając ręce. Yvette potulnie przeszła przez salon
salonu... Dzieci, idzcie do cioci Coco. Bardzo siÄ™
i zniknęła za szklanymi drzwiami.
ucieszy, że już wróciliście.
- W każdym razie ten mały eksperyment powi
Chłopiec i dziewczynka poszli, trzymając się za
nien wybić jej z głowy myśl o posiadaniu dziecka
ręce, a psy pobiegły za nimi.
- mruknÄ…Å‚ Bax.
- Czy możesz mi poświęcić kilka minut... - zaczął
- Eksperyment? - zdumiała się Suzanna. - Chcesz
Baxter, rzucając okiem na jej strój roboczy. - Skoro
powiedzieć, że wakacje z dziećmi miały być eks
już skończyłaś swoje fascynujące zajęcia-dokończył
perymentem? !
złośliwie.
- Miałem swoje powody, aby zabrać je ze sobą.
- W salonie - powtórzyła, odwracając się do
Ale ich barbarzyńskie maniery to twoja sprawka. One
niego plecami. Wiedziała, że najważniejsze to za
nie mają pojęcia, jak należy się zachowywać w miejs
chować spokój. Coś spowodowało, że Baxter zdecy
cach publicznych. Zresztą w prywatnych też nie.
dował się zmienić plany i przywiózł dzieci do domu
349
348
W ogóle nie potrafią kontrolować swojego zachowa
- Nic im o tobie nie opowiadam - rzekła, ziryto
nia. Kiepsko je wychowałaś, Suzanno, chyba że
wana na siebie.
chodziło ci o to, by mieć w domu dwoje rozpusz
- Naprawdę? W takim razie skąd wiedzą, że mają
czonych bachorów.
przyrodniego brata w Oklahomie?
- Nie będę wysłuchiwać takich rzeczy we włas
Aha, więc o to chodzi, pomyślała Suzanna, usiłując
nym domu - oburzyła się Suzanna, podchodząc
zebrać myśli,
bliżej. - Nic mnie nie obchodzi, czy dzieci od
- Brat Megan O' Riley ożenił się z moją siostrą.
powiadajÄ… twoim standardom, czy nie. ChcÄ™ wie
W tej sytuacji nie udałoby się zachować tajemnicy,
dzieć, dlaczego je przywiozłeś wcześniej.
nawet gdybym chciała.
- W takim razie słuchaj - warknął Bax i popchnął
- A tobie przydarzyła się znakomita okazja, żeby
ją na krzesło. - Twoje kochane dzieci nie mają
wycierać sobie usta moim nazwiskiem! - warknął
pojęcia, jak powinni się zachowywać Dumontowie.
i znów ją popchnął.
W restauracjach wrzeszczały na cały głos, podczas
- To ich przyrodni brat i dzieci go zaakceptowały.
jazdy ciągle marudziły, a gdy je upominałem, obra
Są jeszcze za małe, by zrozumieć, jakie świństwo
żały się albo odszczekiwały. Musiałem się wstydzić
zrobiłeś jego matce.
przed znajomymi za ich zachowanie.
- To moja sprawa - zazgrzytał zębami Baxter.
Suzanna z wściekłości zapomniała o lęku. Zerwała
Pochwycił ją za ramiona i tym razem pchnął na
się z krzesła i wykrzyknęła:
ścianę. - Nie daruję ci tych żałosnych prób zemsty.
- Inaczej mówiąc, po prostu zachowywały się jak
- Zabierz te ręce - wycedziła Suzanna, ale on jej
dzieci! Przykro mi, Baxter, że pokrzyżowały ci plany,
nie puścił.
ale trudno oczekiwać od pięcio- czy sześciolatka, by
- Zabiorę, kiedy będę chciał.
w każdej sytuacji przestrzegał form towarzyskich. Tym
Suzanna nie ugięła się pod jego spojrzeniem.
bardziej że one same nie wybierały sobie tej sytuacji.
- Nie możesz mnie już zranić.
Zmusiłeś je do wyjazdu. One cię prawie nie znają.
- Nie licz na to. Dopilnuj, żeby dzieci zachowały
Bax zakołysał w dłoni szklanką z whisky.
wiadomość o tym bękarcie dla siebie. Jeśli ta sprawa
- Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że jestem
znów wypłynie, gorzko tego pożałujesz,
ich ojcem, ale ty dopilnowałaś, by nie żywiły do mnie
- WynoÅ› siÄ™ z mojego domu razem ze swoimi
żadnego szacunku.
grozbami.
- Nie, to ty tego dopilnowałeś.
- Z twojego domu? - syknÄ…Å‚ Baxter, zaciskajÄ…c
- Czy myślisz, że nie wiem, co im o mnie opowia
rękę na jej gardle. - Nie zapominaj, że ten dom należy
dasz? Słodka, bezbronna Suzanna! -prychnął wście
jeszcze do ciebie tylko dlatego, że nie chciałem
kle. Suzanna odruchowo cofnęła się o krok.
zawracać sobie głowy taką rozsypującą się ruiną.
351
Spróbuj mnie odepchnąć, a w mgnieniu oka znaj
Podeszła do Baxtera, opierając się na lasce, i mó
dziesz się w sądzie. I tym razem nie daruję. Dzieciom wiła dalej:
przydałaby się dobra szkoła z internatem w Szwaj - Jeśli jeszcze raz dotkniesz kogokolwiek z mojej
carii. I znajdą się tam, jeśli nie będziesz uważała na to, rodziny, to pożałujesz, że się w ogóle urodziłeś. Mogę
co mówisz. zrobić z tobą wszystko, co ty chciałbyś zrobić z nami,
Zobaczył błysk w jej oczach, ale nie był to lęk, i jeszcze więcej. Jeśli masz co do tego jakieś wątp
którego oczekiwał, lecz furia. Suzanna podniosła liwości, to nazywam się Colleen Theresa Calhoun.
dłoń do góry, ale zanim zdążyła wymierzyć cios, Mogę cię dwa razy kupić i sprzedać.
jakaś ręka szarpnęła za kołnierz Baksa i rzuciła go na
W pomiętym garniturze, z jedwabną chusteczką
podłogę. Suzanna w milczeniu patrzyła, jak Holt
przy nosie, Baxter wyglądał żałośnie. Colleen przy
jeszcze raz podniósł jej byłego męża do góry i cisnął
jrzała mu się ze wstrętem i ciągnęła:
nim o stół, a potem dołożył cios w policzek.
- Bardzo jestem ciekawa, co gubernator twojego
- Holt, nie... - zawołała i rzuciła się przed siebie, by stanu, który zresztą jest moim synem chrzestnym,
go powstrzymać, ale ktoś mocno pochwycił ją za rękę. powiedziałby, gdybym wspomniała mu o tym zajściu.
- Zostaw go - powiedziała ciotka Colleen, ponuro Zauważyła, że Baxter dobrze ją zrozumiał, i poki
wała głową z satysfakcją.
zaciskajÄ…c usta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]