[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ukląkł i zebrał je z powrotem.
 Kto grał na pianinie?  zapytał ogłupiały Franklin.
 Nikogo nie widziałeś?  odparł Lloyd.
Franklin podszedł bliżej i zajrzał za pianino. Podniósł firanki i również za nie zajrzał.
Potem całkiem zdezorientowany popatrzył na Lloyda.
 Czy to ty grałeś na pianinie?
 Nie  odrzekł Lloyd.  Nie widziałeś jej& tej kobiety w kwiecistej bluzce?
Bardzo powoli Franklin potrząsnął głową.
 Nie widziałem nikogo. Nikogo tu nie było.
Lloyd popatrzył z ukosa na Tony ego Expressa, lecz ten wciąż jeszcze siedział po
turecku na podłodze, z głową odrzuconą nieco w tył jak Stevie Wonder, kołysząc się na
pośladkach i nucąc coś pod nosem. Lloyd czytał o bramach percepcji i niedosiężnych
poziomach odmiennych rzeczywistości, na które od wieków potrafili się przenosić indiańscy
szamani, lecz po raz pierwszy doświadczył tego w tak intensywny i emocjonalny sposób na
własnej skórze. Jął się zastanawiać nad tym, kto tu właściwie kogo doświadczał, oraz nad
tym, czy gdyby kiedykolwiek Tony Express odzyskał wzrok, cała reszta świata nie popadłaby
przez to w ślepotę.
Rozdział 23
 Muszę iść z wami  nalegała Kathleen.  Jeżeli oni mają Toma, to po prostu
muszę.
 Zdajesz sobie sprawę, jakie to może być niebezpieczne?  powiedział Lloyd, choć
od początku wiedział, że nie uda mu się przekonać jej, by została w domu.
 Wcale nie bardziej niebezpieczne niż pozostanie tutaj  sprzeciwiła się Kathleen.
 Spójrz tylko, co zrobili z Lucy.
 W porządku  zgodził się Lloyd. Trudno było dyskutować.
Wczoraj zdecydowali się nie szukać innej kryjówki, gdyż wszyscy byli zmęczeni,
Kathleen zaś wciąż jeszcze nie doszła do siebie po przeżytym szoku. W zamian za to każdy
po kolei trzymał wartę, na wypadek gdyby Otto lub Helmwige przyszli tu ich śladem.
Lloydowi z największą trudnością udało się wyperswadować Kathleen wezwanie
policji. W końcu Lucy została zamordowana i Tom zniknął, a nie było żadnej gwarancji, że
ich hymn wywrze na salamandrach jakikolwiek efekt. Lloyd mógł się opierać w tej kwestii
jedynie na słowach Celii& i na urywku rozmowy podsłuchanej przez Franklina. Było całkiem
możliwe, że Celia go okłamała, tak samo jak w niemal wszystkich innych sprawach, i że
Franklin po prostu opacznie zrozumiał słowa Ottona.
Pomimo to wzięli ze sobą dwie powielone kasety z Wagnerowskim hymnem  na
wypadek gdyby jedna z nich została stracona lub przejęta  a ich plan polegał po prostu na
nadaniu go przez system głośników Teatru Miejskiego na zakończenie spektaklu.
 Banalne, człowieku  zauważył Tony Express.  Wszystko, co musimy zrobić, to
wparować na przedstawienie operowe, przeznaczone wyłącznie dla zaproszonych gości,
uniknąć spalenia żywcem, pomajstrować przy sprzęcie hi fi salamander, dać nogę przed ich
gniewem, uratować chłopca Kathleen, wezwać gliny, sprawić, by uwierzyły, że nie jesteśmy
całkowicie trzepnięci  i bingo.
 W twoich ustach brzmi to rzeczywiście prosto  odparował Lloyd.
Zadzwoniwszy do Teatru Miejskiego, dowiedzieli się, że wieczór operowy zaczyna się
o dziewiątej, a kończy o północy.
 Ale bardzo mi przykro, proszę pana, wstęp jest wyłącznie za zaproszeniami, a nie
ma już wolnych miejsc.
Spędzili cały dzień na odpoczynku, chodzeniu z kąta w kąt i nerwowym oglądaniu
telewizji. Lloyd oddałby wszystko za drinka, lecz postanowił oprzeć się pokusie. Usiadł w
kuchni i przypatrując się, jak Kathleen robi dla wszystkich kanapki, popijał wodę mineralną
Perriera ze szklaneczki o brzegu obtoczonym w soli i z kawałkiem limony, co razem miało
stanowić bezalkoholową tequilę.
Zdawało się, że Kathleen, odkąd odkryła w garażu spalone zwłoki siostry, straciła
wiele ze swej defensywności. Pozostał jej jednak trzezwy praktycyzm i skłonność do krycia
się ze swymi uczuciami. Lecz gdy Lloyd przyglądał się jej w świetle popołudnia, w dalszym
ciągu widział bijący od niej blask kobiecości. Te ruchy pełne gracji, ten łagodny i ponętny
wyraz twarzy.
Nigdy do tej pory nie traktował żadnej kobiety jak przyjaciółki  nie kochanki, lecz
sprzymierzeńca. Nigdy nie miał okazji cenić kobiety za to, że była sobą. Stanowiło to
zaskakujące i zupełnie nowe doświadczenie, które, dziwna rzecz, sprawiło, że nie myślał już
tyle o Celii ani o uczuciach, jakie niegdyś dla niej żywił.
Lloyda i Kathleen łączyła ta sama więz, jaka jednoczy mężczyzn udających się
wspólnie na łowy. Oboje nienawidzili Ottona i Helmwige oraz ich rasy panów. Co więcej,
oboje żywili tę samą potrzebę zemsty. Oboje łaknęli jej tak bardzo, że nieomal odczuwali ból
fizyczny, jak przy głodzie narkotyków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl