[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co to takiego? - zawołał do Gerego, zwiększając prędkość gondoli do maksimum i
kierując ją w stronę J2.
- Nazywa się je szarym legionem - odparł przerażony wilk. - One nie znają litości.
- To żywe stworzenia czy tylko fantomy?
- %7ływe istoty, które władcy uczynili złymi.
Ram zaczął szukać swego obezwładniającego pistoletu, nie było go jednak na swoim
miejscu.
- Wypróbowywałem go w J1 - stwierdził w poczuciu winy. - I tam musiałem go odłożyć,
zanim przeszedłem na pokład J2. Wygląda na to, że to nie jest mój najlepszy dzień.
- Widocznie myślałeś o czymś innym - uśmiechnął się Heike.
A więc stało się. Myślenie o Indrze sprawiło, że Ram zapomniał o swej
odpowiedzialności za grupę. Doszło więc do tego, czego tak bardzo się obawiał.
- Czy ty masz taki pistolet, Heike?
- Nie, ale mam coś równie skutecznego. Pozwól mi się zająć tymi latającymi istotami.
Wyciągnął z kieszeni kawałek liny i poprosił Rama, by otworzył dach tak, by on sam mógł
wyjść na zewnątrz. Ram, który zaraz rozpoznał linę elfów, usłuchał, lecz niechętnie.
Wrogów było wielu, a Heike tylko jeden. Straszydła nadlatywały prędko, były już niemal
tuż nad nimi. Ram mógł zaglądać im w oczy, a raczej osobliwe ślepia, w których widniała
żądza mordu i bezwzględność. Widział też coś w rodzaju ostrych jak szydło włóczni,
które wyłaniały się spod podniesionych skrzydeł. Wyglądało to zaiste przerażająco.
Wilki i Ram patrzyli, jak Heike staje na rufie gondoli, by stawić czoło napastnikom
nadlatującym od tyłu. Choć pełnym gazem starali się odlecieć od przeciwników,
makabryczne skrzydlate upiory były jeszcze szybsze. A może te wielkie szarobiałe
54
włochate płaszczyzny, które klaskały w powietrzu przy każdym ruchu, wcale nie były
skrzydłami? Może to ręce, a raczej łapy?
Wielka gromada znajdująca się wyżej opadała w dół na podobieństwo olbrzymich
płatków śniegu. Mniejsza grupa składała się z siedmiu napastników, teraz Ram widział to
już dokładnie. We wściekłym pędzie obniżały się, mocno bijąc skrzydłami. Oba wilki
skuliły się, niemal oszalałe ze strachu, momentami błyskały tylko białka ich oczu. Ram
zastanawiał się, czy Heike zdaje sobie sprawę z tego, co go czeka. Z tymi zjawami
najwyrazniej nie było żartów.
Nagle Heike zniknął. Trójka w gondoli poderwała się wystraszona, lecz Ram zaraz pojął,
że Heike przyjął postać ducha. Ram usiadł sztywny, zdrętwiały ze strachu, nic nie mógł
teraz zrobić dla Heikego.
Dwa potwory były już na dole. Wypięły dolną cześć ciała i skierowały włócznie, w istocie
będące żądłami, ku wilkom. Rozległ się trzask, gdy żądła przebiły dach gondoli. Wilki
przetoczyły się na bok i dzięki temu uniknęły pierwszego ataku.
Nikt nie widział, co robi Heike. On jednak nie zachowywał się biernie, jednym
błyskawicznym ruchem okręcił sznurem elfów wszystkie siedem bestii. Musiał wskoczyć
między nie, poruszać się tam i z powrotem, lecz wreszcie udało mu się pochwycić drugi
koniec sznura. Pociągnął go mocno i napiął.
Ram widział, jak siedem potwornych olbrzymich ptaków, zjaw, czy co też to było, nagle
tłoczy się jeden przy drugim, aż szary pył z ich skrzydeł wiruje w powietrzu. Istoty wydały
z siebie przerazliwy krzyk, a Heike znów pojawił się na rufie gondoli. Potwory, nie mogąc
poruszać skrzydłami, zaczęły opadać w dół niczym olbrzymia ciężka gruda, a wielkie
stado nad nimi zatrzymało się, zdumione i wystraszone. Dzięki temu Ram zyskał czas
niezbędny do skierowania gondoli w stronę J2, którego widzieli już w dole w tej  dolinie
gnoju , jak nazwał ją Armas.
Schwytane bestie stanowiły jednak wielkie obciążenie dla gondoli, więc Heike zrzucił je
na ziemię. Na jego życzenie sznur elfów się rozplatał i Heike spokojnie czekał, aż
skurczy się i z powrotem przybierze poprzednie rozmiary zwykłego kawałka sznurka.
Sznur elfów, jak wiadomo, ma tę zaletę, że potrafi zrobić się akurat tak długi, jak tego
trzeba.
Po chwili wahania wielkie stado przystąpiło jednak do ataku. Ram nie miał żadnej
łączności z J2, lecz jego przyjaciele śledzili dramatyczny przebieg wydarzeń i wiedzieli
dokładnie, co należy robić. Luk pomieszczenia, w którym parkowała gondola, został w
porę otwarty, wystarczyło wjechać. Gondola zawadziła przy tym co prawda o ścianę, ale
zaraz luk zamknął się za nią, a uskrzydlone potwory uderzyły w pancerz J2 z taką siłą,
że cały pojazd się zatrząsł.
Przy pomocy przyjaciół załoga gondoli wydostała się z pojazdu. Tich natychmiast
przystąpił do naprawy dachu, w którym pojawiły się dwie paskudne dziury. %7łądło przebiło
także jedno z siedzeń.
- Cóż za straszliwa broń! - westchnął Tich, gdy Ram opowiedział mu, w jaki sposób
powstały uszkodzenia. - Dobrze, żeście się wykręciły, wilki, ale dlaczego one rzuciły się
na was, a nie na Rama, który przecież kierował gondolą?
55
- Jesteśmy zbiegami - odparł Freke. - Możemy okazać się bardzo niebezpieczni dla
władców Gór Czarnych, jeśli uda się nam uciec.
- Najwidoczniej już zdążyłyście wzbudzić ich zaniepokojenie - uśmiechnął się Faron. -
Ale teraz sądzę, że powinniśmy się bronić. Te stwory są niebezpieczne dla naszego
drogiego J2.
Prawdą było to, co powiedział. Straszydła rzuciły się na Juggernauta z wielką energią i
mogły wyrządzić prawdziwe szkody. Ich żądła wydawały się sporządzone ze stali, z taką
siłą usiłowały wbić się w J2. Potwory wybierały określone punkty i atakowały je wspólnie.
Dolg stał przy jednym z okien i patrzył prosto w parę złośliwych okrągłych oczu.
Przyglądał się skrzydłom monstrualnych owadów, grubym, ozdobionym pięknym
szarobrunatnym wzorem.
- To są prządki! - zawołał. - Zciślej mówiąc barczatki, nocne motyle o mocnych
szczękach. Te tutaj przypominają trochę barczatki sosnówki.
- Prządki nie mają chyba żądeł? - zaprotestował Armas.
Freke wyjaśnił:
- W istocie, są to małe ćmy, dorosła postać gąsienic, z którymi zetknęliście się wcześniej.
No cóż, może nie takie małe, ich skrzydła mogą mieć rozpiętość kilkunastu centymetrów.
Teraz władcy odmienili ich wygląd i zaopatrzyli w żądła, ale te ćmy i tak potrafią być [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl