[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie miała czasu na przyzwoitą kampanię reklamową,
na własne próby i błędy. W każdej chwili podejmowała
ryzykowne i, niestety, trudne do odwołania decyzje.
Ze zmęczenia i pośpiechu przestała nawet myśleć
o Joelu.
Pierwszy tydzień okazał się morderczy. Nie korzys
tała nawet z bentleya, gdyż noc zastawała ją w biurze
przy pracy. Carol i Alan zawiadamiali codziennie
sekretarkę, że w Haven Bay wszystko w porządku.
W czasie opracowywania nowej ramówki pozwalała
sobie na długie telefoniczne rozmowy z Zacharym,
radziła się w sprawie różnych szczegółów, pytała
0 jego doświadczenia. Głównie jednak opierała się na
opinii szefów poszczególnych działów i dochodziła
z nimi do porozumienia.
Zwolnieni z poprzedniej dyscypliny i bardziej
ROZBITKOWIE
104
ortodoksyjnej szkoły myślenia o telewizji, chętnie
pozwalali sobie teraz na własną krytykę i ciekawe
pomysły, skrzętnie dotąd skrywane dla świętego
spokoju. W połączeniu z najlepszymi koncepcjami
Tiffany, po długich rozmowach i teoretycznych
przymiarkach, powstawała oryginalna hybryda, którą
w normalnych warunkach wprowadzano by na wizję
stopniowo i ostrożnie. Tiffany nie miała czasu. Musiała
decydować i mieć pewne wyniki za miesiąc. Wszystko
to razem zakrawało na szaleństwo.
W następnym tygodniu puszczono promocje nowo
ści, oczywiście w reklamowym opakowaniu. Popular
ność wzrosła, zapanował ostrożny optymizm, co w ża
den jednak sposób nie przesądzało sprawy. Miarodajne
mogły być dopiero wyniki z dwóch następnych tygodni.
Odbył się wielki generalny remont. Niektóre pozycje
nadawały się do gruntownej przeróbki, inne po prostu
zdjęto. W audycjach dziecięcych za dużo było pusto
słowia, a za mało humoru. Wiadomościom brakowało
depesz ze świata... i tak dalej.
Niezmienną sympatią cieszył się tylko jeden program:
Goście Samanthy Redman", nadawany codziennie
po głównym dzienniku. Rasowa gwiazda telewizyjna,
ulubienica publiczności, przeprowadzała w nim błys
kotliwe wywiady z osobistościami życia publicznego.
W trzecim tygodniu eksperymentu wydarzyło się
nieszczęście. Samantha w drodze do pracy, na wieczor
ne nagranie, została ciężko ranna w wypadku samo
chodowym. Kiedy fatalna wiadomość dotarła do
studia, było o wiele za pózno na szukanie zastępstwa.
Gordon West, realizator audycji, wyrywał sobie
dosłownie włosy z głowy.
- Do licha! Wypuścić taką rybę! Ganialiśmy za
panem Pattersonem od tygodni. Samantha chciała
dać mu prawdziwy wycisk. Nie zostałaby po tym
świętym Franciszku" mokra plama!
ROZBITKOWIE 105
Tiffany podzielała jego frustrację. Wywiad z Neilem
Pattersonem miał być prawdziwą bombą. Podejrzany
od dawna o sprzeniewierzenie milionów dolarów
z publicznych funduszy charytatywnych, wydawał się
nieuchwytny. Kokietował publiczność swoją troską
o biednych i pokrzywdzonych, oskarżał prasę o znie
sławienie i pokazywał czyste ręce. Samantha Redman
gotowa była na oczach telewidzów zburzyć wizerunek
dobroczyńcy ludzkości i udowodnić mu oszustwo.
- Zapowiadaliśmy ten wywiad we wszystkich ga
zetach. Ludzie czekają przyklejeni do telewizorów
- jęczał Gordon. - Nie dostaniemy tego skurczybyka
po raz drugi! Przeleciał nam koło nosa.
- Ja to zrobię - powiedziała Tiffany bez za
stanowienia, odruchowo, jakby nie było innego wyjścia,
niż usiąść za sterem opuszczonego okrętu. Robiła
wywiady, ale nie tej klasy, nie tak trudne. Słowo się
rzekło...
Gordon przełknął jej decyzję bez słowa. Wydawał
się teraz podwójnie przerażony. Pozbierał się jednak
natychmiast i udzielił Tiffany wszelkich fachowych
wskazówek.
O wpół do siódmej zasiadła z Neilem Pattersonem
przed kamerami. Był szczupłym, szpakowatym panem
po pięćdziesiątce, pewnym siebie i swojego uroku.
Tiffany wyliczyła z podziwem w głosie wszystkie
fundacje dobroczynne firmowane jego nazwiskiem.
Dawała mu fory, widząc rosnące zadowolenie na jego
twarzy. Patterson był kutym na cztery nogi politykiem,
żyjącym z umiejętności przekonywania ludzi do
najróżniejszych rzeczy. Tiffany - nieznaną przypad
kową dziennikarką. Zapowiadała się walka słonia
z mrówką.
Mówił gładko i potoczyście. Na każde pytanie miał
gotową odpowiedz. Nieprawda, że brakuje milionów
dolarów z funduszu, którym zarządzał. Dokumenty
106 ROZBITKOWIE
zginęły w pożarze. Nie z jego winy. Finansowe
rozrachunki były tak skomplikowane, że nikt nie
odtworzy ich z pamięci.
Rozmowa wiodła donikąd.Tiffany zaczęła niemal
podziwiać Neila Pattersona, przemawiającego jak
gorliwy członek komitetu parafialnego, za jego
niezwykłe umiejętności. Jeżeli ten człowiek rzeczywiście
popełnił ciężką defraudację, ona tego nie udowodni.
Może Samantha miała w zanadrzu jakiś haczyk?
W każdym razie telewidzowie spodziewali się krwawego
starcia dwóch lwów, a nie mdłej pogawędki. Poczucie
klęski tak ją przygnębiało, iż ledwie się mogła skupić
na układaniu kolejnych nudnych pytań.
Wobec zbyt łatwego zwycięstwa Neil Patterson nie
ukrywał pogardy dla przeciwnika. Zbaczał z tematu,
zaczął reklamować loterię dobroczynną, cytując
z pamięci wszystkie dane i rewelacyjne zyski.
- Nadzwyczajne... - mruczała Tiffany, zmuszając
się do złośliwego uśmiechu. - Nie spotkałam jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]