[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz widział, że sam będzie musiał dużo czasu spędzać w biurze. Co do punktu drugiego...
Rok wcześniej pół miliona marek było astronomiczną sumą i pozwalało mieć pewność, że
tylko osoby wypłacalne podejmą działalność na tym polu. Dzisiaj pół miliona marek to był
istny śmiech.
- Nikt nie zaktualizował kwoty! - wrzasnął Paul i tupnął ze złością przy wystraszonych
cieślach, którzy już zaczęli zrywać półki ze ścian.
Ciekawe, czy ten urzędnik nie wolałby paru gotowanych szynek - pomyślał
rozbawiony. - Przynajmniej miałby z tego jakąś korzyść.
ROZDZIAA 23
CI%7Å‚ARÓWKA BYAA ODKRYTA, TOTE%7Å‚ NOCNY WIATR SMAGAA TWARZE dwudziestu ludzi, którzy jechali
na platformie.
Niemal wszyscy milczeli skupieni na tym, co siÄ™ za parÄ™ minut stanie. Brunatne
koszule nie bardzo ich chroniły przed chłodem, lecz nie zważali na to, zwłaszcza że
niebawem będą mieli okazję do woli rozruszać zdrętwiałe członki.
Jürgen pochyliÅ‚ siÄ™ do przodu i zaczÄ…Å‚ postukiwać paÅ‚kÄ… w metalowÄ… podÅ‚ogÄ™
platformy. Przywykł tak robić od pierwszej wyprawy, kiedy towarzysze z oddziału spoglądali
na niego sceptycznie. SA, oddziały szturmowe partii narodowosocjalistycznej, były
organizacją dla zahartowanych weteranów wojennych, ludzi z klas niższych, którzy ledwie
potrafili bez zająknienia przeczytać na głos zdanie. Toteż gdy dołączył do nich taki wytworniś
- syn barona na dokładkę! - natychmiast poczuli się zobowiązani wykluczyć go ze swego
grona. Kiedy Jürgen po raz pierwszy wykorzystaÅ‚ podÅ‚ogÄ™ ciężarówki w charakterze bÄ™bna,
jeden z towarzyszy wskazał nań palcem i zawołał:
- Wysyłasz depeszę do baronowej, młody?
Pozostali wybuchnęli złośliwym śmiechem.
Tamtej nocy się zawstydził. Tej natomiast, gdy zaczął stukać w podłogę ciężarówki,
pozostali czym prędzej poszli w jego ślady. Początkowo rytm był wolny, miarowy, wyrazisty,
uderzenia idealnie zgrane. Jednakże w miarę jak ciężarówka zbliżała się do celu - do gospody
w pobliżu dworca głównego - przyspieszał, aż stał się szybkim ogłuszającym werblem, od
którego wszystkim wezbrała w żyłach adrenalina.
Jürgen siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. Dużo go kosztowaÅ‚o zdobycie ich zaufania, ale teraz czuÅ‚, że
wszystkich ma w garści. Kiedy blisko rok wcześniej po raz pierwszy wysłuchał mowy Adolfa
Hitlera i z miejsca zwrócił się do sekretarza partii, wyrażając chęć wstąpienia do NSDAP,
jego przyjaciel Krohn nie posiadał się z radości, wielce się jednak rozczarował, gdy kilka dni
pózniej Jürgen postanowiÅ‚ doÅ‚Ä…czyć do SA.
- Do diabła, co ty masz wspólnego z tymi brunatnymi gorylami? - zdumiał się. - Jesteś
inteligentny, mógłbyś zrobić karierę polityczną. A opaska na oku... jakby rozpuścić właściwe
pogłoski, mogłaby się stać twoją wizytówką. Moglibyśmy mówić, że straciłeś oko, broniąc
Ruhry.
Syn barona nie poszedł na to. Pod wpływem irracjonalnego impulsu podjął decyzję,
lecz na poziomie podświadomości jego czyn był zdecydowanie logiczny. Pociągała go
brutalność właściwa paramilitarnemu ramieniu partii narodowosocjalistycznej, grupowe
poczucie dumy i bezkarność w stosowaniu przemocy. Nie od razu zaakceptowano go w
oddziale, musiał ścierpieć morze zniewag i wyzwisk, jak baron Cyklop czy jednooka
ciota .
Wystraszony Jürgen przestaÅ‚ odgrywać twardziela, na jakiego pozowaÅ‚ wÅ›ród kolegów
w szkole. Ci tutaj byli naprawdę twardzi i gdyby tylko spróbował coś na siłę, natychmiast
zwarliby szeregi. Pozyskiwał zatem ich szacunek powoli, demonstrując na każdym zebraniu
beznamiętny brak skrupułów.
Zgrzyt hamulców zmieszał się z donośnym stukotem pałek. Ciężarówka zatrzymała się z
ostrym szarpnięciem.
- Wysiadka! Wysiadka!
Brunatne koszule stłoczyły się w tylnej części platformy. Dwadzieścia par czarnych
butów załomotało na mokrym bruku. Jeden z SA-manów pośliznął się w kałuży brudnej wody
i Jürgen wsparÅ‚ go ramieniem, aby siÄ™ nie przewróciÅ‚. NauczyÅ‚ siÄ™, że tego rodzaju gesty
procentujÄ… dodatkowymi punktami w oczach towarzyszy.
Lokal, przed którym stali, nie nosił żadnej nazwy, na drzwiach wymalowano tylko
słowo GOSPODA i obok czerwony bawarski kapelusz z piórkiem. Komórka partii
komunistycznej często organizowała tutaj zebrania i teraz właśnie jedno z nich dobiegało
końca. W środku siedziało około trzydziestu osób, słuchając prelekcji. Na zgrzyt hamulców
ten i ów uniósł niespokojnie głowę, lecz było już za pózno. Gospoda nie miała tylnego
wyjścia.
Weszli gęsiego z łomotem i rumorem. Przerażony kelner przycupnął pod ladą, kiedy
pierwsi zaczęli chwytać ze stołów kufle i talerze i ciskać nimi nad kontuarem, celując w lustra
i półki zastawione butelkami.
- Panowie, co robicie?! - zawołał niski człowieczek, bez wątpienia właściciel gospody.
- Rozwiązujemy nielegalne zebranie - z wrednym uśmiechem odparł dowódca
oddziału SA, występując naprzód.
- Panowie nie majÄ… prawa!...
Dowódca dobył zza pasa pałkę, wymierzył cios w brzuch gospodarzowi, który z
jękiem upadł na podłogę, poczęstował go jeszcze paroma razami, po czym odwrócił się do
swoich ludzi.
- Do roboty!
Jürgen ruszyÅ‚ pierwszy. Zawsze tak robiÅ‚, a w krytycznej chwili dyskretnie cofaÅ‚ siÄ™ o
krok, aby kto inny znalazł się na pierwszej linii narażony na strzał, pięść lub cios nożem. Broń
palna była zakazana w Niemczech, jednakże wielu weteranów wojennych zachowało pistolet
należący do ekwipunku albo zdobyty na wrogu.
Ramię przy ramieniu posuwali się szeregiem w głąb sali. Przerażeni komuniści łapali,
co im wpadÅ‚o w rÄ™ce, i rzucali w nich. Towarzysz obok Jürgena oberwaÅ‚ w twarz szklanym
dzbankiem i zachwiał się na nogach. Podtrzymali go idący z tyłu i kto inny zajął jego miejsce
w pierwszym rzędzie.
- Skurwysyny! Idzcie pieprzyć swojego Führera! - wrzasnÄ…Å‚ chÅ‚opak wystrojony w
skórzany kaszkiet, chwytając w ręce ławę.
Znajdowali się w odległości niecałych trzech metrów, w zasięgu sprzętów, i w tej
wÅ‚aÅ›nie chwili Jürgen udaÅ‚ potkniÄ™cie, by naprzód wyszedÅ‚ towarzysz idÄ…cy w drugim
szeregu.
W samą porę. Aawy poleciały w stronę brunatnych koszul, rozległ się jęk i SA-man,
który zajÄ…Å‚ miejsce Jürgena, runÄ…Å‚ na ziemiÄ™ z rozbitÄ… gÅ‚owÄ….
- Gotowi? - ryknął dowódca oddziału. - Hitler und Deutschland!
- Hitler und Deutschland! - rozległo się chórem.
Obie grupy równocześnie rzuciły się na siebie niczym na znak dany przez jakiegoś
arbitra. Jürgen zrobiÅ‚ unik przed dryblasem o wyglÄ…dzie mechanika, który na niego ruszyÅ‚, i
wymierzył mu cios w kolana. Mechanik się zachwiał, a inni natychmiast bez litości zaczęli go
okładać pałkami.
Jürgen parÅ‚ do przodu. PrzeskoczyÅ‚ przez wywrócone krzesÅ‚o i kopniakiem posÅ‚aÅ‚ stół
na starszego człowieka w okularach, który padł na ziemię, pociągając mebel na siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]