[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będziesz z nim miała wówczas żadnych kłopotów.
Aby nie mieć kłopotów, powinna chłopakowi odebrać wszystkie szkolne
przywileje, myślała z uporem, ale po chwili uspokoiła się. Nie, wówczas
miałaby znacznie więcej problemów z Billym.
- Wezmę twoją sugestię pod rozwagę - odparła tonem podobnym do tego,
RS
49
jakiego używał jej ojciec, gdy nie miał ochoty przyjąć rady swojej
wszystkowiedzÄ…cej sekretarki.
Jace wyraznie się rozbawił.
- Na pewno. Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnaś pomyśleć.
Podniosła na niego pytający wzrok.
- O czym mianowicie?
- Wiesz co? Gdy tak na mnie patrzysz, mam wrażenie, że brakuje ci tylko
diamentowej tiary i tronu, z którego mogłabyś wydawać rozkazy.
Alexis poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.
- Co... co chcesz przez to powiedzieć?
Jace postąpił krok do przodu.
- Hej, nie chciałem cię zdenerwować. Chodzi mi tylko o to, ze kiedy
chcesz, potrafisz spojrzeć w bardzo wyniosły sposób.
Odetchnęła z ulgą.
- Nauczyciele szybko siÄ™ tego uczÄ…. A teraz powiedz mi, jakÄ… jeszcze radÄ™
masz dla mnie? - Starała się, by nie zabrzmiało to tak, jakby z góry
odrzucała wszystkie jego propozycje.
Zlustrował ją wzrokiem.
- Ten kostium... No cóż, wygląda ładnie, ale dżinsy byłyby równie dobre.
Alexis omal nie wybuchła śmiechem. Nazwanie kostiumu od Charlesa
Piccarda ładnym" było niemal profanacją.
- Chciałam wyglądać profesjonalnie.
- I bezkompromisowo.
Do tej pory Alexis udawało się jakoś zachować spokój, ale teraz czuła, że
cierpliwość ją opuszcza.
- Ważne jest to, jak wyglądamy - powiedziała. - Dzięki temu ludzie
wierzą, że wiemy, co robimy - stwierdziła rzeczowym tonem. - Kiedy
spotykasz się ze znajomymi, też ubierasz się w specjalny sposób, prawda?
Tym razem Jace roześmiał się w głos.
- Nie. Dżinsy i wysokie buty w zupełności mi wystarczają, podobnie jak
pozostałym farmerom. Zajmujemy się prowadzeniem rancz, a nie
przebierankami. Ważniejsze jest dla nas to, jak uchronić nasze stada od
RS
50
wilków, które znów pojawiły się w tej okolicy.
Alexis poczuła się zakłopotana. Tak bardzo była zajęta
przygotowywaniem się do pracy w szkole i tym, co jeszcze ma zrobić, że
niewiele myślała o wyzwaniach, jakie niesie za sobą praca farmera w
tutejszych górach. Stwierdziła ze smutkiem, że tak niewiele wie o tym, jak
żyje i pracuje Jace.
- Masz rację - powiedziała cicho. - Dziękuję, że wpadłeś, ale zapewniam
cię, że ze wszystkim daję sobie radę. Z Billym też. Oczywiście zastanowię
się nad tym, czy pozwolić mu trzymać węże w klasie. I jeszcze jedno.
Możesz mi wierzyć, że naprawdę wiem, jak się ubierać na różne okazje.
- Zwietnie. - Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. - Jest jeszcze jedna
sprawa. - Zatrzymał się i spojrzał na nią z niepewną miną.
- Co takiego? - spytała, przygotowana na dalszą krytykę jej zachowania,
ubioru, pracy... w ogóle wszystkiego.
Jace potarł brodę wierzchem dłoni.
- Udało mi się powstrzymać Gila i Rocky'ego od składania ci wizyt przez
ostatnie dziewięć dni, ale nie sądzę, żeby ten stan trwał długo.
- Tak?
- Czy w takim razie nie przyszłabyś do nas na kolację?
- Zaprosiłeś ją na kolację? - spytał z niedowierzaniem Gil.
- Naprawdę to zrobiłeś? - Rocky miał równie zdumioną minę.
- Naprawdę - potwierdził Jace, utwierdzając się w przekonaniu, że popełnił
straszliwą gafę. Kiedy obiecywał ich rodzicom, że da im pracę i zaopiekuje
się nimi do czasu, aż staną się mężczyznami, nie przypuszczał, że będzie
musiał leczyć ich ze szczenięcej miłości do nowej nauczycielki.
Zaprosił Alexis w poniedziałek. Dziś był piątek. Przez cały miniony
tydzień jego uczucia przypominały wahadło huśtające się między czarną
rozpaczą a radosnym oczekiwaniem. Blizniakom powiedział o zaproszeniu
dopiero dziś, gdyż w przeciwnym razie zupełnie nie nadawaliby się do
pracy.
Gil i Rocky spojrzeli na siebie.
- Ale dlaczego? Powiedziałeś przecież, że zwolnisz nas, jeśli tylko
RS
51
pomyślimy o tym, by zaoferować jej pomoc.
Jace uznał, że jest to jedyny sposób, by powstrzymać obu młodzieńców
przed składaniem Alexis nieustannych wizyt.
- Ma wystarczająco dużo pomocników - powiedział. W rzeczywistości nie
miał pojęcia, czy Alexis potrzebuje pomocy, a jeśli tak, to jakiej.
Bezpośredni kontakt miały z nią należące do rady szkolnej kobiety.
Składały mu sprawozdania, które najczęściej dotyczyły tego, jak świetnie
Alexis była ubrana. - Jednak jesteśmy najbliższymi sąsiadami i powinniśmy
bliżej ją poznać, niezależnie od tego, że będzie tutaj tylko przez kilka
miesięcy.
Patchettowie wpatrywali się w niego bez słowa.
Jace, który od lat się nie zarumienił, teraz poczuł, że policzki mu
czerwienieją. Wymówka, której użył, aż porażała naiwnością, ale obaj
bracia najwyrazniej bardzo chcieli w nią uwierzyć. Liczyło się tylko to, że
znów ujrzą uwielbianą boginię.
Uśmiechnęli się, ale po chwili Rocky zrobił zmartwioną minę.
- Czy to oznacza, że będziemy musieli coś ugotować?
- Ja ugotuję - odparł Jace, odwracając z zakłopotaniem wzrok.
- Ale przecież umiesz tylko przygotować jajka na bekonie i stek. A to już
jadła - stwierdził rezolutnie Gil.
- W takim razie zrobię steki. Ty upieczesz ziemniaki, to przecież nic
trudnego. A ty - wskazał na Rocky'ego - przygotujesz sałatę... i jakiś sos.
- %7łartujesz? Nie wiem, jak zrobić sos do sałaty.
- W takim razie zadzwoń do matki i spytaj ją - poradził mu. - Idę teraz
wziąć prysznic i się przebrać.
Kiedy wyszedł, w kuchni zapadła cisza. Gil i Rocky musieli przemyśleć
to, co przed chwilą usłyszeli od Jace'a. Perspektywa wspólnej kolacji bardzo
ich ucieszyła, choć każdy z nich wolałby spędzić z Alexis kilka chwil sam
na sam.
Po chwili na schodach rozległo się dudnienie ciężkich butów. Na wyścigi
rzucili się do łazienki, niemal tratując przy tym schodzącego po schodach
Jace'a
RS
52
Pokręcił głową i poszedł do swojego pokoju. Na szczęście miał oddzielną
łazienkę z własną termą, bo przeciwnym razie musiałby się kąpać w zimnej
wodzie.
Wyjął z szuflady czyste, choć pomięte majtki. Nigdy nie prasował ubrań.
Ważne, aby były czyste, reszta nie miała znaczenia.
Podszedł do szafy i szeroko otworzył drzwi.
Zaprosił Alexis na kolację. No tak. Popatrzył z powątpiewaniem na
wiszące w szafie koszule. Przeważały te, które nosił na co dzień do pracy.
Było też kilka białych, z których jedna nie wyglądała najgorzej, jeśli nie
liczyć niezręcznie przyszytego guzika. Był prawie pewien, że ma gdzieś
parę zupełnie nowych dżinsów.
To, co powiedział Alexis o tutejszym sposobie ubierania się, rzeczywiście
było prawdą. Dżinsy i wysokie buty w zupełności mu wystarczały. Rzadko
wyjeżdżał gdzieś dalej niż do pobliskich miasteczek po zakupy, zresztą
najczęściej wysyłał tam Gila i Roeky'ego. Przyjaciele i sąsiedzi często z
niego żartowali, ale Jace zdecydowanie był domatorem. Kochał swoje
ranczo i nie lubił go opuszczać.
Pomimo surowego wychowania, jakie otrzymał, i przekonania ojca, że
wszystko, nawet żonę, należy poświęcić pracy, Jace nie znienawidził tego
miejsca. Jedyna kobieta, z którą był kiedyś związany, odeszła, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]