[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wygniecioną, tak jakby spał w ubraniu. Siedział na schodach prowadzących do jej mieszkania z
nogami skrzyżowanymi i wyciągniętymi przed siebie.
- Mówiłam ci, że mam dziś rano fizykoterapię. Jego wzrok przesunął się z jej twarzy na laskę, a
pózniej na jej stopę.
- Pomóc ci wejść po schodach?
Ogarnięta paniką potrząsnęła głową. Sam jego widok sprawiał, że ledwie była w stanie panować
nad sobą. Gdyby znalazła się w jego ramionach, jej samokontrola nie wytrzymałaby tej próby.
Zrobiła krok do przodu lecz zastąpił jej drogę. - Nie zaprosisz mnie do środka?
- O co chodzi, Paul? - zapytała Ze znużeniem. - Nie zmieniłam zdania w ciągu nocy.
- A ja tak.
Wstrząśnięta, otworzyła szeroko oczy. Nadzieja zaczęła rosnąć w jej duszy, ale została bardzo
szybko przesączona przez filtr zdrowego rozsądku. Jeśli nawet miał zamiar zaproponować jej
małżeństwo, to nie wyglądał na uszczęśliwionego. Jej palce zacisnęły się na lasce.
_ Co chcesz przez to powiedzieć?
_ Chcę byśmy żyli ze sobą.
Wszystkie jej nadzieje rozsypały się jak domek z kart. %7łycie ze sobą oznaczało bycie razem, ale nie
pociągało za sobą zobowiązań, jakich oczekiwała.
_ Paul, to nie jest to. Chcę czegoś więcej niż tymczasowego związku. Nie mogłabym tak po prostu
żyć z tobą, to godzi we wszystko, w co wierzę. Pod pewnymi względami jestem kobietą lat
dziewięćdziesiątych, ale w głębi duszy należę jeszcze do czasów sprzed pół wieku, gdy takie
głupstwa jak wierność i legalny związek były normą a nie wyjątkiem.
_ Byłbym ci oddany pod każdym względem! Czy to nie wystarczy?
To jedno małe słówko było być może naj trudniejszym słowem, jakie musiała kiedykolwiek
wypowiedzieć.
- Nie.
Trzasnął zaciśniętą pięścią w balustradę.
_ Czego więc, u diabła, ode mnie chcesz? Daję ci wszystko: miejsce u mego boku, w moim łóżku i
w moim życiu. Byłbym ci wierny, nikt inny nie byłby dla mnie ważny i tego samego oczekiwałbym
od ciebie. %7łylibyśmy razem aż do końca życia. Jeśli nie chciałabyś mieszkać w hotelu, moglibyśmy
znalezć jakieś inne miejsce, gdzie czułabyś się lepiej.
Ciągle jej jeszcze nie rozumiał. Zamieszkałaby z nim nawet w szałasie; gdyby tylko zgodził się
spełnić postawiony przez nią warunek. Nie liczyło się dla niej, gdzie będą żyli, liczyło się - jak.
Małżeństwo było, według niej, jedyną możliwą kontynuacją ich znajomości.
Nie czuła się na siłach ciągnąć tego dłużej. Był tak blisko niej, że mogła go dotknąć, a jednocześnie
tak daleko, gdy chodziło o to, co najważniejsze.
- Każde z nas chce czegoś innego - mimo wysiłków nie mogła opanować drżenia głosu. -
Zostawmy to po prostu tak jak jest.
- Trzymaj tę laskę - lekkim ruchem podniósł ją z ziemi i wniósł na górę. Postawił ją tam,
przytrzymał za ramiona i wycisnął na jej ustach pocałunek, którego namiętna siła pomieszana była
z rozpaczÄ….
- Nie chcę cię stracić, Meredith - powiedział z ustami na jej ustach. - Już teraz łączy nas więcej niż
innych ludzi przez całe życie i kawałek papieru tego nie zmieni.
Jego palce zacisnęły się na jej ramionach, niemalże sprawiając ból. Raz jeszcze przywarł ustami do
jej warg, po czym puścił ją nagle, odwtócił się i zbiegł ze schodów przeskakując po dwa stopnie.
Znalazłszy się na dole, zatrzymał się i podniósł głowę.
- Jeśli zmienisz zdanie - wiesz gdzie mnie szukać.
Oniemiała z bólu patrzyła, jak znika za rogiem; pózniej wyciągnęła klucze i chwilę mocowała się z
zamkiem u drzwi. Znalazłszy się wreszcie w swoim pokoju, opadła ciężko na krzesło. Ivan
podszedł do niej, wycżuwając instynktownie, że potrzebuje teraz pocieszenia i wsparcia. Meredith
wyciągnęła rękę i pogładziła go po łbie: potem wtuliła twarz w jego futro i pozwoliła wreszcie
popłynąć długo wstrzymywanym łzom.
10
Paul siedział w swoim biurze. Nie zapalał światła i w pokoju panował niemal zupełny mrok. Tam,
na dole, jego klub rozbrzmiewał głośną muzyką; wszystkie stoliki były zajęte, a pieniądze płynęły
do kasy nieprzerwanym strumieniem. Zakochani patrzyli sobie w oczy, czule obejmujÄ…ce siÄ™ pary
snuły się po parkiecie. Gwar i śmiech rozbawionych gości Rogue's Den współzawodniczył z
dzwiÄ™kami muzyki. Odzyskane pieniÄ…dze SpoczywaÅ‚y bezpiecznie na ban¬kowym koncie, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]