[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiadomo kiedy wylądowaliśmy na tylnym siedzeniu jej auta.
- Ale byłeś już wtedy żonaty z Millicent, prawda? - wtrąciłem. Wcale nie chciałem przesądzać sprawy, po
prostu nie byłem tego pewien. Ale wykrzywienie ust Rolly ego było dla mnie wystarczającą odpowiedzią.
- No cóż, zdarzył mi się ten jeden skok w bok.
- Zatem zrobiłeś skok w bok z Connie Gormley. Jak to się stało, że wylądowała martwa w przydrożnym
rowie?
- Kiedy... skończyliśmy i chciałem iść z powrotem do baru, zażądała pięćdziesięciu dolarów. Odparłem, że
gdyby była prostytutką, podałaby tę cenę, zanim wyszliśmy z baru, chociaż nie miałem pojęcia, czy
naprawdę sprzedaje się za pieniądze. Może po prostu potrzebowała tych pięćdziesięciu dolarów. W każdym
razie dałem jej do zrozumienia, że nie zamierzam zapłacić, na co odparła, że w takim razie upomni się o
swoje przy innej okazji, w moim domu, najlepiej od mojej żony.
- Jasne.
- Zaczęła nachalnie obściskiwać mnie przy samochodzie, więc się cofnąłem, a w zasadzie odskoczyłem, a
ona upadła i uderzyła głową w zderzak, i to wystarczyło.
- Uderzyła się śmiertelnie? - zapytałem.
Rolly przełknął ślinę.
- Widzieli nas inni ludzie. Klienci baru. Mogli zapamiętać, że byłem w towarzystwie Claytona.
Wykombinowałem więc, że jeśli wszystko będzie wskazywało, że została potrącona przez samochód, kiedy
szła poboczem autostrady, a w dodatku była pijana, nikt nie zacznie szukać faceta, z którym rozmawiała w
barze.
Pokręciłem głową.
- Terry, gdybyś był w mojej sytuacji, też byś uległ panice.
Kiedy powiedziałem Claytonowi, co się stało, wyczytałem z jego miny, że poczuł się jak gdyby schwytany w
potrzask, bo nie miał w ogóle ochoty rozmawiać z gliniarzami. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem, że
prowadzi podwójne życie i nie jest tym, za kogo się podaje. Dlatego wpakowaliśmy dziewczynę do
samochodu i przejechaliśmy kawałek dalej autostradą. Potem on przytrzymał ją tak, żebym mógł ją trafić
zderzakiem z dość dużą prędkością, a pózniej zepchnęliśmy zwłoki do przydrożnego rowu.
- Mój Boże - jęknąłem.
- Zapewniam cię, Terry, że każdej nocy nawiedzają mnie wspomnienia o tamtym zdarzeniu. To było coś
przerażającego.
Ale gdybyś się znalazł w mojej sytuacji, byłbyś wdzięczny losowi za takie rozwiązanie. - Pokręcił głową do
swoich myśli. - Clayton przysiągł, że nigdy nikomu o tym nie powie. Sukinsyn, nie dotrzymał słowa.
- Nie powiedział mi o tym - odparłem. - Wypytywałem go, lecz milczał jak zaklęty. Pozwól jednak, że zgadnę,
co było dalej. Nadeszła noc, podczas której Clayton, Patricia i Todd zniknęli bez śladu i nikt nie umiał
powiedzieć, co się z nimi stało, nawet ty. Wreszcie któregoś dnia, jakiś rok czy parę lat pózniej, odebrałeś
telefon.
- Dzwonił Clayton. I poprosił o rewanż. Nie wydał mnie w sprawie zabójstwa Connie Gormley, chciał więc,
bym teraz zrobił coś dla niego, żebym został kurierem, ogólnie rzecz biorąc. Przekazywał pieniądze. Chciał
je wysyłać na mój adres, pod numer konta albo specjalnie wynajętej skrytki pocztowej, skąd miałbym je
przekazywać Tess, podrzucać je do jej samochodu, wkładać do porannej gazety albo coś w tym rodzaju. -
Spojrzał na mnie. Gdy nie odpowiedziałem, dodał: - Chyba rozumiesz.
Tak się to potoczyło.
- Tymczasem ja, niczym skończony idiota - odparłem - powiedziałem ci o tym, co wyjawiła mi Tess. Podczas
wspólnego lunchu. Powiedziałem ci o pieniądzach, które dostawała. I o tym, że do dzisiaj przechowuje
koperty oraz ten jeden list, w którym została ostrzeżona, żeby nigdy nie próbowała dociec, kto jej podrzuca
te przesyłki, i nigdy nikomu o nich nie mówiła. I powiedziałem o tym, że mimo tych ostrzeżeń, zachowała go
do dzisiaj.
Rolly nie odpowiedział.
Postanowiłem więc podejść go z innej strony.
- Jak sądzisz, czy człowiek, który był gotów zamordować dwie osoby na życzenie swojej matki, mógłby
kłamać w sprawie tego, że nigdy wcześniej nikogo nie zamordował?
- Co? O czym ty mówisz, do diabła?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]