[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i nieoczekiwanych cierpień.
Opowieóiał mi też wiele nowin z kraju, które śleóił uważnie 
i był baróo pesymistycznie usposobiony: lękał się przede wszystkim
zwycięstwa  ślepych mazurów .  Ale to już nie należy do rzeczy;
dlatego nie będę o tym wspominał.
Henryk był ciekawy tych pamiątek, jakie sobie przywiozłem z Ta-
probane. Poprosiłem go więc do siebie, do hotelu.
Pojechaliśmy dorożką, gdyż Henrykowi dość trudno jeszcze by-
ło choóić, i pokazałem mu kolejno suknię, którą nosiłem na sobie
i materię, którą mi dano, a którą zamierzałem ofiarować kobietom
z mojej roóiny.
Dalej pokazałem mu różne klejnoty w złoto oprawne  i flaszkę
wina diamentowego  i słoik pastylek odżywczych.
Dałem mu jedną pastylkę do zjeóenia i stwieróił, że są baróo
podobne do tych, które robił Nirwid.
Kropla wina, zresztÄ… zmieszana z kieliszkiem dobrego Burgunda,
smakowała mu jako trunek boski  prawóiwa ambrozja. Znalazłszy
jakąś pustą flaszeczkę w swoim pokoju  wlałem mu trochę tego
wina, a nadto ofiarowałem mu parę pastylek.
Pokazałem mu również swoją i ri rdi ; pocałował ją wzruszo-
ny, był to miecz jakby Nirwida. Najbaróiej go zainteresowały butel-
ki, zawierajÄ…ce wodÄ™ nirwidialnÄ….
%7łal mi było, że przybyłem z tą wodą nieco za pózno dla Henryka:
woda ta bowiem ma, dla organizmu luókiego, a nawet dla astralów
(choć te prawie nie podlegają chorobom, chyba w stanie grzechu) 
naówyczajne własności lecznicze.
Jest przeciwgnilną, naczyniotwórczą, ożywiającą; cząstki ciała zgru-
chotane, rozproszone, poranione  gromaói, wyrównywau ², scala
u ² r n a  óiÅ› popr.: wyrównuje.
i Miranda 80
i leczy. Niewątpliwie ochroniłbym go od konieczności amputacji no-
gi.
Było po siódmej wieczorem, ale po zjeóeniu tej cudownej pastylki
nie mieliśmy apetytu, aby iść na obiad.
Poszliśmy do kawiarni  Closerie de Lilas koło obserwatorium,
góie trafiliśmy na wielu znajomych, po większej części wojskowych:
niektórzy nawet byli z grupy Fulminatów.
Zdumieni byli óiarskim wyglądem Henryka, wióąc, jak zwinnie
choói na swojej sztucznej noóe. Nie wieóieli, że to chleb i wino
z Republiki Słonecznej óiała w taki sposób.
Z górą tyóień przepęóiłem w Paryżu, zawsze czarującym, za-
wsze pełnym geniuszu twórczego. Tęskniłem jednak do Warszawy:
chciałem zobaczyć roóinę, chciałem się przyjrzeć nowym stosun-
kom powojennym, chciałem wreszcie zająć się poszukiwaniem Mi-
randy.
Zwróciłem się do mediumistów i okultystów paryskich; pisałem
również do Londynu. Ale Paryżanie nie znali zupełnie jej imienia
(co zresztą okazało się pózniej nieporozumieniem, gdyż znana tu była
pod innym przezwiskiem), choć media takie jak ona, to jest dema-
terializujące się przy materializacji widma  były im wiadome i nie-
raz tego roóaju doświadczenia robiono tu w Paryżu. Taką np. była
M-lle Esperance, Greczynka Aspropotamo, Angielka Daisy Hen-
derson, Murzyn z wyspy San Domingo, Hannibal Cezar Napoleon
de Bourbon de Bonaparte i rosyjskie medium Czajpopiwaj Samo-
warow.
Z Londynu odpisano mi natychmiast, że się tą sprawą zajmą i za-
wiadomią, skoro tylko ich dojóie jakakolwiek cenna informacja.
Uprzeóiłem ich, że wyjeżdżam niedługo do Warszawy i skoro tylko
stanę na miejscu, natychmiast prześlę im adres.
òiÄ™ki pomocy Henryka i paru innych osób otrzymaÅ‚em przejazd
w wagonie dyplomatycznym i po paru dniach dojechałem do nowej
granicy Rzeczypospolitej Polskiej. Rozumiecie, z jakim wzruszeniem
powitałem po tylu latach kraj roóinny, zwłaszcza wobec zmian, jakie
w nim niespoóianie poczyniła. Opatrzność.
W Zbąszyniu przeniosłem się z dyplomatycznego wagonu do zwy-
czajnego, co się okazało wielkim błędem. Pom3ając bowiem, że zmie-
niłem wspaniałą karocę na jakiś po Austriakach pozostały zdezelo-
wany furgon, inna jeszcze z tego wynikła baróo przykra dla mnie
historia.
Zrobiłem tę zamianę po prostu dlatego, że chciałem się zetknąć
z tym nowym człowiekiem, jakiego oczekiwałem w kraju po tak
gwałtownym i wyjątkowym przewrocie.
Istotnie baróo ciekawe rzeczy wióiałem tu dokoła, ale nie mam
zamiaru tych wrażeń wam opowiadać, gdyż wy to lepiej znacie ode
mnie.
Natomiast muszę wam powieóieć, co za przykrość mię dotknęła.
i Miranda 81
Ponieważ zmieniłem pociąg, odebrałem z bagażu swoją walizę
i dałem ją na bagaż za moim nowym biletem. Było to na granicy
prusko-polskiej, kwit mi wydano i spokojnie siadłem do wagonu.
Nazajutrz rano byłem w Warszawie. Poszedłem natychmiast po
odbiór swej skrzynki. Tragarz zaczął jej szukać: szukał kwadrans 
pół goóiny  goóinę; nie znalazł.
Zarząóający upewnił mię, że znajdą. Byłem jeszcze po południu,
by się o rzeczy dowieóieć  i znów nie ma rezultatu.
Poszedłem nazajutrz rano i jeszcze óiesięć razy: wszystko na próż-
no.
Zresztą baróo uprzejmie skargę moją zapisali  i p. naczelnik
obiecał mi, że uczyni wszystko,  co bęóie w jego mocy . W danym
razie gotowi mi są wypłacić indemnizację w sumie np. 10 000 marek.
Ale ja nie żądałem indemnizacji, tylko swojej skrzynki, w której były
skarby nieocenione.
òiesięć dni już m3a, odkÄ…d wróciÅ‚em do Warszawy. ByÅ‚em nawet
powtórnie na granicy, przypuszczając, że może moja skrzynka tam
pozostała, ale okazało się, że ją wysłano prawidłowo: jeżeli więc się
zawieruszyła, to na pewno w Warszawie, nie góie inóiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl