[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Za dwa tygodnie. - Za dwa tygodnie, pomyślał ponuro, Lidia
zniknie na zawsze z jego życia. Większość jej dobytku została
zapakowana w pudła i walizki. Ostatnio spędzali większość czasu u
niego. Tam przynajmniej nic nie przypominało mu o jej rychłej
wyprowadzce.
-I bardzo dobrze.
204
RS
- Mogłabyś się aż tak z tego nie cieszyć. - Skrzywił się urażony.
- Nie przyszło ci do głowy, że będę za nią tęsknił?
- Tylko mi nie mów, że ją poprosiłeś, aby została.
- Oczywiście, że nie. Nie mógłbym jej tego zrobić.
- A kto przed chwilą narzekał, że będzie tęsknić?
- Wcale nie... - Urwał, próbując zniżyć głos. - Wcale nie
narzekałem. Stwierdziłem tylko fakt. Nie prosiłem, żeby została, bo
byłoby to nie w porządku. Takie propozycje nie padają codziennie.
Byłaby niemądra, gdyby nie przyjęła tej posady, a ja musiałbym być
ostatnim draniem, żeby tego od niej wymagać. Nie żąda się od ludzi,
żeby zrezygnowali z marzeń.
- Ach tak, rozumiem. - Heather poprawiła sukienkę. -To bardzo
szlachetnie z twojej strony.
Pewnie, że szlachetnie, uznał Scott. Siostra nawet nie
przypuszczała, ile razy musiał się powstrzymywać, by nie zacząć
błagać Lidii, żeby nie wyjeżdżała.
- Całe szczęście, że nie wpadło ci do głowy, aby wyprowadzić
się na drugi koniec kraju razem z nią. To by dopiero był głupi pomysł.
Twoje miejsce jest tutaj, w Dallas. Nie zapominaj o tym. W końcu nie
jesteś przecież w niej zakochany. Nigdy nie miałeś problemów z
kobietami. Znajdziesz sobie następną. Może kiedy Lidia zniknie z
horyzontu, umówisz się wreszcie z tą koleżanką, o której ci mówiłam.
Julie, pamiętasz? Nikogo jeszcze nie ma. Jest przedszkolanką i
chociaż lubi swoją pracę, na pewno nie pozwoli, żeby to stanęło jej na
drodze do szczęścia. Czeka tylko na odpowiedniego mężczyznę, by
wyjść za mąż i założyć rodzinę...
205
RS
Dzięki Bogu, w tym momencie pojawiła się organizatorka
ceremonii i zakończyła wywód Heather. Tylko to powstrzymało
Scotta przed uduszeniem blizniaczki.
Nigdy w życiu nie słyszał takiego steku bzdur, nawet od siostry,
która bywała mistrzynią absurdu. Dlaczego więc wciąż rozbrzmiewały
mu w uszach te jej nonsensy? I dlaczego Heather tak dziwnie siÄ™ do
niego uśmiechała, jakby z rezygnacją?
- Jak wam poszło na próbie? - zapytała Lidia, przytulając się do
Scotta. Leżeli w zmiętej pościeli, próbując odzyskać siły. Nie zdążyli
nawet porozmawiać, kiedy wrócił do domu. Porwał ją w ramiona, gdy
tylko przekroczył próg. Chwilę pózniej wylądowali w łóżku.
- Długo to trwało i było okropnie nudno. Kazali nam po sto razy
powtarzać to samo.
- Tylko po to, żebyście nie pomylili się w najważniejszym
momencie.
- Tak, wiem, ale szczerze mówiąc, to zamieszanie wokół ślubów
trochę mnie śmieszy. Nie obeszłoby się bez całej tej pompy i nerwów?
Przysięga jest chyba tak samo ważna, jeśli złoży się ją podczas
skromnej ceremonii, prawda?
- Owszem, tyle że niektóre kobiety lubią to zamieszanie.
Nawinął sobie na palec pasmo jej włosów.
- Heather z całą pewnością lubi być w centrum zainteresowania.
- To mnie akurat specjalnie nie dziwi. Spojrzał na nią z góry,
opierajÄ…c siÄ™ na Å‚okciu.
- Cieszę się, że ze mną będziesz. Pomożesz mi przez to przejść.
- Niby jak?
206
RS
- Jeśli zrobię coś nie tak jak należy, rzucisz mi to swoje grozne
spojrzenie.
- Grozne spojrzenie?
-No wiesz, to belferskie. Zarezerwowane dla
niezdyscyplinowanych studentów.
Roześmiała się szczerze ubawiona.
- Gdybym wiedziała, że moje belferskie spojrzenia działają też
na ciebie, częściej bym ich używała.
- Wszystko, co robisz, na mnie działa. Chyba już o tym wiesz?
Mógłby przysiąc, że lekko się zarumieniła.
- Znów rozpieszczasz mnie komplementami. Pocałował ją w
czubek nosa.
- Po prostu stwierdzam fakt.
- Idę do. kuchni. - Usiadła na łóżku i sięgnęła po szlafrok. -
Muszę czegoś się napić. Przynieść ci wody?
- Pójdę z tobą.
Wciągnął spodnie i ruszył za nią na bosaka. W połowie drogi
przez salon potknął się o pudło i zaklął z bólu.
- Nic ci nie jest? - zaniepokoiła się Lidia.
- Musisz rozstawiać te graty po całym domu? W końcu ktoś
zrobi sobie krzywdÄ™.
Zatrzymała się niemile zaskoczona. Nigdy dotąd nie mówił do
niej takim rozdrażnionym tonem.
- Przepraszam. Postaram się przesunąć je bliżej ściany.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem na ciebie warczeć.
Następnym razem będę bardziej uważał.
207
RS
- Nic się nie stało. Jest bardzo pózno. Na pewno jesteś
zmęczony.
Wszedł do kuchni i wziął od niej szklankę z wodą.
- Nie tylko o to chodzi - wyznał szczerze. - Chyba po prostu nie
znoszę widoku tych pudeł, bo ciągle przypominają mi o tym, że
niedługo wyjeżdżasz.
Uciekła wzrokiem, udając, że pije.
- Będę za tobą tęsknił.
- A ja za tobÄ….
Spojrzał na nią uważnie, próbując wyczytać coś z jej twarzy.
Heather w jednym miała rację co do Lidii. Trudno było ją rozgryzć.
Tak skrzętnie ukrywała emocje, że on pewnie nigdy się nie dowie, co
naprawdę do niego czuje. Zdawał sobie sprawę, że Lidia ma
wątpliwości, ale to całkiem zrozumiała reakcja na radykalne zmiany w
życiu. Każdy na jej miejscu przeżywałby to samo. Przyznała
wprawdzie, że będzie jej go brakowało...
Nie cierpiał aż tak bardzo, kiedy zostawiła go Paula. Po jakimś
czasie pogodził się ze stratą i zaczął umawiać z innymi kobietami. Z
Lidią nie będzie tak łatwo. Zostawi po sobie ogromną pustkę, której
nikt nie będzie w stanie wypełnić.
Zlub Heather i Steve'a okazał się dokładnie taki, jak sobie
wymarzyła panna młoda. Po pięknej ceremonii odbyło się huczne
wesele z mnóstwem gości, wielką pompą i znakomitą kapelą.
Lidia nie uważała się za osobę przesadnie sentymentalną, lecz
kiedy państwo młodzi składali przysięgę, poczuła, że wilgotnieją jej
208
RS
oczy. Po prostu się cieszę, że są tacy szczęśliwi, tłumaczyła sobie w
duchu. I wcale im nie zazdroszczÄ™.
Podczas przyjęcia Scott nie odstępował jej na krok. Doskonale
się bawili, szczególnie gawędząc z jego przyjaciółmi, choć oboje
woleliby, żeby pytania o jej nadchodzący wyjazd nie padały aż tak
często.
- Jesteś już spakowana? - zainteresował się Cameron, nie
zważając na krzywą minę Scotta.
- Prawie.
- Szkoda, że nie będziesz więcej wpadać na nasze spotkania.
- Ja też żałuję - odparła Lidia i uśmiechnęła się z sympatią.
- Ale czasem odwiedzisz Dallas?
- Oczywiście. Mam tu siostrę.
- Liczę na to, że i nas będziesz odwiedzać.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie była pewna, czy będzie
widywać Scotta. Nie rozmawiali o tym, czy po jej przeprowadzce
pozostaną w kontakcie. Oboje świadomie unikali tego tematu, jakby
im się wydawało, że problem sam się rozwiąże, jeśli będą go
wystarczająco długo ignorować.
- Chodzmy zatańczyć - przerwał im Scott, udowadniając tym
samym, że nadal nie ma ochoty myśleć o przyszłości.
Lidia poszła za nim, zdecydowana cieszyć się każdą spędzoną z
nim chwilą. Przecież tak niewiele ich już pozostało. Pod koniec
przyjęcia Heather odciągnęła Lidię na stronę.
- No i? - zapytała, promieniejąc radością. - Jak ci się podobało
moje wesele?
209
RS
- Bardzo. Było cudownie - odparła szczerze. - A ty wyglądasz
wprost zjawiskowo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]