[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Za pół godziny, za godzinę. Czekamy.
Mógłbym posłuchać?
Nie! szepnęła przerażona. Nie! Tutaj nie wolno nikomu przebywać. Mógłby
ktoś zobaczyć. Zaraz po rozmowie wyniosę panu notatki. Niech pan będzie spokojny. Ja
bardzo wiernie notuję. Pan zresztą sam zobaczy. Dziś jest gorący dzień. Przez trzy dni nikt do
niego nie dzwonił, a teraz on szuka kontaktu chyba z całym światem.
Czekam. Brunet w okularach przerwał rozmowę prowadzoną szybko, półgłosem.
Wycofał się do hotelowego baru.
Zanotowała: Paryż, godzina 19.30. Włączyła 41.
Paryż! Proszę mówić!
Paryż! Paryż! Paris! Paris! szło po linii, powtarzane wieloma głosami telefoni-
stek.
Halo! w Paryżu odezwał się kobiecy głos.
Halo! Czy to pani Andrzejewska? Mówi Arski, z Polski.
Co za niespodzianka, doktorze! Dzień dobry!
Pani Zofio, czy Jerzy jest w Paryżu? W domu?
W domu go w tej chwili nie ma.
Ale w Paryżu jest? Na pewno?
Ależ tak. Godzinę temu wyszedł. Wróci wieczorem. Czy coś się stało, panie dokto-
rze?
Nie, nic się nie stało. Mam do niego pewną sprawę... Pani Zofio, czy on się nigdzie
nie wybiera?
Do was, do Polski?
Nie. Nie do nas. W ogóle czy nie ma zamiaru wyjechać z Paryża, z Francji?
Miał jechać na urlop. Ale całkiem nieoczekiwanie zaproponowano mu jakąś dobrze
płatną robotę, a że my finansowo w tej chwili kiepsko stoimy, więc...
Co mu zaproponowano?
Coś w związku z tym międzynarodowym zjazdem naukowym...
Cooo?!!! Z jakim zjazdem?
Pan się dziwi? On też się dziwił, bo co ma architekt wspólnego z biologami? Ale
mają mu tak dobrze zapłacić...
Na miły Bóg! Jaki to zjazd?!
Ach, wie pan, cały Paryż się trzęsie, bo to chodzi o tę sztuczną kaczkę, wielka sensa-
cja, pan chyba słyszał?
...
Halo, panie doktorze!
...
Halo! Doktorze! SÅ‚yszy mnie pan?
Tak...
Proszę mówić głośniej, bo ja teraz nie słyszę!
Dobrze... postaram siÄ™... trochÄ™ siÄ™ zle czujÄ™...
Co mam powtórzyć Jerzemu?
%7łe... że go pozdrawiam... No i... Pani Zofio, nie mogę już dłużej rozmawiać. Napiszę
do Jerzego. W liście powiem mu, o co mi chodzi! Do widzenia!
Do widzenia, doktorze!
Do widzenia!
Na sekundę wyskoczyła z centralki. Przebiegła korytarz. Szpakowaty brunet siedział na
stołku w barze. Kiwnęła mu lekko głową i natychmiast wróciła do swej kabiny.
Po chwili zajrzał do centralki. Wręczyła mu karteczkę. Rozwinął zaraz i aż gwizdnął z
cicha!
Oczekuję dalszych telefonów mego wuja. Proszę mi sygnalizować. Będę siedział w
barze.
Pokiwała głową. Zwiatełka zapalały się jedno po drugim. Godzina największego nasile-
nia rozmów.
Zwiatełko! 41!
Proszę połączyć mnie z Warszawą. Numer 8-32-41. Ekspresowa.
AÄ…czÄ™!
Zanotowała: Warszawa, godzina 21 min. 03.
Czy to gabinet porucznika Brodzkiego? Tu mówi Arski?
Doktor Arski?!!!
Tak jest. Chcę mówić z porucznikiem Brodzkim?
Ależ na pana czekał porucznik Brodzki! Gdzie pan...
Proszę go prosić...
Nie ma go. Przed chwilą wyjechał.
O Boże! Dokąd?
Do Poznania.
Do Poznania?!!!
Pobiegła do baru. Brunet zameldował się do kabiny. Przeczytawszy notatkę z ostatniej
rozmowy poprosił:
Proszę i mnie teraz z kolei połączyć z Poznaniem. 504-37. Ekspresowa.
Droższa dziesięć razy.
Płacę. Proszę połączyć mnie na rozmównicę.
Tej rozmowy nie notowała, ale podsłuchiwała również.
Doktor Janusz %7Å‚ukrowski?
Przy telefonie.
Mówię w naszej, naszej sprawie. Poznaje mnie pan.
PoznajÄ™.
Sprawa przybrała dość nieoczekiwany obrót. Proszę natychmiast, jak tylko pan może
najprędzej, przyjechać do Warszawy. Na umówiony adres. Dobrze?
Będę mógł stąd wyjechać dopiero jutro po południu.
Zależy mi na tym, by pan wyjechał jutro rano. Jak najprędzej!
No...
Sprawa naprawdę ważna.
Dobrze! W południe będę w Warszawie.
Do zobaczenia!
Do widzenia pani. To za ekspresową. Proszę nadal notować rozmowy doktora
Arskiego. A ja siÄ™ do pani odezwÄ™ jutro lub pojutrze.
Telefonistka odetchnęła z ulgą.
Lepiej, jak pana tu nie ma.
Zwiatełko! 41!
Proszę mnie połączyć z portiernią.
AÄ…czÄ™.
Lux-hotel meldował się portier.
Mówię z pokoju czterdziestego pierwszego. Proszę mi podać najbliższy pociąg do
Poznania.
Do Poznania... Sekundę! Już patrzę! Przed godziną odjechał wieczorny. Najbliższy
jest w nocy. Druga pięćdziesiąt. Z Rzeszowa do Szczecina. Przez Poznań. Niestety zwyczaj-
ny.
Dziękuję!
Zwiatełko! 41!
Zanotowała: godzina 22 min. 30.
Miasto proszÄ™.
Ulokowała wtyczki.
Halo!
Panno Karusiu. Przepraszam, że tak pózno. Mówi Arski. Czy mógłbym się jeszcze
dziś z panią zobaczyć? Wyjeżdżam nagle. Na dwa, trzy dni.
Jestem gotowa.
Przyjdę do pani. Można?
Bardzo proszÄ™.
Będę za kwadrans. Taksówką.
Czekam.
Zwiatełko! 41!
ProszÄ™ portiera.
Lux-hotel .
Mówię z pokoju czterdziestego pierwszego. Proszę mnie obudzić o wpół do drugiej
w nocy. Wyjeżdżam. Proszę przygotować rachunek. I zamówić taksówkę na dworzec.
O wpół do drugiej! Zamówić taksówkę. Zanotowałem.
X
Poznań, środa, 19 czerwca
Porucznik Brodzki zle spał przez całą noc, a ściślej przez drugą połowę nocy, kiedy na
koniec wylądował na tapczanie w pokoju gościnnym poznańskiej milicji. Pociąg przybył do
Poznania około wpół do drugiej w nocy i tak Brodzki ani nie spał w wagonie, ani nie mógł
potem zasnąć już w łóżku. Był zmęczony, niespokojny, zdenerwowany. Atakowały go majaki
i marzenia. Ledwo zamykał oczy, a już podpływała doń twarz człowieka, którego miał za
chwilę, pewnie rano, ujrzeć, ale oto nagłe rozczarowanie: doktor, którego właśnie widzi, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]