[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tomaszu, ty jesteÅ› o mnie zazdrosny?
- A czy zazdrość mnie dyskryminuje jako mężczyznę? A może jako człowieka? Czy ty
nigdy nie byłaś zazdrosna o męża?
- Pewnie, że nie! Zazdrość to pycha!
- W taki razie jestem pysznym Tomaszem. Dobranoc pani.
I powiedziawszy to poszedłem schodami na swoje piętro. Jak na  pysznego" Tomasza
przystało, przekąsiłem coś jeszcze przed snem. Jedząc, myślami byłem przy Reginie i jej
dziwnej znajomości z Baturą. Zacząłem się nawet zastanawiać nad jej niedawnym
wprowadzeniem do mojej kamienicy - czy nie było to sprytnie zaaranżowaną zagrywką
Jerzego? Powinno wydać mi się to dziwne, że tak atrakcyjna kobieta, jaką bez wątpienia była
Regina, utrzymywała ze mną, starym kawalerem i dziwakiem, tę znajomość. Tak, to musiała
być gra! Kolejny raz Baturą udowodnił mi, że piękne kobiety są moją słabością. Zakpił sobie
ze mnie i ośmieszył mnie. Na całe szczęście szybko przejrzałem jego podstępny plan.
Wszystko dzięki temu, że byłem głodny.
Zaraz jednak przestałem myśleć o Reginie i Baturze. Zadzwonił telefon i wyrwał mnie
z zamyślenia.
- Szefie! - krzyczał Paweł. - Niech pan włączy telewizor. Szybko.
Na ekranie mojego czarno-białego telewizora ujrzałem, nie uwierzycie, naszego
nowego pracownika. Ależ tak! To był on - przylizany, wyprostowany, dumny i elokwentny.
Seweryn %7łmijewski. Sprawiał wrażenie, jakby obiektyw kamery był jego żywiołem. Ale to, co
usłyszałem z ust nieznośnego magistra postawiło mnie dosłownie na nogi. Kolega %7łmijewski
nie grzeszył skromnością i z właściwą sobie zarozumiałością głosił wszem i wobec w
publicznej telewizji, że to on złapał fałszerza portretów Wyspiańskiego. Zagotowało się coś w
moich wnętrznościach, gdy tak się chełpił swoją wielkością i sukcesem naszego
departamentu. Oczywiście ani słowem nie wspomniał o mnie i o Pawle! Z całą pewnością ten
człowiek pragnął zrobić na sprawie fałszerstwa w Muzeum Narodowym osobistą karierę.
Długo nie mogłem zasnąć z powodu wystąpienia kolegi %7łmijewskiego. Pomyślałem
sobie, że świat czasami jest zbyt okrutny dla ludzi skromnych.
ROZDZIAA PITY
%7Å‚MIJEWSKI R%7Å‚NIE GAUPA " TELEFON OD PANI MINISTER " MONIKA DONOSI
" TELEFON Z KOMENDY GAÓWNEJ " PROROK NA BARBAKANIE " KOGO
SPOTKAAEM NA PIWNEJ? " RUSZAMY ZA FIJAAKOWSKIM " WALDUZ I
DETEKTYW " W PODKOWIE LEZNEJ " POWRÓT " OBSERWUJ REGIN "
ZOSTAJ OJCEM, KAAMC I ZAZDROZNIKIEM
W piątek rano zebrał się w biurze cały nasz departament. Tego dnia Paweł i Seweryn
%7łmijewski nie pojechali do Komendy Głównej przeglądać akta pracowników Muzeum
Narodowego, gdyż uwaga policji i opinii publicznej skupiła się wyłącznie na schwytaniu
Bakszysza.
Seweryn %7łmijewski był albo doskonałym aktorem, albo należał do typów o
ograniczonej zdolności do samokrytyki. Nie spóznił się tym razem do pracy, ale wszedł do
biura krokiem gwiazdora, kpiąc sobie z ludzkich słabości. Na jego zadowolonej twarzy nie
było nawet cienia skruchy po tym, co wygadywał wieczorem przed kamerami telewizji, nawet
nasze pełne oskarżenia spojrzenia go nie zdeprymowały. Po prostu wszedł, zrobił sobie kawę i
usiadł na wolnym krześle jak gdyby nigdy nic.
- Rżnie głupa - szepnął mi na ucho zdegustowany Paweł.
%7łeby było śmieszniej, zadzwoniła pani minister. Zaczęła od informacji o
podwyższeniu nagrody za odzyskanie portretów Wyspiańskiego. Potem pogratulowała
złapania Bakszysza. Nie zdążyłem ochłodzić jej entuzjazmu, gdy poprosiła o rozmowę ze
%7łmijewskim. To do reszty mnie pogrążyło.
Rozmawiali pięć minut, podczas których nasz nowy pracownik wił się przy telefonie
jak jakiś padalec, a może bardziej stosownie byłoby napisać - jak żmija. Pewnie przyjmował
w tej chwili pochwały i pęczniał od nich niczym świeże ciasto od nadmiaru drożdży. Ale był z
niego też i niezły wazeliniarz. Gdy tylko udało mu się powiedzieć kilka słów, operował
wyłącznie ciepłymi słowami adresowanymi do pani minister.
Wnet skończyli rozmawiać. Usiadł na swoim miejscu i dalej popijał w milczeniu
kawę. Patrzyliśmy na niego ukradkiem, aż wreszcie nasz pełen oburzenia wzrok zwrócił jego
uwagÄ™.
- Panowie nic dzisiaj nie mówią? - zachrypiał.
To już był jakiś sukces w zmiękczaniu %7łmijewskiego.
- Po co? - burknął Paweł. - Robisz to lepiej. Mówienie to twoja specjalność.
- Ach, o to wam chodzi - klepnął się dłonią w czoło. - O ten występ w telewizji, tak?
Czy zle wypadłem?
- Nie wspomniałeś słowem o kolegach - oskarżał go Paweł. - A dłużej od ciebie tu
pracujemy.
- Wystąpiłem w imieniu naszego departamentu - bronił się. - Pan Tomasz nie lubi
mediów i rozgłosu, prawda? Zresztą najważniejsze, że fałszerz siedzi w areszcie. Bo wiecie,
mój stary ma znajomości w telewizji, więc postanowiłem wykorzystać media do popularyzacji
naszego departamentu.
- Nie uzgodniłeś tego ze mną - rzekłem obrażonym tonem. - Jestem wciąż dyrektorem.
Poza tym mówiłeś wyłącznie o sobie, kolego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl