[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Opowiedz, jeśli masz siłę. To bardzo ważne.
Zdobyła się na wysiłek i bełkocząc, jakby była pijana, opowiedziała o seledynowym
barwniku. Wspomniała też o proszku, który całkiem ją oślepił, i o tym, jak bardzo się boi
o swe płuca
- Wszystko będzie dobrze - uspokajał ją Johannes, wstydząc się w duchu swej
nieszczerości.
- Jak nazywał się ten mężczyzna?
- Magnus Pedersen. Powiedział, że jest geologiem, ale kłamał. W samolocie wyraznie
zalecał się do Ellinor, udawał, że mnie w ogóle nie zauważa. Jednak to na mnie
zastawiał sidła.
- Magnus Pedersen... Nazwisko na pewno jest fałszywe, ale to był Svarten, prawda?
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Zresztą sam mi powiedział.
Zapadła cisza. Johannes położył się na brzuchu i podjął kolejną desperacką próbę
zmniejszenia dzielącej ich odległości. Niestety, ostatnie trzy metry ołowianoszarej
wrzącej mazi były nie do pokonania.
81
Ellen znów ukryła twarz w dłoniach.
- Powiedz, Johannes, dlaczego nie możemy być przyjaciółmi?
Jej pytanie, zadane wprost, zbiło go całkiem z tropu.
- Nie pora o tym mówić - uciął krótko. - Teraz najważniejsze jest, by cię stąd wydostać.
- Ależ tak - powtórzyła z uporem. - Dlaczego nie możemy być przyjaciółmi?
- Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej! - odrzekł po chwili z goryczą.
- Czy naprawdę nie możesz zapomnieć o tym, że zadenuncjowałam twojego
podopiecznego?
- Wiesz doskonale, że przyczyna tkwi znacznie głębiej - odezwał się zniecierpliwiony. -
Wszystko zaczęło się dużo wcześniej.
Zwiesiła głowę, a wilgotne włosy opadły jej na twarz.
- Tak, od początku mnie nie lubiłeś.
- Ja? - zaśmiał się krótko. - Niech będzie, choć tak naprawdę to ty zaczęłaś.
Znów uniosła głowę. Usiłowała rozchylić powieki, by na niego spojrzeć, ale tylko jęknęła
z bólu i zasłoniła oczy dłonią.
- Nie rozumiem, o czym mówisz, Johannes. Czy masz na myśli ten wieczór, kiedy
mieliśmy się wybrać razem do kina?
- Właśnie - rzekł lodowatym tonem.
- Poznaliśmy się tego dnia. Przyjechałeś z Arildem do Siljar. Spotkaliśmy się w ratuszu...
- Przyszliśmy tam, żeby załatwić formalności związane z przeprowadzką. Arild miał
zacząć nowe życie. Czekaliśmy, by się spotkać z szefem wydziału socjalnego. Ty zaś
byłaś umówiona z kimś w sprawie wystroju auli, prawda?
- Tak, dobrze to pamiętam.
- Spotkaliśmy się na korytarzu, a ponieważ czas oczekiwania się wydłużał, rozgadaliśmy
się na dobre. To znaczy, głównie rozprawiał Arild... O tak, on był w tym dobry.
Ellen wróciła pamięcią do dnia, kiedy spotkała tych dwóch mężczyzn po raz pierwszy.
Niezwykle urodziwego blondyna, nieszczęsnego Arilda Lange, który z wyglądu tak
82
bardzo przypominał Olafa, i kuratora Arilda, policjanta o urzekających zielonych oczach.
Oczywiście wtedy nie wiedziała jeszcze, że Arild jest chłopakiem z marginesu, a
Johannes policjantem.
- Zaproponowałeś, byśmy się wieczorem wybrali we troje do kina. Wtedy jeszcze
potrafiłeś się uśmiechać, pamiętam doskonale, Johannes. Tak bardzo podobał mi się
twój uśmiech! Tyle że już nigdy pózniej nie widziałam go na twej twarzy.
- A czy to takie dziwne? Wiesz najlepiej, kto go zgasił.
- Nie, nie wiem - westchnęła żałośnie. - Czy zrobiłam coś złego? Wieczorem na
umówionym miejscu zjawił się tylko Arild. Byłam zawiedziona, nic nie pojmowałam.
- Nie pojmowałaś? - głos Johannesa znów ją zmroził. - A powinnaś!
- Tak, to prawda. Arild napomknął mi, że mnie... nie lubisz.
- Co on powiedział? - przerwał jej z niedowierzaniem.
- %7łe... że mnie nie znosisz. %7łe uważasz, iż jestem brzydką, odpychającą i... nadętą
pseudoartystką. Bardzo mnie to zabolało - zakończyła ze smutkiem.
Johannes z wrażenia stracił mowę.
Ellen zle odebrała jego milczenie i dodała:
- Arild postąpił nie fair, zdradzając twoje słowa, ale wtedy jeszcze...
- Arild! - z bólem w głosie wykrzyknął Johannes. - Jak mogłaś uwierzyć, że powiedziałem
coś takiego? Przecież to ty...
- Co ja? - spytała bezbarwnie.
Opary z wnętrza ziemi otuliły ją szczelnie i na moment znów znikła mu z oczu.
- Wyśmiewałaś się ze mnie - rzekł z goryczą w głosie. - Po południu spotkałaś Arilda i
szydziłaś sobie ze mnie. Nazwałaś mnie napuszonym samcem , którego, gdybyś tylko
chciała, owinęłabyś sobie wokół małego palca. Mówiłaś też, że chętnie byś się ze mną
zabawiła, żeby sprawdzić, jak daleko się posunę, gdyby nie to, że wzbudzam w tobie
obrzydzenie.
- Nie! - przerwała mu przerażona.
- Cóż, niezbyt przyjemnie usłyszeć echo własnych słów, prawda?
83
- Zwariowałeś? - wybuchła. - Wcale nie spotkałam Arilda po południu. Po wyjściu z
ratusza wróciłam do domu uradowana perspektywą miłego wieczoru! Nigdy, przenigdy
nie powiedziałabym o tobie takich rzeczy. Nie przyszłoby mi to do głowy. Polubiłam cię,
Johannes, dlatego twoje komentarze zraniły mnie bardziej, niż możesz pojąć.
Przez długą chwilę milczał jak grób.
- A więc to tak - wykrztusił w końcu. - Rozumiem cię doskonale, bo sam czułem się
podobnie. Kiedy cię poznałem, wiedziałem, że właśnie takiej dziewczyny pragnę, ale to,
czego dowiedziałem się od Arilda, tak bardzo mnie dotknęło, że kompletnie straciłem
radość życia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]