[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie. Nie zdołasz tego zmienić.
Będzie walczyć. Nie pozwoli odebrać sobie synka.
Zwłaszcza że siedzący obok mężczyzna nie przypominał tego, z którym spędziła kilka ostatnich
dni. Ten nowy był mroczny i przerażający.
- Każdy ma swoją cenę. Nawet ty, Holly.
W odpowiedzi mocniej przytuliła malca.
- Jesteś w błędzie. Przykro mi z powodu twojego nieszczęśliwego dzieciństwa i przykro mi, że
twoja matka oddała cię za pieniądze. Ale ja kocham mojego syna i nigdy go nie oddam. Nie masz
możliwości skłonienia mnie, żebym w ogóle o tym pomyślała.
Spojrzenie, jakim ją obdarzył, było twarde i nieprzejednane.
- To się jeszcze okaże - odparł.
Nie odzywali się już do końca drogi. Drago rozmawiał po włosku przez telefon, dopóki nie
znalezli się na płycie lotniska. Do tego czasu nerwy Holly były w strzępach.
L R
T
Z kim rozmawiał, co zamierzał? Nie miała pojęcia. Może z prawnikiem? Może umówili się, że
nie wpuszczą jej do samolotu? Wszystko było wielką niewiadomą, ale jednego była pewna: niezależnie
od okoliczności nie odda syna nikomu.
Kiedy dotarli do samolotu, polecił jej podać dziecko miło uśmiechniętej Sylwii, czekającej u
podnóża schodków, ale odmówiła kategorycznie.
- A jeśli się potkniesz i przewrócisz? - spytał szorstko.
- Dam sobie radÄ™.
Ruszyła w górę, obejmując dziecko jedną ręką, a drugą trzymając się metalowej poręczy. Drago
był tuż za nią, tak blisko, że czuła jego zapach przebijający się przez wszechobecną woń paliwa i nowy
dla niej zapach wnętrza maszyny.
Samolot był dużo większy niż ten, którym przylecieli do Nowego Jorku, a także bardzo
luksusowy. Wnętrze wykończono białą skórą, ciemnym drewnem i chromem. Jeden koniec kabiny
zajmował bar, był też telewizor, białe sofy i fotele. Mieli do dyspozycji dwie sypialnie i kilka łazienek.
Jedna z łazienek okazała się większa niż jej cała sypialnia w Nowym Orleanie. Całość
unaoczniła jej boleśnie możliwości, jakie dają pieniądze, a teraz cała ta moc mogła się obrócić
przeciwko niej. Jej umowa na pół miliona dolarów była tylko kroplą w morzu w porównaniu z tym,
czym dysponował Drago.
Holly ogarnął lęk. Co zrobi, jeżeli on zechce odebrać jej dziecko? Głuchy odgłos zamykanych
drzwi odrzutowca przeraził ją i nagle zapragnęła wydostać się na zewnątrz. Znalezć się z dala od tej
luksusowo wyposażonej maszyny, która miała ponieść ją nad oceanem do zupełnie nieznanego kraju.
Kiedy byli już bezpieczni w środku, oddała dziecko Sylwii, ale teraz nagle zapragnęła odebrać
je z powrotem. Ale Drago jej na to nie pozwolił.
- UsiÄ…dz i zapnij pasy. Za kilka minut startujemy.
- Chcę być z Nickym.
- Sylwia się nim zajmuje. Za to jej płacę.
- Opieka nad dzieckiem nie polega na płaceniu obcej osobie za zajmowanie się nim. Mój syn
mnie potrzebuje.
Spojrzał na nią w taki sposób, że nagle przestraszyła się, że przekroczyła jakąś granicę.
- Mój syn już zawsze będzie miał wszystko co najlepsze. Sylwia jest świetną opiekunką.
- Ale to ja jestem jego matką - nie dawała za wygraną Holly.
Kochała synka bezgranicznie i dbała o niego w miarę swoich możliwości, ale oczywiście na
bardzo wiele rzeczy nie było jej stać. Jednak była przekonana, że to właśnie matczyne uczucie jest dla
dziecka najważniejsze. Tylko czy ten arogancki bogacz jest to w stanie zrozumieć?
- Opieka nad dzieckiem to coś więcej niż pieniądze. Ja daję mu to, czego potrzebuje najbardziej:
uczucie i uwagÄ™.
L R
T
- Ach, tak. Tak jak wtedy, kiedy zostawiałaś go z sąsiadką i szłaś do kasyna? Jestem
przekonany, że dostawał mnóstwo uczucia i uwagi.
Poczuła się, jakby ją spoliczkował.
- Robiłam to, bo musiałam. Gdybyś mi pomógł, byłoby inaczej. Ale nie mogłam się z tobą
skontaktować. Bardzo jasno pokazałeś, że nie chcesz mnie więcej widzieć.
Zerwał się z siedzenia tak gwałtownie, że cofnęła się o krok.
- Chodziło mi o perfumy. Nie chciałem, żebyś się ze mną kontaktowała w sprawie perfum.
- Jak miałam ci powiedzieć o ciąży, skoro twoja sekretarka z zasady mnie z tobą nie łączyła?
Kątem oka zauważyła stewardesę kręcącą się po kabinie i uświadomiła sobie, że robią
przedstawienie. Odwróciła się więc, usiadła w jednym z foteli i zapięła pas. Policzki jej płonęły, nerwy
miała napięte jak postronki. Drżącymi palcami ściskała oparcie fotela.
Drago usiadł obok, choć mógł wybrać miejsce z dala od niej. Jego fatalny nastrój wisiał nad
nimi jak czarna chmura.
- Gdybyś rzeczywiście chciała - burknął - znalazłabyś sposób, żeby mi powiedzieć. - Ale ty
pozwoliłaś mi wierzyć, że to dziecko innego mężczyzny. %7łonatego mężczyzny, który cię zostawił w
biedzie. Wciąż mnie okłamywałaś i kłamałabyś dalej, gdybym nie odgadł prawdy.
- Nie mówiłam, że był żonaty. Ty tak przypuszczałeś...
- A ty nie zaprzeczyłaś! Co innego mogłem myśleć, skoro zachowywałaś się tak a nie inaczej?
Bałaś się pogubić w swoich kłamstwach.
Odwróciła się do niego.
- Rzeczywiście. Bałam się stracić szansę, którą mi dałeś. Bo gdybyś się dowiedział wcześniej,
mógłbyś zareagować tak jak za pierwszym razem i zostałabym z niczym. Ale teraz muszę myśleć
przede wszystkim o dziecku. A za nic nie pozwoliłabym ci go skrzywdzić.
Widziała, że ledwo się hamuje.
- A nie pomyślałaś, że mógłbym zareagować całkiem inaczej? Zwłaszcza kiedy opowiedziałem
ci o moim dzieciństwie?
- Na początku nie. Ale i tak bym ci powiedziała. Tylko wciąż miałam wrażenie, że to
nieodpowiedni moment.
Smagnął ją złym spojrzeniem.
- A niby dlaczego miałbym ci teraz wierzyć?
Oczy zapiekły ją, jakby sypnął w nie piaskiem.
- Rozumiem, że nie masz podstaw - szepnęła.
- Właśnie. - Odchylił się na oparcie, a samolot nabierał szybkości na pasie startowym. - Jeszcze
pożałujesz swojego milczenia, Holly Craig. Obiecuję ci to.
L R
T
ROZDZIAA DZIESITY
Wylądowali we Włoszech póznym wieczorem. Było już zupełnie ciemno i Holly nie miała
pojęcia, gdzie się znajduje. Chyba gdzieś czytała, że rodzina Di Navarra pochodzi z Toskanii. Nie
mogła spytać Draga, bo jechali oddzielnymi samochodami: on sam, ona z Sylwią i Nickym, co
stanowiło dużą ulgę po pełnym napięcia locie przez Atlantyk.
Jak tylko znalezli się w powietrzu i można było odpiąć pasy, Drago zniknął. Przeszedł na tył
samolotu i już się nie pojawił aż do chwili lądowania.
Dowiedziała się od stewardesy, że miał na pokładzie gabinet do pracy. Niestety wrócił tak samo
wściekły, jak wyszedł, więc nie było szansy zamienić z nim słowa.
Teraz mknęli przez noc, aż dotarli do okazałej rezydencji. Wokoło rosły parasolowate pinie i
krzewy bugenwilli.
Holly nie była nawet pewna, czy przywieziono ją do tego samego miejsca co Draga, dopóki nie
wysiadła i go nie zobaczyła. Wydał kilka poleceń, bagaże zostały wniesione do domu i w końcu
zniknął za drewnianymi drzwiami willi, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Nie pozostawało nic
innego, jak zapomnieć o miłych chwilach i szybko przystosować się do nowej rzeczywistości.
Zaprowadzono ją do dużego, narożnego pokoju, umeblowanego antykami. Były tam orientalne
dywany, lustra w pozłacanych ramach, mnóstwo sof i foteli. A także telewizor i wielkie poczwórne
łoże pod jedną ze ścian.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]