[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bierze prysznic. Czy panie zechcą zaczekać?
- Przybrała ton recepcjonistki w gabinecie stomatologa. Kątem oka spostrzegła wyraz
rozbawienia na twarzy swojej rówieśnicy.
- Chodz, Melisso. - Uderzając rękawiczkami w dłoń, pani Matthews ruszyła przed
siebie. - Poczekamy w salonie.
- Dobrze, ciociu Catherine - odrzekła młodsza kobieta, rzucając Foxy szelmowskie
spojrzenie.
Foxy podążyła za nimi w głąb domu. Próbowała nie rozglądać się na wszystkie strony;
w końcu Catherine Matthews nie musi wiedzieć, że ona, Foxy, zna jedynie kuchnię i
sypialniÄ™.
- Może się pani czegoś napije? - spytała starszą kobietę. Nagle pomyślała, że powinna
się przedstawić, ale wyniosłość i chłód pani Matthews jakoś nie sprzyjały prezentacji. -
Herbaty? Albo kawy?
- Nie. - Catherine położyła podłużną skórzaną torebkę na stole. - Czy Lancelot zawsze
prosi obce młode dziewczyny, aby zabawiały jego gości?
- Obawiam się, że nie wiem - oznajmiła uprzejmie Foxy, odruchowo prostując plecy.
- Niewiele czasu spędziliśmy na rozmowach o młodych dziewczynach.
- No tak. Przypuszczam, że to nie pani talenty krasomówcze pociągają mojego syna. -
Idealnie wypielęgnowanym palcem zaczęła bębnić o oparcie fotela. - Lancelot rzadko zadaje
się z dziewczyną ze względu na jej walory intelektualne. Muszę przyznać, że zazwyczaj nie
pochwalam jego gustu, ale tym razem po prostu brak mi słów.
- Powiodła po Foxy krytycznym wzrokiem.
- Gdzież on panią znalazł? Kim pani jest?
- Dziewczynką z zapałkami z Indianapolis - odparła Foxy, zanim zdążyła ugryzć się w
język.
- Lance zamierza mnie wyedukować, ucywilizować...
- Ani mi się śni - przerwał jej, wchodząc boso do salonu.
Ucieszyła się, że jest ubrany podobnie jak ona, w dżinsy i koszulkę. Pocałował ją
lekko w usta, po czym podszedł do matki, schylił się i cmoknął nadstawiony policzek.
- Witaj, mamo. Doskonale wyglądasz. A ty, Melisso... - kuzynkę również cmoknął w
policzek - jesteś jeszcze śliczniejsza niż poprzednim razem.
- Miło cię widzieć, Lance. - Melissa zatrzepotała rzęsami. - Jak wracasz do Bostonu,
miasto od razu ożywa.
- Uroczy komplement. - Posławszy kuzynce uśmiech, popatrzył na matkę. - Zapewne
wiesz o moim przyjezdzie od pani Trilby?
- Owszem, wygadała się. - Catherine założyła nogę na nogę. - Trochę to denerwujące,
kiedy matka dowiaduje się od służby o tym, gdzie jej syn przebywa.
- Nie złość się na panią Trilby. Przypuszczalnie sądziła, że wiesz, kiedy wracam.
Zresztą zamierzałem do ciebie zadzwonić pod koniec tygodnia.
Przyglądając się swojej teściowej, Foxy przypomniała sobie, co jej Lance powiedział:
że Bardetto wie to niezwykle uprzejmi i kulturalni ludzie. Hm, może.
- Pewnie powinnam być ci wdzięczna, że w ogóle zamierzałeś się odezwać... -
Catherine przeniosła spojrzenie z Lance'a na Foxy - zważywszy, że jesteś zajęty swoim
gościem. - Ponownie utkwiła wzrok w synu. - Bądz jednak łaskaw poprosić swoją
przyjaciółkę, żeby zostawiła nas samych. Chciałabym z tobą zamienić parę słów. Skoro nie
ma Trilby, może twój gość zechciałby nam zaparzyć dzbanek herbaty?
Bojąc się, że za moment wybuchnie gniewem, Foxy czym prędzej skierowała się do
holu.
- Foxy... - rzekł Lance i przemierzywszy salon, otoczył ją ramieniem. - Chyba nie
zostałyście sobie przedstawione.
- Daruj sobie tę prezentację, kochanie - wtrąciła Catherine. - To całkiem zbyteczne.
- Jeśli skończyłaś ją obrażać, mamo, to chciałbym ci przedstawić moją żonę.
Zapadła grobowa cisza. Catherine Matthews nie wciągnęła z sykiem powietrza, nie
wydała okrzyku zdumienia, po prostu patrzyła na Foxy tak, jakby ta była dziwnym
eksponatem w galerii sztuki.
- %7łonę? - powtórzyła. Na jej twarzy nie malowały się żadne emocje. Po chwili,
położywszy ręce na kolanach, wbiła oczy w syna. - Kiedy się pobraliście, jeśli wolno spytać?
- Wczoraj. Wczoraj rano w Nowym Jorku.
Potem przyjechaliśmy tu z Foxy na... na wieczór miodowy.
On się świetnie bawi, uzmysłowiła sobie Foxy. Ta rozmowa sprawia mu autentyczną
frajdę. Lodowaty ton białowłosej kobiety świadczył o tym, że ona wprost przeciwnie - że
wiadomość o ślubie syna bynajmniej jej nie zachwyciła.
- Mam nadzieję, że Foxy to nie jest prawdziwe imię?
- Nie, w dokumentach figuruję jako Cynthia - oznajmiła Foxy, zirytowana tym, że
matka Lance'a mówi o niej, jakby była nieobecna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl