[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozwichrzone. Oczy, w odcieniu pomiędzy błękitem
a zielenią... Jedno ich spojrzenie wystarcza, by zamarło
jej serce. Jego lekkomyślność i solidność.
Całkowite i bezwarunkowe zrozumienie.
- Coś jest nie tak? - zapytał, widząc, że mu się
przyglÄ…da.
234
- Nie, nie.
- Czy związać różową wstążką czy niebieską? -
zapytała ekspedientka.
- Różową - rzucił, nawet nie patrząc. - Macie tu
suknie ślubne?
- Tradycyjne nie, proszÄ™ pana. - Ekspedientka
zwietrzyła szansę dodatkowego zakupu i oczy jej się
zaświeciły. - Mamy eleganckie suknie popołudniowe
oraz koktajlowe, doskonale nadające się na ślub.
- Powinno to być coÅ› bardziej odÅ›wiÄ™tnego - zade­
cydował Colt. - Na sylwestra.
Althea wyprostowała się i okręciła się na pięcie.
- Wbij to sobie do głowy, Nightshade! Nie wyjdę
za ciebie w sylwestra.
- Dobrze już, dobrze. Wybierz inną datę.
- ZwiÄ™to DziÄ™kczynienia - powiedziaÅ‚a i ze zÅ‚o­
śliwą satysfakcją zobaczyła, jak otwiera szeroko usta.
Pudełko z zapakowanym swetrem wypadło mu
z rÄ…k.
- Co?!
- Powiedziałam, Zwięto Dziękczynienia. Bierzesz
albo nie. - Odgarnęła włosy i pomaszerowała do
wyjścia.
-- Poczekaj! Niech cię! - Ruszył za nią. Kopnięte
pudełko przeleciało przez pół sklepu. Podniósł je
w biegu, słysząc za sobą wołanie ekspedientki:
- ProszÄ™ pana, a suknie?
- Pózniej. - Wypadł za drzwi i dogonił Altheę
w poÅ‚owie ulicy. - NaprawdÄ™ powiedziaÅ‚aÅ›, że wyj­
dziesz za mnie w dniu Zwięta Dziękczynienia?
- Nienawidzę się powtarzać, Nightshade. Jeżeli nie
nadążasz, to twój problem. A teraz, jeżeli skończyłeś
robić zakupy, wracam do pracy.
- JednÄ… cholernÄ… minutÄ™! - Zdesperowany, wcisnÄ…Å‚
pudełko pod pachę, gniotąc wstążkę. Miał za to wolne
235
ręce, którymi chwycił Altheę za ramiona. - Dlaczego
zmieniłaś zdanie?
- Pewnie pod wpÅ‚ywem twojej subtelnej perswa­
zji - odparÅ‚a cierpkim tonem. MiaÅ‚a uczucie, że Å›wiet­
nie się bawi. Naprawdę fantastycznie. -Przestań mnie
maltretować, kolego, bo każę cię aresztować.
Colt potrząsnął głową, jakby chciał zebrać myśli.
- Chcesz za mnie wyjść?
Uniosła brwi.
- Chyba mówię jasno.
- W ZwiÄ™to DziÄ™kczynienia. To ZwiÄ™to DziÄ™kczy­
nienia? Za kilka tygodni?
- A co? Już cię obleciał strach? - zaczęła, ale on
zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. - Wiesz, jaka
jest kara za caÅ‚owanie funkcjonariusza policji w miejs­
cu publicznym? - zapytała, gdy odzyskała mowę.
- ZaryzykujÄ™.
- Dobrze. - Przyciągnęła ku sobie jego głowę.
Przechodnie mijali ich, splecionych w czuÅ‚ym uÅ›cis­
ku. - Dostaniesz za to dożywocie, Nightshade.
- Na to właśnie liczę. - Odsunął ją tak, by widzieć
twarz. - Dlaczego akurat w Zwięto Dziękczynienia?
- Bo chciałabym mieć rodzinę, z którą mogłabym
je obchodzić. Cilla zawsze mnie namawiała, żebym do
nich przyszła, ale... ale nie mogłam.
- Dlaczego?
- To przesłuchanie czy zaręczyny? - zapytała.
- I to, i to. Dlaczego chcesz wyjść za mnie?
- Bo mnie nękałeś, aż się załamałam. Było mi też
ciebie żal, ponieważ się nastawiłeś. Poza tym kocham
ciÄ™ i można powiedzieć, że już siÄ™ do ciebie przy­
zwyczaiłam.
- Stój! Powtórz to jeszcze raz.
- Powiedziałam, że się do ciebie przyzwyczaiłam.
Rozpromieniony, pocałował ją w czubek nosa.
236
- Nie. To wcześniejsze.
- %7łe zrobiło mi się ciebie żal?
- Aha. Po tym.
- Ach to: kocham ciÄ™.
- Dokładnie. Możesz powtórzyć?
- Dobrze. - Wzięła głęboki oddech. - Kocham
cię. - Odetchnęła. - Trudniej to wypowiedzieć w ten
sposób, wyjęte z kontekstu.
- Przyzwyczaisz siÄ™.
- Chyba masz racjÄ™.
Zmiejąc się, zamknął ją w uścisku.
- Chcesz się założyć?
EPILOG
- Muszę się nad tym zastanowić.
Althea staÅ‚a przed lustrem, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ swoje­
mu odbiciu. Z lustra spoglądała na nią blada kobieta
o bujnych rudych włosach. Wyglądała niesłychanie
elegancko. Jedwabny kostium w odcieniu koÅ›ci sÅ‚onio­
wej był wykończony koronkową lamówką, a obcisły
żakiet zdobił rząd maleńkich perłowych guziczków.
- Wszystko jest nie tak. To siÄ™ chyba nie uda.
- Ależ wyglądasz fantastycznie - zapewniła ją
Deborah. - Wprost cudownie.
- Nie mówiłam o stroju. - Althea przycisnęła rękę
do brzucha, czując lekkie mdłości. - Mam na myśli ślub.
- Nie zaczynaj. - Cilla poprawiÅ‚a jej żakiet. - Zno­
wu ciÄ™ nosi?
- Oczywiście, że mnie nosi. - Z braku innego
zajÄ™cia Althea podniosÅ‚a rÄ™kÄ™, by sprawdzić, czy perÅ‚o­
we kolczyki są dobrze zapięte. Dostała je w prezencie
ślubnym od matki Colta. Na myśl o tym zrobiło jej się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl