[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nic byś nie zmieniła w swoim życiu, prawda?
- Co miałabym zmieniać? - spytała, nakładając chili do miseczek.
- Gdybyś mogła cofnąć się o jedenaście lat i wybrać inną drogę, nie zrobiłabyś tego,
prawda?
Liz przestała nakładać potrawę i odwróciła się do Jonasa. Nawet z drugiego końca
kuchni widział błysk zdecydowania w jej oczach.
- To oznaczałoby, że musiałabym też zrezygnować z Faith. Nie, nic bym nie zmieniła.
- Podziwiam cię - wyznał Jonas, gdy postawiła miseczki na stole.
- Za co? - spytała, rumieniąc się.
- Za to, że jesteś dokładnie taka, jaka jesteś.
95
ROZDZIAA ÓSMY
Nic nie mogło bardziej wzruszyć Liz. Nie przywykła do komplementów. Proste słowa
Jonasa zapadły jej głęboko w serce. Może sprawiły to świece, może intymna atmosfera
małej kuchni, a może wypite wino, lecz nagle poczuła się dobrze i bezpiecznie. Nawet
nie była świadoma tego, że przestała mieć się na baczności.
- Nie mogłabym być inna - odparła z prostotą.
- Owszem, mogłabyś. Ale cieszę się, że tak nie jest.
- A ty? Kim jesteÅ›?
- Trzydziestopięcioletnim prawnikiem, który właśnie zdał sobie sprawę, że dotąd
marnował tylko czas - powiedział i uniósł kieliszek. - Za to, żeby było lepiej.
Liz upiła łyk wina.
- Pycha - Jonas pokiwał z uznaniem głową, gdy tylko spróbował chili.
- Nie za ostre dla delikatnego miejskiego żołądka?
- Mój żołądek wytrzyma te tortury - zaśmiał się. - Dziwię się, że nie otworzyłaś
restauracji, skoro potrafisz tak gotować.
- Wolę morze - odparła, mile połechtana pochwałą.
- Nie będę się z tobą sprzeczał. Mówisz, że nauczyłaś się gotować w hotelu?
- Tak. Jadaliśmy posiłki w kuchni i kucharka była tak miła, że zawsze mówiła mi, jak
przyrządziła potrawę.
Jonas chciał się od niej wszystkiego dowiedzieć. Wiedział, że musi być ostrożny z
pytaniami, inaczej ją spłoszy.
- A jak długo tam pracowałaś?
- Dwa lata. W końcu straciłam rachubę, ile łóżek posłałam.
- Potem założyłaś własną firmę?
- Wtedy kupiłam sklep - przyznała, wzięła kawałek chleba i zanurzyła go w sosie. - To
było ryzykowne posunięcie.
- Jak sobie dawałaś radę? - spytał z podziwem. - Miałaś przecież maleńkie dziecko.
96
- Nie wiem, o co ci chodzi - prychnęła.
- Zastanawiałem się po prostu, jak dawałaś sobie radę - powiedział łagodnie, wiedząc, że
nie powinien naciskać. - Niewiele kobiet dokonałoby tego, co ty. Byłaś sama, w ciąży i
musiałaś zarabiać na utrzymanie.
- Czy to takie niezwykłe? - zapytała z uśmiechem. - A czy miałam inny wybór?
- Zapewniam cię, że niektórzy postąpiliby inaczej.
Liz przyjęła jego słowa skinięciem głowy.
- Dla mnie istniała tylko jedna droga - powiedziała i zaczęła snuć wspomnienia. - Z
początku byłam przerażona, ale w miarę upływu czasu strach słabł coraz bardziej.
Ludzie byli dla mnie bardzo dobrzy. Może byłoby inaczej, gdybym nie miała tyle
szczęścia. Pewnego dnia zaczęłam rodzić... Pamiętam, że sprzątałam właśnie jeden z
hotelowych pokoi i jedyne, o czym pomyślałam to to, że zdążyłam uporządkować dopiero
połowę - dodała ze śmiechem i zabrała się do jedzenia.
Jonas zastygł z łyżką w połowie drogi do ust.
- Pracowałaś tego dnia, gdy rodziłaś Faith?
- Oczywiście. Przecież byłam zdrowa.
- Znam mężczyzn, którzy biorą wolny dzień z powodu wizyty u dentysty.
- Może kobiety są jednak silniejszą płcią - zaśmiała się Liz i podała mu koszyk z
pieczywem.
Wziął kawałek chleba i pomyślał, że to, co powiedziała, dotyczy chyba tylko nielicznej
grupy kobiet. Bardzo wyjÄ…tkowych kobiet.
- A co było pózniej?
- Znów miałam szczęście. Pracowałam z panią Alderez. Gdy urodziła się Faith, jej synek
miał pięć lat i siedziała z nim w domu. Zgodziła się zajmować małą w ciągu dnia, więc
mogłam od razu wrócić do pracy.
- Musiało ci być bardzo ciężko - powiedział Jonas, nieświadomy faktu, że słuchając jej,
cały czas gniótł chleb w dłoni.
- Najgorszy był moment, kiedy rano musiałam rozstawać się z Faith i wyjść do pracy. Ale
pani Alderez była dla niej bardzo dobra. Tak właśnie trafiłam na ten dom i zostałyśmy
sąsiadkami. Jedna rzecz prowadziła do następnej. A potem otworzyłam sklep.
97
Im prostszymi słowami Liz opisywała swoją przeszłość, tym bardziej przemawiały one do
Jonasa.
- Powiedziałaś już, że to było ryzykowne przedsięwzięcie.
- Wszystko było ryzykowne. Ale gdybym została w hotelu, nie mogłabym dać Faith tego,
co chciałam - oznajmiła, wzruszając ramionami. - Chcesz dokładkę? - spytała nagle.
- Nie, dziękuję. - Jonas, nie mogąc już dłużej usiedzieć na miejscu, wstał i zaczął zbierać
naczynia. Wiedział, że jeśli powie coś nie tak, Liz znów się wycofa i zamknie w sobie. A
on coraz bardziej chciał poznać i zrozumieć tę wspaniałą dziewczynę. - Gdzie nauczyłaś
się nurkować? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl