[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R
L
- Pan jest człowiekiem interesu, panie Lindemann. Pańskim świa-
tem są pieniądze, a nie ludzki umysł. Jak śmie mi pan mówić, w jaki
sposób mam postępować z moimi pacjentami!
- Panna Egeberg nie jest pańską pacjentką!
- Owszem, jest! Jest już prawie zaręczona z moim kolegą po fachu,
Victorem Stangiem, który prosił mnie, abym...
- Panna Egeberg absolutnie nie jest zaręczona z doktorem Stan-
giem!
Emily chciała się włączyć, powiedzieć, że sama będzie się bronić,
ale nie mogła dojść do głosu. Mężczyzni stali naprzeciwko siebie jak
dwa zadziorne, gotowe do walki koguty, z zaciśniętymi pięściami, a
żaden nie miał kłopotów ze znalezieniem słów.
- Rozumiem, że jesteś o niego zazdrosny, mój panie! Sam pan
żywisz nadzieje!
Gerhard nagle roześmiał się rozweselony.
- Nie, nie jestem zazdrosny o Victora Stanga, bo nie mam ku temu
żadnych powodów. Ale jestem szczerze wściekły i na niego, i na pana.
yle pan potraktował młodą kobietę. Nie wolno jej rzucać w twarz naj-
gorszych przypuszczeń wyłącznie po to, by się przekonać, jak ona to
przyjmie. Będzie zmuszona żyć z tą krzywdą, którą jej pan wyrządził!
Jeśli natychmiast nie przestanie pan dręczyć panny Egeberg, poinfor-
muję policję o tym, że napastował pan bezbronną osobę. To nie jest
właściwe traktowanie ludzi. %7łegnam, doktorze Krag!
Lekarz pobladł, bez słowa zebrał swoje papiery i skierował się do
drzwi.
- I proszę powiedzieć doktorowi Stangowi, że wyraznie widać, iż
on, w przeciwieństwie do mnie, nie potrafi przyjąć panny Egeberg ta-
ką, jaką jest. On musi się pogodzić z tym, że Emily dotrze do swojej
przeszłości w takim tempie, jakie jej odpowiada. A to, co pan robi,
doktorze, jest włamywaniem się do umysłu drugiego człowieka.
PrzemocÄ…!
Znów zostali sami. Gerhard sprawiał wrażenie zadowolonego, na-
tomiast Emily czuła się przytłoczona rozpaczą. Była mu głęboko
R
L
wdzięczna za wyrzucenie lekarza za drzwi, ale tezy Kraga tkwiły jej w
sercu jak cierń.
- Emily? Chodz, usiÄ…dz tutaj.
Siadła mechanicznie, jak nakręcana lalka.
- Odbyłem wiele rozmów z twoim ojcem, Emily. Wynikało z nich
bardzo wyraznie, że rozstanie z twoją matką odczuł niezwykle bole-
śnie. Ale przysięgam ci, że ona nigdy nie nastawała na jego życie.
- Skąd możesz mieć taką pewność? - spytała szeptem.
- On nigdy nie przestał jej kochać. Spytaj Rebekkę. Przecież ona
właśnie dlatego tak nienawidzi twojej matki. Agnes była wielką miło-
ścią twego ojca. Gdyby któryś z wymysłów tego przeklętego doktora
wydarzył się naprawdę, ja bym o tym wiedział. Twój ojciec niekiedy
bywał wobec mnie bardzo szczery.
Emily przełknęła ślinę i zdecydowała się. Skoro ta rozmowa już w
ogóle trwała, równie dobrze mogła o tym powiedzieć.
- Ale doktor może mieć rację, że w piwnicy wydarzyło się coś
strasznego. Ciotka Alice mówiła mi, że matka twierdziła, iż ktoś pró-
bował ją zabić.
Gerhard pokręcił głową.
- Ja o tym nic nie słyszałem - rzekł powoli. - Tak czy owak, nie
mógł za tym stać twój ojciec.
Emily tak bardzo chciała mu wierzyć.
- Babcia, matka ojca, mówi, że są rzeczy, o których najchętniej
powinno się zapomnieć. Czy może mieć na myśli właśnie tę historię?
Musiał być jakiś powód, dla którego zemdlałam pod tymi drzwiami.
Gerhard pochylił się nad nią i ujął ją za rękę. Emily znów poczuła
owo dziwne gorąco i zadrżała.
- Uważam, że powinnaś zostawić tę sprawę w spokoju, Emily.
Twoi rodzice w swoim małżeństwie doświadczyli wiele zła. Lecz
gdyby statek nie zatonął i twoja matka nie zginęła w katastrofie,
prawdopodobnie znów odnalezliby się nawzajem.
Tak bardzo chciała w to wierzyć. I tak bardzo chciała siedzieć z
nim, czuć dotyk jego ręki, ten żar i namiętność. Dziwiła się sobie, że
R
L
może o tym myśleć po takich przejściach. Kolejny raz straciła kontro-
lÄ™ nad sobÄ…. Walka z uczuciami dla Gerharda i bezustanne przypomi-
nanie sobie, kim on jest i że to człowiek niegodny zaufania, wymagała
od niej ogromnego wysiłku.
R
L
Rozdział 12
Muzyka organów wypełniła całą przestrzeń kościoła. Emily czuła
łzy cisnące się do oczu i utkwiła spojrzenie w Karstenie, który stał
przy ołtarzu obok przyjaciela z Bergen. Był bardzo poważny. O czym
myÅ›laÅ‚? PrzyjechaÅ‚ do Kragerø, by pomóc jej prowadzić rachunki i zo-
rientować się w stanie spadku po ojcu. Teraz miał poślubić Konstanse
i wrócić do rodzinnego miasta.
Ciotka Laura siedziała obok niej. W dłoni ściskała chusteczkę,
przygotowana na łzy wzruszenia, gdy jej jedynak będzie brał ślub. Już
kilkakrotnie zdążyła powtórzyć, jak bardzo żałuje, że Alice nie może
być przy tym obecna.
Organy przycichły, po kościele przeszedł szum od galerii aż do pa-
na młodego. Nadchodziła panna młoda. Emily odwróciła się i zoba-
czyła, że zamiast ojca to Gerhard prowadzi siostrę do ołtarza. Twarz
Konstanse zasłaniał welon. Suknię miała piękną jak ze snu, z białych
koronek i jedwabiu, z trenem haftowanym perełkami.
Emily nieoczekiwanie poczuła ukłucie w piersi, nagłą dotkliwą
samotność. A może raczej była to tęsknota? Karsten i ona też już szy-
kowali wesele, kiedy on poznał inną kobietę, a ją porzucił. Teraz żenił
się z trzecią, a ona wciąż była sama.
Gerhard i Konstanse mijali jÄ… teraz. Oboje kierowali spojrzenia w
przód ku ołtarzowi i mężczyznie, który tam czekał. Ciotka Laura zła-
pała Emily za ramię i nachyliła się do niej, szepcząc:
- Widziałaś kiedyś taką suknię? Musiała kosztować majątek!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]