[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypełniały jedną z szaf. Oczywiście nie spędza tu dużo czasu,
pomyślała. Upuściła kasetkę z biżuterią i precjoza rozsypały
się po podłodze. Pięć minut pózniej wciąż jeszcze pełzała na
czworakach, usiłując znalezć ostatnią sztukę - platynowy
medalion w kształcie serca.
- Cóż za zapraszający widok! - odezwał się Luke z
niekłamanym entuzjazmem na widok ponętnych pośladków
ledwie zakrytych krótką, niebieską sukienką.
Nie mógł się powstrzymać, żeby ich nie poklepać.
Jemma usłyszała go na moment wcześniej, niż poczuła
jego dotyk. Poderwała głowę i uderzyła w spód stolika.
- Przepraszam - wykrztusił Luke. Wspaniałe włosy
Jemmy spadały jej na ramiona splątaną kaskadą, a oczy
błyszczały jak topazy w zarumienionej twarzy. Niebieska,
jedwabna sukienka ani trochę nie ukrywała ponętnych
krągłości.  Masz piękną pupę. Nie mogłem się powstrzymać.
- Wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wstać.
Ignorując zaproponowaną pomoc, niezgrabnie wstała.
- Może powinieneś spróbować - burknęła. - No nie złość
się, nie jesteś przecież zakonnicą. - odparł z drwiącym
rozbawieniem, co rozzłościło ją jeszcze mocniej.
- O tobie z pewnością nie da się tego po - wiedzieć -
odparowała, rzucając mu wściekłe spojrzenie. Zauważyła, że
rozbawienie w jego oczach zastępuje niebezpieczny błysk. -
Co tu robisz? - spytała, gwałtownie zmieniając temat.
- Miałeś wrócić jutro.
- Skończyłem wcześniej, niż się spodziewałem. -
Podszedł bliżej, a Jemma cofnęła się o krok, ale zatrzymała ją
krawędz niskiego stolika. - Nie mogłem się doczekać -
wyciągnął ręce, by ją objąć - żeby cię zobaczyć. - Pocałował
ją i Jemma cała zatraciła się w tym pocałunku.
Przylgnęła do niego, obejmując go ramionami, bezpieczna
w kojącym uścisku. Luke przerwał pocałunek i zanim miała
czas zaprotestować, uniósł ją i położył na stoliku. Pochylił się
nad nią i oboje ogarnęła mgła pożądania.
Jeszcze nigdy nie przeżyła tak gorącego i
natychmiastowego uniesienia. Luke z trudem łapał oddech.
Nie zdarzyło mu się dotąd tak kompletnie stracić kontroli nad
sobą, a ostatnie, czego chciał, to przestraszyć Jemmę przed
ślubem. W jej oczach widział odbicie przeżytego wstrząsu.
Pomógł jej wstać i wygładził sukienkę na piersiach i biodrach.
Jemma była zbyt odurzona, by się odezwać, zbyt zażenowana,
by patrzeć mu w oczy. Kiedy w końcu zdołała podnieść
wzrok, napotkała jego uważne spojrzenie.
- Jemmo, czy dobrze się czujesz? Jak się czuła? Spojrzała
na niego i na widok nienagannie zawiÄ…zanego krawata
parsknęła śmiechem. Była w tym śmiechu nuta histerii, ale
Luke zdawał się tego nie dostrzegać.
- W porządku - odpowiedziała, kiedy w końcu odzyskała
kontrolę nad głosem. - Miałeś rację. Jestem rzeczywiście
naiwna, jeżeli chodzi o seks. Nigdy przedtem nie
doświadczyłam takiej żądzy - przyznała szczerze. - To miłe od
czasu do czasu, ale chyba wolÄ™ coÅ› bardziej tradycyjnego.
- Czy to zaproszenie? - Luke z uśmiechem wsunął jej
kilka niesfornych kosmyków za ucho.
W jego tonie usłyszała ulgę zmieszaną z zachętą.
- Nie - odpowiedziała szybko, próbując okrasić odmowę
uśmiechem.
Zaskoczyło ją, że potrafiła cieszyć się seksem bez
emocjonalnego przywiÄ…zania do osoby kochanka. Teraz
jednak nie była pora na samoanalizę. Jemma z pewnym
wysiłkiem oddaliła myśli o seksie, wyprostowała się i cofnęła
o krok.
- Kiedy wszedłeś - powiedziała - szukałam czegoś, co
upadło na podłogę.
- Więc to dlatego siedziałaś pod stołem. To był bardzo
ciekawy widok. - Luke zachichotał na samo wspomnienie.
- Nie mogę znalezć mojego medalionu. - Jemma
zmarszczyła brwi i rozglądała się wokoło. - Musiał chyba
wpaść pod dywan. Uważaj, żeby go nie nadepnął. Dostałam
go od Alana na dwudzieste pierwsze urodziny.
Udało jej się zbić Luke'a z tropu. To, że natychmiast po
tak intensywnych przeżyciach z nim potrafiła z uczuciem
wspominać zmarłego męża, boleśnie ubodło jego wybujałe
męskie ego.
- Pomogę ci szukać - zaoferował się, ale mrukliwa
odmowa, okraszona smutnym uśmiechem, rozzłościła go
jeszcze bardziej.
Bystrym okiem natychmiast dostrzegł medalion i
przydeptał go od niechcenia.
- O, chyba znalazłem. - Pochylił się, podniósł i podał jej
wgnieciony medalion. Nie był z siebie dumny, ale ostatecznie
na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone. Nagle
zesztywniał. W miłości? A skąd mu się to wzięło? Tego słowa
nie było w jego słowniku... - Muszę wziąć prysznic - oznajmił
gwałtownie. - Kupię ci inny medalion.
Jemma zamknęła medalion w dłoni.
- Dziękuję, nie trzeba - powiedziała chłodno.
Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, ale unikał jej
wzroku. - Jak chcesz. - Wzruszył ramionami i Jemma
zrozumiała, że zniszczył medalion celowo. - Napiłbym się
kawy, ale nie szykuj jedzenia - rzucił. - Niedługo pójdziemy
na kolację. Jemma patrzyła, jak zdejmuje marynarkę i rozpina
guziki koszuli.
Nie miała najmniejszego zamiaru dla niego gotować!
Otworzyła usta, żeby mu to powiedzieć, ale powstrzymała się.
Do tej pory nie zastanawiała się, co tak naprawdę oznacza
małżeństwo z Lukiem. Jeżeli nie chce, by jej życie stało się
piekłem, musi jakoś ułożyć sobie z nim stosunki. Zcisnęła
medalion w dłoni. Tamte chwile już nie wrócą, pomyślała.
- Zaparzę kawę - mruknęła, znikając w kuchni.
Pózniej, kiedy siedzieli w eleganckiej restauracji,
delektując się kawą po doskonałym posiłku, Jemma pozwoliła
sobie na uśmiech.
- Czemu się uśmiechasz? - zapytał Luke, pociągając łyk
brandy.
- Bo właśnie tutaj zamierzałam zaprosić mojego ojca na
urodzinowy lunch. A teraz siedzÄ™ tu z tobÄ… i za kilka dni
będziemy małżeństwem. Czy tobie nie przeszkadza, że
zupełnie mnie nie znasz, Luke?
- W najmniejszym nawet stopniu. - Odstawił kieliszek i
nakrył jej, oparte na blacie, dłonie swoimi. - Wystarczy mi to,
co o tobie wiem.
- Nie chodzi mi o seks. - Spróbowała uwolnić dłoń, ale
nie pozwolił.
- Pozwól mi dokończyć. Wiem, że pod tym względem
pasujemy do siebie. - Puścił jej dłoń, pochylił się naprzód i
jednym palcem uniósł jej podbródek. - Nie zaprzeczysz, że
dobrze nam razem. W małżeństwie to bardzo ważne. A co do
reszty, mamy całe życie, żeby się poznać. - Luke zamilkł na
chwilę, a potem dodał: - Wiem też, że oboje chcemy tego
samego: mieć dziecko, albo dwoje, i być rodziną.
- Myślisz, że to wystarczy?
- To dużo więcej niż to, czym się zadowala większość
ludzi - odpowiedział cynicznie. - Większość z nich nie bierze
żadnej odpowiedzialności za dzieci, które rodzi. - Nachylił się
do niej, - Ale wierz mi, chociaż dużo podróżuję, kiedy
będziemy mieli dziecko, mój terminarz ulegnie zmianie. Nie
chcę być nieobecnym ojcem.
Zdziwiona, milczała przez chwilę, niepewna, co o tym
wszystkim sądzić. Luke wstał.
- Chodzmy. - Obszedł stolik i podał jej ramię. Następnego
ranka Jemma obudziła się w łóżku
Luke'a. Bolały ją nawet te mięśnie, o których istnieniu nie
miała do tej pory pojęcia. Luke'a nie było i Jemma od razu
wskoczyła pod prysznic. Na całe szczęście przywiozła
poprzedniego dnia trochę ubrań. Wciągnęła jasnobeżowe
spodnie i pasujÄ…cÄ… do nich kolorem, jedwabnÄ… bluzkÄ™.
Uczesała włosy i przewiązała je barwną wstążką, a na stopy
wsunęła zamszowe klapki. Musiała użyć całej siły woli, żeby
wyjść z sypialni. Apartament wydawał się pusty. Jemma
nalała sobie filiżankę kawy i przeszła do salonu niepewna, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl