[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I cóż? - spytał, podnosząc oczy znad książki.
- Opowiedz mi o tej pani, która tu dziś była - poprosiłam.
Oparł się na krześle i spojrzał na mnie uważnie.
- Cóż ci mam opowiedzieć? Pani Liu ukończyła na Zachodzie wyższą szkołę
dla kobiet, zwaną Vassar. Jest mądra i zajmująca, tak jak kobieta być powinna. Poza
tym ma trzech wspaniałych chłopców - inteligentnych, czystych i wypielęgnowanych.
Moje serce raduje się, ilekroć patrzę na nich.
O nienawidzę ich - nienawidzę! Ach, cóż mam czynić? Czy doprawdy istnieje
tylko ta jedna droga do jego serca? A ta kobieta nie jest wcale Å‚adna!
- Czy uważasz ją za ładną? - szepnęłam.
- Oczywiście - odparł z uporem. - Jest zdrowa i rozsądna i stoi na zdrowych,
mocnych nogach.
Wlepił oczy w jeden punkt. W rozpaczy zastanawiałam się parę minut, co
robić. Istnieje tylko jedna droga dla kobiety. Jak mogę... a przecież słowa matki
mówiły wyraznie:  Musisz podobać się swemu mężowi .
Siedział i zadumany patrzył przed siebie. Nie wiedziałam, o czym myśli. Ale
wiedziałam jedno: chociaż miałam na sobie atłas barwy brzoskwiniowej i perły w
uszach, chociaż moje włosy były gładkie i czarne i błyszczały w kunsztownej
fryzurze, chociaż stałam tak blisko, że nieznaczny ruch jego ciała zespoliłby nasze
ręce, to jednak o mnie nie myślał!
Natenczas zwiesiłam jeszcze niżej głowę i oddałam się w jego ręce.
Zerwałam z przeszłością. Powiedziałam:
- Jeśli chcesz mnie pouczyć, jak mam to zrobić, odwiążę stopy!
VII
Kiedy teraz patrzę wstecz, widzę, że tego właśnie wieczoru mąż zaczął się
mną interesować. Mam wrażenie, że do tej pory nie mieliśmy ze sobą o czym mówić.
Nasze myśli nie spotykały się nigdy. Obserwowałam go tylko ze zdziwieniem i bez
zrozumienia, on zaś w ogóle nie patrzył na mnie. Rozmawialiśmy z sobą uprzejmie
jak ludzie obcy, ja - bardzo nieśmiało, on - z życzliwą kurtuazją, ale tak, jak gdyby
mnie wcale nie widział. Teraz jednak, gdy go potrzebowałam, spojrzał wreszcie na
mnie, zadawał mi pytania i chciał słyszeć odpowiedz. Co do mnie, moja miłość
spotęgowała się wtedy i przeszła w uwielbienie. Nie przeczuwałam nigdy, że
mężczyzna może zachować się tak tkliwie wobec kobiety.
Pytając go, w jaki sposób mam odwiązać nogi, sądziłam oczywiście, że
udzieli mi pewnych wskazówek na podstawie swej wiedzy medycznej. Byłam przeto
bardzo zaskoczona, kiedy sam przyniósł miednicę z gorącą wodą i zwój białych
bandaży. Wstyd mi było; nie mogłam znieść myśli, że zobaczy moje nogi. Nikomu nie
pokazałam ich, odkąd byłam na tyle dorosła, że sama się mogłam nimi zająć.
Skoro więc postawił miednicę na podłodze i przyklęknął, by mi zdjąć trzewiki,
ciało moje płonęło od wstydu.
- Nie - szepnęłam - ja sama to zrobię.
- Nie powinnaś krępować się mną - odparł. - Pamiętaj, że jestem lekarzem.
Wahałam się wciąż jeszcze. Wówczas mocno spojrzał w moje oczy:
- Kuei-lan - rzekł poważnie - wiem, ile cię kosztuje poniesienie dla mnie tej
ofiary. Pozwól, abym ci pomógł w miarę sił. Jestem twoim mężem!
Wówczas przestałam się opierać. Ujął moje stopy, ściągnął delikatnie trzewiki
i pończochy i odwiązał taśmy.
Wyraz jego twarzy był smutny i poważny.
- Jak bardzo musiałaś cierpieć - rzekł z czułością. - Co za okropne
dzieciństwo - i wszystko na nic!
Na te słowa łzy trysnęły mi z oczu. Całą ofiarę obracał wniwecz i żądał
jeszcze nowej ofiary. Kiedy bowiem wymoczyłam stopy i powtórnie, tym razem nieco
luzniej, związał je bandażem, rozpoczęły się straszliwe bóle. Proces odwiązywania
był właściwie tak samo bolesny, jak krępowanie. Moje nogi przyzwyczajone do
ucisku rozciągały się powoli i krew poczęła w nich krążyć.
Były za dnia chwile, że szarpałam opaski, aby je rozluznić i potem ściągnąć
mocniej dla ulżenia męczarni; ale na myśl o mężu, który wieczorem zauważy
wszystko, drżącymi rękami przyprowadzałam je znów do porządku. Jedyna
nieznaczna ulga, na jaką sobie pozwalałam, polegała na tym, że przykucałam na
stopach i kołysałam się.
Przestałam dbać o to, jakie wrażenie sprawiam na nim, nie patrzyłam nawet
do lustra, czy jestem świeża i ładna. Nocą oczy moje były spuchnięte od łez, a głos -
ochrypły od łkań, których nie mogłam powstrzymać. Jakie to dziwne! Moja piękność
nie działała na niego zupełnie, natomiast moja rozpacz wzruszała go! Pocieszał mnie
jak małe dziecko. Nieraz czepiałam się go kurczowo, zapominając, kim i czym
jestem.
- Przecierpimy to razem, Kuei-lan - mówił. - Boli mnie widok twoich męczarni.
Niechaj ulży ci myśl, że dzieje się to nie tylko dla ciebie, ale zarazem dla innych, jako
protest przeciw starej i okrutnej tradycji.
- Nie, nie - powtarzałam wśród łkań - czynię to jedynie dla ciebie, aby być
modną żoną!
Zmiał się i twarz jego rozjaśniała się nieco jak wówczas, gdy rozmawiał z
panią Liu. To było nagrodą za moje cierpienia. Odtąd nic nie wydało mi się za
ciężkie.
I w istocie, kiedy mięśnie nóg zaczęły z wolna odżywać, poznałam nową
wolność. Byłam młoda, a moje stopy były jeszcze zdrowe. Niekiedy zdarza się, że u
starych kobiet stopy obumierają zupełnie, odpadają nawet. Zaczęłam się swobodnie
poruszać, wchodzenie po schodach nie było już tak uciążliwe. Pewnego wieczoru
wbiegłam bez zastanowienia do pokoju, gdzie mój mąż siedział i pisał. Zaskoczony
spojrzał na mnie i twarz jego zajaśniała w uśmiechu.
- Biegasz? - wykrzyknął. - Ach, to pięknie, teraz mamy już najgorsze poza
sobą i przełknęliśmy gorzką pigułkę.
Spojrzałam zdziwiona na swoje stopy.
- Ale nie są takie duże, jak pani Liu - rzekłam.
- Nie i nigdy nie będą takie duże - odparł. - Jej stopy nie były skrępowane.
Twoje są obecnie tak duże, jak tylko być mogą.
Było mi trochę smutno, że moje nogi nie będą nigdy tak wielkie, jak nogi tej
kobiety. Lecz znalazłam na to sposób. Ponieważ moje maleńkie trzewiczki
haftowane były już do niczego, postanowiłam kupić sobie nowe trzewiki skórzane,
takie same jak miała pani Liu. Nazajutrz więc poszłam ze służącą do sklepu i kupiłam
parę trzewików odpowiednio dużych. Były o dwa cale dłuższe od moich nóg, ale
wypchałam je w palcach wełną. Nikt nie mógł teraz powiedzieć, że kiedykolwiek
miałam skrępowane stopy.
Zależało mi bardzo na tym, aby pani Liu widziała te trzewiki, spytałam przeto
męża, kiedy mam jej złożyć wizytę.
- Pójdę z tobą jutro do niej -? rzekł.
Zdziwiło mnie, że chce się pokazać ze mną na ulicy. Ten zwyczaj z
pewnością nie jest dobry i zaskoczył mnie; ale oswoiłam się już nieco z dziwnymi
nawykami męża.
Nazajutrz zatem wybraliśmy się do niej i małżonek mój odnosił się do mnie
niezwykle dobrotliwie wobec tamtej kobiety. Oczywiście kilkakrotnie wprawił mnie w
nie lada zakłopotanie, na przykład dając mi pierwszeństwo przy wejściu do pokoju, w
którym siedziała pani Liu. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy. Po powrocie do domu
wytłumaczył mi, że jest taki zwyczaj na Zachodzie.
- Ale dlaczego? - spytałam. - Czy dlatego, że tam mężczyzni, jak słyszałam,
sÄ… mniej warci od kobiet?
- Nie - odparł - przyczyna jest zupełnie inna.
Po czym wyjaśnił mi, że ma to swój początek w starym systemie grzeczności,
powstałym przed wielu stuleciami. Ta wiadomość zdziwiła mnie niezmiernie. Nie
wiedziałam, że prócz naszego są jeszcze inne stare narody, to znaczy narody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl