[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rozumiem - rzekła Oliwia.
Idealnie wypielęgnowane brwi Eleanor uniosły się.
- Powiedziałam ci, że w mojej branży skromność nie jest cnotą. Będę z tobą szczera.
Kandyduję na gubernatora, ponieważ uważam, że mam coś ważnego do zaoferowania temu stanowi,
a w przyszłości całemu krajowi.
Ta pasja, którą odbijają jej oczy, musi być autentyczna, pomyślała Oliwia. Eleanor Lancaster
jest naprawdÄ™ oddana swojej sprawie.
- Wierzę ci - powiedziała.
- Twój brat bardzo mi pomógł sformułować przesłanie do ludzi i program. Potrzebuję go.
Mam wobec niego dług wdzięczności. Jest dla mnie ważny. Naturalnie, zdaję sobie sprawę z twoich
obaw. Sądzisz, że moje uczucia do niego są z tym związane.
- No, wiesz...
- Oczywiście, uznaję jego wielki wkład w moją kampanię. - Eleanor odstawiła filiżankę. - Ale
chcę, byś wiedziała, że jestem dostatecznie inteligentna, by nie mieszać prywatnych uczuć z tym, co
uważam za korzystne dla swojej politycznej przyszłości.
- Rozumiem.
- Udało mi się - wyznała cicho Eleanor. - Moje małżeństwo z Richardem opierało się na
miłości i wzajemnym oddaniu. Dzięki Richardowi wiem, czym są te uczucia. Zapewniam cię, że
opiera się na nich również mój związek z Toddem.
- Doceniam, że mi to mówisz, Eleanor.
Aadne rzeczy. Może któregoś dnia rzeczywiście przyjdzie jej zjeść obiad w Białym Domu.
Co za wspaniałe marzenie, pomyślała Oliwia. Ale nie zmieniało ono sytuacji. I tak nie chciała,
żeby Todd ożenił się z Eleanor Lancaster.
Pan Sloan zamierza wynająć prywatnego detektywa, żeby sprawdzić ludzi, których znałam w
początkach kariery? - Oczy Zary zapłonęły podnieceniem. - Co za wspaniały pomysł!
- Cieszę się, że go akceptujesz.
- Akceptuję? Nie wiem, dlaczego sama na to nie wpadłam. Przecież Sybil tak właśnie by
postąpiła. Zaraz wezmę się do roboty. - Zara zamilkła na chwilę. - Ale to mi zajmie trochę czasu.
Miałam wtedy tylu znajomych i tyle rywalek...
Krzesło zaskrzypiało, gdy Oliwia zmieniła pozycję na wygodniejszą. Zaczęła stukać czubkiem
taniego długopisu o poręcz. Todd podarował jej kiedyś bajecznie drogie wieczne pióro, ale bała się
używać go tutaj, w studiu. Wiedziała, że szybko zginęłoby wśród stert papierów.
- Nie jesteś zła, że powiedziałam o wszystkim Sloanowi? - spytała.
Zara przystanęła z dłonią na klamce.
- Jestem pewna, że możemy zaufać jego dyskrecji. Bądz co bądz, Rollie oddał w jego ręce
przyszłość Glow.
Tanecznym krokiem opuściła gabinet. Koniec jej długiego, fioletowo - czerwonego jedwabnego
szala, który miała owinięty wokół szyi, znikł za progiem nieco pózniej.
Góry papierów na biurku Oliwii niepokojąco zadrżały od ruchu powietrza, który powstał przy
zamykaniu drzwi.
Pik, pik, pik. Stukanie o poręcz krzesła wkrótce zdenerwowało Oliwię, odrzuciła więc długopis
na stertę rachunków.
To zadziwiające, co plan działania może zrobić z człowiekiem, pomyślała. Nastrój Zary tego
dnia gwałtownie się odmienił, gdy tylko usłyszała o pomyśle Jaspera, godnym detektywa z
telewizyjnego serialu.
Oliwia musiała przyznać, że i ona patrzyła dużo bardziej optymistycznie na możliwości
znalezienia szantażysty niż poprzedniego dnia. Wieczorna rozmowa z Jasperem dodała jej pewności
siebie, a nawet pokrzepiła na duchu.
Niewielu ludzi przyjęłoby ze stoickim spokojem wiadomość, że oto zostali wciągnięci w sam
środek pokrętnej awantury. Prawdę mówiąc, Oliwia nie umiałaby wymienić ani jednej osoby ze
swojego otoczenia, która podeszłaby do tej sytuacji tak chłodno i rzeczowo jak Jasper.
Ten człowiek ma serce ze stali. Czuła to, gdy ją całował.
Poprzedniego wieczoru miał też bardzo twardą inną część ciała. To wspomnienie przyjemnie
rozgrzało jej policzki. Dużo czasu minęło, nim wieczorem zasnęła, a myśli, które jej w tym
przeszkadzały, wcale nie dotyczyły szantażysty.
Może powinna częściej umawiać się z mężczyznami? Ostatnio była taka zapracowana, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]