[ Pobierz całość w formacie PDF ]

by nie zauważył, jaka jest szczęśliwa. Nie widziała go zaledwie jeden
tydzień, ale bardzo się za nim stęskniła. - Idz do środka i rób, co do ciebie
należy. Ze mną nic złego mu się nie stanie.
- Nie musisz mi tego mówić.
Postąpił krok do przodu i znienacka pocałował ją w policzek, po
czym dołączył do Lucy. Gdy przeszył ją przyjemny dreszczyk, Alison
wzięła głęboki wdech. Ten całus to tylko wyraz wdzięczności, mówiła
sobie w duchu. Nic takiego, czym należałoby się podniecać.
Na szczęście w tej samej chwili Sam o coś ją zapytał. Był bardzo
zadowolony, że nie będzie musiał siedzieć cicho w kościelnej ławce. Teraz
obaj chłopcy klęczeli na ścieżce i głośno bawili się samochodzikami. Ten
widok wywołał na jej wargach uśmiech. Mimo że Freddie nadal nie
mówił, on i Sam doskonale się porozumiewali.
Godzinę pózniej goście zaczęli wysypywać się z kościoła. Rodzice
Annabel wydawali okolicznościowe przyjęcie, więc większość ruszyła w
stronę ich domu. Kościół był już prawie pusty, gdy wypadł z niego Jack.
- Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Lucy
zarządziła grupowe fotografie.
- Nie ma sprawy - zapewniła go. - Freddie jest spokojny jak aniołek.
Ani razu nie zapłakał.
- Jesteś czarodziejką. - Ze smutkiem popatrzył na syna. - Nie mam
pojęcia, co go dzisiaj ugryzło. Ubierałem się w swoim pokoju, jak
usłyszałem, że płacze. Kiedy zszedłem na dół, nie było sposobu go
uspokoić. Myślałem poważnie, żeby zadzwonić do Lucy i powiedzieć, że
nie przyjdÄ™.
116
RS
- Ciekawe, co tak na niego podziałało? Co wtedy robił?
- Oglądał film. - Jack wzruszył ramionami. - Bajkę, którą kupiłem w
piątek, wracając z pracy. Tam nie mogło być nic strasznego.
- Chyba że była to bajka, którą już wcześniej oglądał, a teraz
skojarzył z matką - stwierdziła.
ZciÄ…gnÄ…Å‚ brwi.
- O tym nie pomyślałem, ale wiem, że kiedy India umarła, w jej
domu znaleziono sterty DVD. - Widząc jej zdziwienie, poczuł się
zobowiązany to wyjaśnić. - Jej adwokat przedstawił mi listę jej
ruchomości sporządzoną podczas likwidacji mieszkania. Pamiętam, że
zaskoczyła mnie bardzo długa lista płyt kompaktowych. Wszystko to
należy do Freddiego, więc umieściłem to w sejfie. Uznałem jednak, że
kompakty mu się nie przydadzą, więc poprosiłem adwokata, żeby
przekazał je jakiejś organizacji dobroczynnej. Może powinienem był
najpierw je przejrzeć.
- Jack, nie da się o wszystkim pomyśleć. Rzeczy związane z jego
przeszłością stale będą się pojawiać. Nie możesz się o to obwiniać, bo o
tym nie wiesz.
- Chyba masz racjÄ™.
- Nie ma żadnego  chyba". Spisujesz się bardzo dobrze w skrajnie
trudnych okolicznościach. Musisz o tym pamiętać.
- Tak, psze pani.
- Och, przepraszam, znowu tobÄ… dyrygujÄ™.
- Nie mam nic przeciwko temu. Cieszę się, że znalazłaś takie
rozsądne wytłumaczenie. Dzięki temu przestałem się zastanawiać, co zle
zrobiłem.
117
RS
- Nic zle nie zrobiłeś. Robisz dla niego wszystko, co potrafisz.
- Dzięki. - Uścisnął jej dłoń. - Jestem ci bardzo wdzięczny za te
słowa.
- To tylko prawda.
Odsunęła się, bo znowu przeszył ją ten znamienny dreszcz. W głowie
jej się nie mieściło, jak wrażliwa staje się w jego obecności. Reagowała za
każdym razem, gdy jej dotknął. Niezmiernie ją to peszyło.
Zebrała autka, po czym poprowadziła chłopców do furtki. Gdy
wychodzili, Jack zatrzymał się pod okapem ze strzechy.
- Podwiezć was do Lucy? - zapytał. - Nie widzę tu twojego
samochodu.
- Jest w warsztacie - przyznała niechętnie, bo nie była pewna, czy
skorzystanie z tej propozycji jest rozsÄ…dne.
- Alison, pamiętam, że ustaliliśmy, że zachowujemy dystans, ale ja
proponuję, że tylko was podwiozę.
- Wiem - szepnęła.
- Ale?
- Ale nie wiadomo, co się stanie, jak nie będziemy ostrożni.
- Więc będziemy bardzo ostrożni. Przysięgam. -Przeżegnał się.
- Nie przesadzasz?
- Nie, jeśli może cię to uspokoić. - Uśmiechnął się.
- Brakowało mi ciebie. Odwożenie Freddiego do przedszkola straciło
dla mnie cały urok, jak nie mam z kim pogawędzić.
- Oj, nie przesadzaj - żachnęła się, mimo że jej dusza śpiewała
uradowana tym wyznaniem. A nie powinna...
118
RS
Na szczęście nie ciągnął tego tematu, prowadząc ją oraz Sama do
swojego samochodu. W milczeniu pokonali krótki odcinek drogi dzielący
kościół od domu Bena i Lucy. Przyjechali jako ostatni, więc by nikogo nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl