[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niby po części rozumiała jego gwałtowną reakcję. Jest oj-
cem, kocha swe dziecko. Suzy ją też już zawojowała; ma-
rzyła, by mieć taką kruszynę.
Oddychała głęboko, powoli, próbując się uspokoić. Musi się
skoncentrować, zapanować nad rozdygotanymi rękami. Zająć
się tym, co robiła przed przyjściem Stevena.
Nie odrywając oczu od drutów, starała się złapać spuszczone
oczko, potem nabrać następne.
Drut nie wcelował w pętelkę. Oczko spadło.
Gorące łzy zapiekły ją pod powiekami.
Zamrugała, zagryzła wargę i wbiła wzrok w robótkę. Mocniej
zacisnęła palce na drutach. Powinna coś zrobić, lecz nie mo-
gła przypomnieć sobie, co. Daremnie próbowała się pozbie-
rać.
Nagle duża, ciepła dłoń ujęła jej rękę. Jackie podniosła głowę
i przez łzy ujrzała Stevena.
Przez mgnienie była pewna, że zaraz zacznie ją przepraszać.
Wzdrygnęła się na tę myśl. Tylko nie to!
- Co robisz? - zapytał łagodnie, ujmując jej dłonie.
Robótka upadła jej na kolana.
Nie mogła oderwać od niego oczu.
- Ja... mam książkę o robieniu na drutach. Chcę się nauczyć,
żeby zrobić coś dla Suzy... Ode mnie dla niej... To miał być
kocyk.
Popatrzyli na bladożółtą robótkę. Oczka były nieregularne,
robione niewprawnie.
- Zwietny pomysł. - Głos mu się łamał.
Chciała na niego popatrzeć i bała się to zrobić.
S
R
Słabo mi idzie. Marnie wygląda.
Nie wygląd się liczy, a serce. To, że o niej myślałaś. Jackie,
ja...
Nic nie mów - przerwała mu. - Proszę, ani słowa. Nic mi nie
tłumacz. Wiem, dlaczego tu przyszedłeś.
Pomyliłem się.
Jesteś jej ojcem.
Ujął ją pod brodę i delikatnie uniósł podbródek, by po-
patrzyła na niego.
- Nie miałem racji. Powinienem był wiedzieć, że nie zrobisz
jej krzywdy.
Jackie pokręciła głową.
- Skąd możesz to wiedzieć?
Wygiął leciutko usta.
- Po pierwsze zebrałem informacje na twój temat, o czym
wiesz. Po naszym spotkaniu jeszcze je uściśliłem. Jesteś czy-
sta jak łza. Próbowała się uśmiechnąć, ale wtedy Steven po-
gładził ją po policzku i wszystkie myśli Jackie uleciały w dal.
Widziałem, jak na nią patrzysz - ciągnął. - To dlatego zaczą-
łem się niepokoić.
Dlaczego? - wyszeptała.
Bo patrzysz na nią tak, jakby była dla ciebie najważniejsza na
świecie.
Spojrzała mu prosto w oczu. Przenikał ją wzrokiem aż do
głębi.
- Chcę mieć dziecko, Steven. Wcześniej nigdy nie myślałam
o tym na poważnie, lecz teraz... Teraz tak czuję. Ale...
- Urwała, lecz on czekał, co powie dalej. - Nigdy bym jej nie
skrzywdziła, a zabierając ją od ciebie, wyrządziłabym jej
ogromną krzywdę. Tobie też bym tego nie mogła zrobić.
S
R
Kochasz ją, przecież widzę. I nawet nie wiesz, jak głęboko
mnie to porusza.
- Jackie, ojciec...
Uciszyła go, kładąc mu palec na ustach, co było błędem, bo
przypomniało jej tamten pocałunek. Jednak nie chciała, by
mówił o powinnościach ojcowskich. Są różni ojcowie, prze-
konała się o tym na własnej skórze.
- Twój stosunek do niej jest wyjątkowy - zaczęła, starannie
dobierając słowa. - Uwierz mi, że tak jest.  Nie chciała od-
słaniać się więcej. - Doceniam to. I zapamiętaj sobie, Steven,
choć zazdroszczę ci córki, nigdy nie wystąpię przeciwko to-
bie.
Znajdziesz swego mężczyznę. Będziesz mieć dziecko - rzekł
zmienionym, szorstkim głosem.
Nie wiem, czy chcę mieć męża.
No to będziesz mieć dziecko w inny sposób. Przez chwilę
patrzyła na niego uważnie.
Być może, ale nigdy nie zapomnę Suzy.
Ujął jej dłoń, ucałował. Jackie zadrżała, ledwie się po-
wstrzymała, by nie wtulić się w jego pierś.
Dziękuję - powiedział.
Za co?
Za to, że tak ci na niej zależy.
Mogłoby być inaczej?
- W takim razie dziękuję, że nie nalegasz na dłużej niż dwa
tygodnie.
Przełknęła ślinę, skinęła głową.
To by było zbyt trudne... dla nas obojga. Ale... mam jeszcze
dwanaście dni. - Zmusiła się do uśmiechu.
W takim razie wykorzystaj je do maksimum.
Staram się.
S
R
- Ułatwię ci to.
-Jak? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl