[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kasyksa, będzie absolutnie oślepiająca. Po lewej stronie
twojej zbroi na piersi znajdziesz rękawicę. Normalnie twoja
dłoń będzie w rękawicy, lecz kiedy będziesz gotowy do
walki, zdejmiesz ją, nacelujesz pięść i wystrzelisz.
Keldak uniósł brwi.
- WystrzelÄ™?
- Chcesz spróbować? - spytał Springer. - Może wycelujesz w
ten wazon?
Po przeciwnej stronie pokoju stał wysoki wazon z czarnego
szkła, w którym znajdowała się stylizowana aranżacja ze
srebrnej suszonej miesięcznicy.
- Jesteś pewien? - zapytał Keldak.
- Zmiało, wszystko jest do zastąpienia.
Keldak wahał się przez moment, potem uniósł prawą rękę i
nadusił niewielki guzik po lewej stronie napierśnika.
Natychmiast holograficzna kula cicho i precyzyjnie przesu-
nęła się z boku hełmu o ćwierć koła i znalazła się na wprost
jego wÄ…skiego wizjera.
- Skąd będę wiedział, co z tym zrobić? - zapytał
zdezorientowany.
- Zdolności Wojowników Nocy są w sposób nadprzyrodzony
przekazywane z pokolenia na pokolenie - powiedział
Springer. - Trochę praktyki i będziesz tak biegły jak twoi
przodkowie. Teraz wyceluj w wazon.
Keldak nacisnął kilka małych podświetlonych guzików na
swym napierśniku i wewnątrz kuli zaczął się tworzyć
trójwymiarowy obraz wazonu. Trwało to nie więcej niż trzy
lub cztery sekundy. Następnie Keldak nacisnął inny guzik i
kula wróciła na swoje miejsce po lewej stronie hełmu.
- Unieś ramię - poinstruował Springer. Keldak zrobił, co mu
kazał, patrząc na Stanleya i Angie w poszukiwaniu wsparcia.
- Dobrze. Ognia!
- Ognia?
- No dalej. Nie wiesz, jak to zrobić?
- Ja... - zaczął Keldak, ale świecąca lewa pięść nie-
spodziewanie wystrzeliła z końca jego ramienia z
zaskakującym szzszszszszskkkkkrl i z odległości ponad
trzech metrów uderzyła w wazon, który wybuchnął
strumieniem błyszczącego czarnego szkła, a gałązki
miesięcznicy rozsypały się po podłodze.
Springer zaśmiał się. Keldak spojrzał na swój kikut. Zaczęła
się tam już pojawiać druga dłoń, tym razem bledsza, jakby u
ducha.
- To zadziwiające - powiedział. - To absolutnie zadziwiające.
- Oczywiście, twoja walcząca pięść będzie nieskończenie
silniejsza - wyjaśnił Springer. - A każda następna pięść
będzie tak samo silna jak poprzednia aż do wyczerpania
energii. Wtedy będziesz musiał wrócić do Kasyksa po nowy
Å‚adunek.
Zbroja i hełm Keldaka zbladły, pozostawiając zmęczonego
Gordona na środku pokoju.
- Chodz - ponaglił Springer. - Usiądz. Masz dosyć jak na
jednÄ… noc.
Gordon wrócił na sofę. Stanley osuszył swoją szklankę z
wódką i poszedł do kuchni nalać sobie jeszcze jedną.
Springer podążył za nim i stanął w drzwiach. Stanley nalał
sobie burrapeg, trzy palce i kapkę, jak to mówią hinduscy
służący.
- I jak? - zapytał Springer. Znowu zaczął ulegać przemianie,
stając się młodszy i bardziej kobiecy. Jego włosy wydawały
się bardziej jedwabiste i dłuższe niż przed chwilą, gdy
pokazywał zbroję Keldaka.
- Co:  i jak ? - zapytał Stanley. - Chcesz, żebym powiedział,
że jestem pod wrażeniem? W porządku, jestem pod
wrażeniem. Nie mogę powiedzieć, że się tym rozkoszuję, ale
jestem pod wrażeniem.
- Chyba nie oczekujesz ode mnie, że będę udawał, iż bycie
Wojownikiem Nocy nie jest ciężkim i niebezpiecznym
obowiązkiem - powiedział Springer tonem, który zmienił
prawie jego słowa w pytanie. - Jednak twoi przodkowie
złożyli przysięgi, które wiążą dziś ciebie i twoje dzieci i będą
wiązały dzieci twoich dzieci.
- Grzechy ojców spadną na synów - powiedział Stanley
złośliwie do swojej szklanki z wódką.
- Chyba rozumiesz, że dla ciebie osobiście znalezienie i
zniszczenie Isabel Gowdie nie jest tylko kwestiÄ… zapanowa-
nia nad NocnÄ… PlagÄ…? Jest to jedyna nadzieja na zbawienie
twojej duszy, Stanley.
- Nie jestem pewien, czy chcę zbawić swoją dusze.
- No cóż, będziesz tak myślał jeszcze wiele razy... To jest
jeden z objawów. Będziesz czuł się przygnębiony i po-
zbawiony nadziei. Możesz nawet mieć samobójcze myśli.
Stanley nic nie powiedział, ale pociągnął więcej wódki i
wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.
Springer podszedł do niego. Był teraz znacznie niższy, a jego
jasne włosy sięgały prawie ramion. Stał się młodą
dziewczyną, osiemnaste- czy dziewiętnastoletnią, bardzo
szczupłą, prawie bez biustu, o rozmarzonych oczach ukrytych
pod rzęsami i delikatnych ustach.
- Widziałam przychodzących i odchodzących Nosicieli -
powiedziała Springer. - Udało mi się nawet wyśledzić ich
dwa albo trzy razy. Szukali następnych Wojowników Nocy,
aby ich zarazić. Nadal jednak nie mam pojęcia, gdzie może
być Isabel Gowdie. Nawet najmniejszego pojęcia. Będziecie
musieli wejść do jej snów i ją odnalezć.
- Jakie mamy szansę, że nam się to uda?
- Większe, niż gdy nie spróbujecie.
- W takim razie, kiedy mamy zacząć poszukiwania? - zapytał
Stanley.
- Skoro tylko przybędzie Kasyks-Strażnik Mocy i piąty
Wojownik Nocy.
- PiÄ…ty Wojownik Nocy?
- Zasta-Nożownik. Jego przodek również został zabity, kiedy
Isabel Gowdie zapaliła mózg szczurołapa. Musi się zemścić.
- Kiedy oni przybędą? - spytał Stanley.
- Za dwa albo trzy dni, najwyżej.
- A skąd o tym będę wiedział?
- Dowiesz siÄ™. ObiecujÄ™. Dowiesz siÄ™ na pewno.
Stanley spojrzał na Springer. Aadna, młodzieńcza i łagodna
jak młode zwierzę. Z jakiegoś powodu, którego nie był w
stanie zrozumieć, ogarnęło go przerażające uczucie strachu.
ROZDZIAA 6
ZBUTWIAAE SZMATY
Kiedy o wpół do ósmej rano wrócili do mieszkania Stanleya,
już z dołu słyszeli telefon. Po drodze podwiezli Gordona, a
potem pożyczyli jego samochód, aby dostać się na Langton
Street. Stanley był zmuszony pozwolić Angie prowadzić,
chociaż nie miała jeszcze prawa jazdy. Nigdy nie prowadził
samochodu z ręczną skrzynią biegów, a już szczególnie nie
takiego trzęsącego się, zardzewiałego, zaśmieconego grata
jak montego Gordona.
Ranek był ciemny i mglisty, i chociaż nie padało, opustoszałe
ulice Fulham i Chelsea błyszczały od wilgoci. Było tak
potwornie zimno, że Stanley trzymał swoje dłonie głęboko w
kieszeniach.
Dzwonek telefonu usłyszał już, kiedy otwierał drzwi na dole.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał Angie. - Jechać prosto na
Herbert Gardens czy zostać na śniadaniu?
- Nie odbierzesz telefonu? - spytała.
- To na pewno pomyłka. Odbieram ich dziesiątki. Naj-
częściej, do Stephanii. Przypuszczam, że to mieszkanie było
wynajmowane przez najbardziej wziętą dziwkę w Fulham.
Nie martw się, jeżeli to coś ważnego, zadzwonią pózniej.
Angie spojrzała na zegarek.
- W porządku, napiję się kawy. Nie przypuszczam, żeby
Brenda i Sharon już wstały. Zazwyczaj w soboty leżą dłużej.
Weszli na górę i Stanley otworzył drzwi do mieszkania.
Telefon dzwonił nieustannie, ale Stanley nie od razu podniósł
słuchawkę. Najpierw odsunął zasłony, zapalił światła i zdjął
płaszcz. Dopiero potem odebrał telefon.
- Pani Thomson już tu nie mieszka, przykro mi - powiedział.
Potem umilkł i słuchał, wyraz jego twarzy początkowo
nonszalancki stawał się coraz bardziej poważny. - Eve? Co
się stało?
Zakrył dłonią słuchawkę i powiedział do Angie:
- To moja była. Dzwoni z San Francisco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl