[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie masz z tym nic wspólnego.
No bo nie mam. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Nigdy.
Przecież to przestępstwo.
Tak - powiedziała Felicity. - Ale tego, kto to robi, jakoś to nie
powstrzymuje.
Ty też dostałaś taki list?
Ja? Nie. Ja nie mam nic do ukrycia.
Ale w momencie, kiedy te słowa padły z jej ust, wiedziała, że to
nieprawda. Ta świadomość zaciążyła jej na sercu jak kamień. W
tej chwili wiedziała już, co musi zrobić.
- Rito - powiedziała - porozmawiamy pózniej, dobrze?
Teraz muszę załatwić coś ważnego.
Dwadzieścia minut pózniej Felicity parkowała swoją toyotę
przed galeriÄ… Emmy.
- Fee! - wykrzyknęła Emma na jej widok. - Co za miła
niespodzianka!
Przyjaciółki uściskały się. Emma natychmiast zaproponowała jej
coś do picia i zaprosiła do swojego biura, gdzie mogły swobod-
nie porozmawiać.
- Jak ktoś wejdzie, usłyszę dzwonek.
Kiedy już siedziały w gabinecie, Felicity zebrała się na odwagę.
S
R
- Em, muszę ci coś powiedzieć. Bardzo mi ciąży trzymanie tego
przed tobą w tajemnicy, a dzisiaj zrozumiałam, że nie mogę tego
dłużej robić.
Fioletowe oczy Emmy rozszerzyły się nieznacznie. To był jedy-
ny znak, że oświadczenie Felicity ją zaskoczyło. W milczeniu
wysłuchała opowiadania Felicity o tym, co się wydarzyło, gdy
była w Rosedale po raz pierwszy, i o tym, że Reed zaprosił ją na
Cozumel i że zdecydowała się z nim pojechać.
Felicity czuła, że kamień ciążący jej na sercu traci wagę, i wie-
działa, że postępuje słusznie.
Proszę, powiedz, że mi przebaczysz - zakończyła.
Och, Fee, przecież tu nie ma nic do wybaczania. - Emma
uśmiechnęła się. - Cieszę się, że Reed znalazł kogoś innego, i
bardzo się cieszę, że to jesteś ty.
Felicity znowu zachciało się płakać. Co się z nią dzisiaj działo?
Jesteś taka dobra - powiedziała. - Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
Zawsze chciałam być taka jak ty.
A ja zawsze chciałam być taka jak ty - uśmiechnęła się Emma. -
Jesteś taka silna i taka niezależna. Wszystkie cię podziwiamy.
Kiedy się uściskały, Felicity poczuła, jak bardzo jest szczęśliwa,
że otaczają w życiu tyle wspaniałych osób. Emma, Rita, inne
przyjaciółki. No to co, że Reed jej nie kocha? Przedtem jakoś
dobrze się jej bez niego żyło.
I teraz też będzie dobrze.
Reed wpatrywał się w e-mail od Felicity. Zastanawiał się, czy
powinien jej odpisać.
Zdecydował, że tego nie zrobi.
S
R
Nie chciał do niej pisać. Chciał się z nią zobaczyć. Chciał jej
dotknąć. Chciał, żeby przyznała, że czuje to samo.
Cholera. To nie był błąd.
Ale jak sprawić, żeby w to uwierzyła?
Nagle coś go olśniło. Kiedy chciał, żeby pojechała z nim na Co-
zumel, i próbował ją namówić, powiedziała nie".
Ale kiedy przysłał jej kwiaty i prezerwatywy, zmieniła zdanie.
Przecież to oczywiste! Dlaczego wcześniej na to nie wpadł?
Felicity nie jest kobietą, którą można do czegoś przekonać
słownie. %7łeby ją zdobyć, trzeba działać.
Uśmiechnął się.
Już wiedział, co musi zrobić.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
Zapach setek róż unosił się w powietrzu, a Felicity robiła w my-
ślach przegląd wszystkich elementów imprezy. Stała w przed-
sionku kościoła i patrzyła, jak Rita układa fałdy kremowego
satynowego trenu sukni Jemimy. Z kościoła dochodził radosny
szmer gości niecierpliwie czekających na pojawienie się pary
młodej.
Kiedy skończyło się preludium, organista zaczął grać pierwsze
statyczne nuty Arii na strunie G Bacha, którą Jemima i jej matka
wybrały na wejście. To był idealny wybór, pomyślała Felicity,
dobrze dopasowany do iście królewskiej panny młodej i tego
eleganckiego, subtelnego kościoła.
Felicity podeszła do pierwszej druhny i cicho przypomniała jej,
żeby powoli zaczęła iść środkiem.
Wiem - odpowiedziała ładna blondynka z dołeczkami. - Nie ma
pośpiechu. Każdy krok mam stawiać z wahaniem.
Właśnie.
Felicity obserwowała, jak cały orszak posuwa się do przodu.
Rita dołączyła do niej, kiedy ruszyła prowadzona przez ojca
panna młoda.
Od początku Felicity wypatrywała, czy wśród gości nie ma Re-
eda. Odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że wcześ-
S
R
niej czy pózniej na niego wpadnie, ale wolała, żeby stało się to
potem, kiedy odzyska większą kontrolę nad swoimi emocjami.
Nie dostała odpowiedzi na e-mail. Nie, żeby na nią czekała. By-
ła pewna, że Reed wymazał ją z pamięci.
- Umiłowani - zaczął kapłan. - Zebraliśmy się tu dziś przed Bo-
giem i całą wspólnotą, żeby połączyć tego mężczyznę i tę kobie-
tę świętym węzłem małżeńskim w związek, w który nie wolno
wstępować nierozważnie czy lekkomyślnie, ale z nabożeń-
stwem, dyskrecją, roztropnie i uroczyście.
Nastąpiło tradycyjne wprowadzenie do przysięgi.
Kto wydaje tę kobietę za mąż?
Jej matka i ja - odezwał się z dumą Wallace Staunton. Włożył
dłoń córki w ręce jej wybranka i z jaśniejącą twarzą zajął miej-
sce koło swojej żony, Aurory.
Teraz przyjaciółka Jemimy zaśpiewała piosenkę Always. Jemi-
ma mówiła Felicity, że grano ją, kiedy jej ojciec poprosił matkę
o rękę.
Nadszedł czas na przysięgę.
Kapłan patrzył dobrotliwie na stojącą przed nim parę. Przeważ-
nie podczas tej części ceremonii myśli Felicity błądziły swoimi
ścieżkami. Zazwyczaj myślała o tym, co musi zrobić po ślubie i
co może się nie udać na przyjęciu.
Dzisiaj jednak z jakichś przyczyn słowa kapłana spowodowały
ucisk w jej gardle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]