[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zlubna elegancja. Oczywiście czyste włosy pomogły.
Roześmiał się i delikatnie dotknął jej włosów, jakby chciał
powiedzieć: mam do tego prawo. Dałaś mi je.
- Zapierasz mi dech.
Nie śmiała wierzyć. Jednak pieszczotliwe spojrzenie Mai
la rozwiało jej wątpliwości.
- Muszę z tobą porozmawiać. Dokąd możemy pójść?
Zastanowiła się.
- Obok jest prywatny ogród, gdzie robiliśmy zdjęcia
w różach. Ale pełno tam fotografów amatorów.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się Niall.
Poszedł za nią do ogrodu i z poważną miną zwrócił się do
fotografów:
- Podano jedzenie, więc lepiej się pospieszcie.
Wyszli natychmiast.
Zamknął kutą w żelazie bramę i przekręcił wielki klucz.
ZAKOCHANY KSI%7Å‚ 151
- Mam nadzieję, że nie zamknąłeś nas na zawsze. Ten
klucz wyglÄ…da na bardzo stary.
- Nieważne. Zbuduję ci szałas i będziemy się żywili płat
kami róż i kroplami deszczu. Najdroższa, myślałem, że utra
ciłem cię na zawsze.
Złapał ją w ramiona i zaczął całować tak, jak to zapamię
tała z wyspy. Chociaż nie, pocałunki stały się bardziej żarliwe
i pełne tkliwości.
- Jestem głupcem - stwierdził Niall. - Wyjątkowym krety
nem. Opowiadałem ci o niespełnionej pierwszej miłości, za
miast powiedzieć -jesteś światłem mego życia. Zostań ze mną.
- Słucham? - Jemima zadrżała.
- Moim jedynym usprawiedliwieniem jest nieumiejęt
ność wyrażania uczuć. Karty, łódz, sprawy praktyczne, pora
dzę sobie ze wszystkim. Ale wyznać kobiecie mych marzeń,
że ją kocham...
- Kobieta twych marzeń? - zdumiała się Jemima. - Prze
cież to Abby. Jesteście ulepieni z tej samej gliny. Lubi cię.
Ma nawet tytuł. Ja tylko ładnie wyglądam. Nie umywam się
do niej.
- Kłopot z tobą polega na tym, że jesteś snobką.
- Kto? Ja? - obruszyła się. - A skąd!
- Owszem, jesteś, choć pokochałaś mnie, nie wiedząc, że
jestem księciem.
Jemima postanowiła zignorować pierwsze zdanie.
- Skoro o tym mowa, czemu mi nie powiedziałeś?
- Sam musiałem przywyknąć do tej myśli. No i musiałem
skończyć śledztwo.
- Nie chciałeś wracać do Anglii, bo tu mieszka Abby, a ty
nie mogłeś jej mieć.
- O rany - jęknął Niall. - Naprawdę dałaś się nabrać na
tę starą śpiewkę?
152 SOPHIE WESTON
Pokręciła głową, niczego nie rozumiejąc.
- No tak, to moja wina - mruknął Niall. - Posłuchaj,
piękne stworzenie. Ocaliłaś mnie od błąkania się po świecie
i wmawiania sobie, że mam złamane serce. Sprawiłaś, że cię
zapragnąłem, potem pokochałem. Wreszcie zamieniłaś kilka
tygodni w koszmar, kiedy odeszłaś bez słowa. Dosyć tego.
Przestań mącić mi w głowie i zrób to, co należy.
Zmiał się, lecz wzrok miał poważny.
Ale nazwał ją snobką. I nie powiedział, że jest księciem.
Należało coś z tym zrobić.
Cofnęła się, złote ogniki zamigotały w jej oczach.
- Wyjaśnijmy sobie coś. Prosisz mnie o rękę?
Wzniósł oczy do nieba.
- Na Boga, przecież widzisz, że się staram.
- To postaraj się bardziej - odparła Jemima.
Co też uczynił.
EPILOG
- Madame była wściekła - opowiadała Jemima Niallowi.
Spoglądali na zatokę w świetle zachodzącego słońca.
- Aha.
- Najpierw wpadła w zachwyt, że usidliłam księcia. Za
częła obmyślać dla mnie suknię ślubną. Nawet kiedy powie
działam jej, że pobieramy się na Karaibach, wciąż myślała,
że wszystkim pokieruje.
- Mogłem ją uprzedzić, że nic z tego - odparł Niall. -
Kiedy siÄ™ na coÅ› uprzesz, to nie ma rady.
- Uparłam się na ciebie.
- I za to codziennie dziękuję Bogu.
- Ja też. - Uścisnęła mu ramię.
Spojrzał na nią wzrokiem pełnym miłości.
- Na pewno nie zmienisz zdania? Rezygnujesz z huczne
go ślubu?
- Takich ślubów mam dosyć do końca życia.
Podeszli do burty statku, którym podróżowali. Był dość
zniszczony i niewielki, lecz dla niej wyglądał pięknie.
- Zresztą nie znam nikogo, kto brałby ślub na bananowcu
- dodała. - Mogę wylegiwać się w łóżku całymi dniami,
podczas gdy ty będziesz dzwigał skrzynie z bananami.
- Wylegiwać będziemy się razem - oznajmił Niall.
Pocałował ją czule.
- O, tak. - Zmysłowa nutka w jej głosie sprawiała, że
kołnierzyk wydawał mu się przyciasny.
154 SOPHIE WESTON
- Och, byłbym zapomniał, że mam coś dla ciebie. Coś,
co mi przypomina, że omal cię nie straciłem.
Dużo czasu zajęło mu przekonanie Jemimy, że wcale nie
jest dla niego substytutem Abby.
- Och! Co to jest? Nie trzymaj mnie w napięciu.
Z kieszeni wyjął dwa kawałki turkusowo-szarego materiału.
- Moje bikini - pisnęła radośnie Jemima. - Tak się cie
szę, że znalazłeś identyczne.
- Wiem, kochana. To moja wina, że tamto wyrzuciłaś.
Nie mogę obiecać, że nigdy cię nie zranię. Ale gdybym był
tak głupi, połóż mi to bikini przed nosem. Poprawię się.
- Kochany - wzruszyła się Jemima.
Załoga mogła podziwiać długi, namiętny pocałunek.
A pózniej, kiedy wypłynęli na morze i kapitan, przyświe
cając sobie staroświecką latarnią sztormową, udzielił im ślu
bu pod gwiazdami, Niall zabrał żonę do małej kabiny pasa
żerskiej i kochał się z nią nieprzytomnie.
Gdy wreszcie wypoczywali objęci, zrobił dziwną minę.
- A tak nawiasem mówiąc, to wcale nie jest inne.
- Co takiego? - spytała Jemima, pieszcząc go.
- Bikini. Poszedłem do twojego pokoju i wziąłem je.
Uniosła się na łokciu i popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Co takiego?
- Nie kłamię, zresztą wobec ciebie będę szczery aż do
końca mych dni...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]