[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramiona i tuli twarz do mej twarzy.
 Och, Doss!  powiedziały jednocześnie kuzynki Stickles i Sarah. Ciotka Wellington zaś
zawołała:  Valancy, nie bądz nieprzyzwoita!
 Co w tym nieprzyzwoitego, że lubi się być w ramionach męża? Raczej nieprzyzwoitością
byłoby, gdybym tego nie lubiła.
 Dlaczego mamy oczekiwać od niej przyzwoitości?  zapytał sarkastycznie stryj James.
 Przecież na zawsze odcięła się od porządnego życia. Lecz cóż, jak sobie pościele, tak się
wyśpi. Nie przeszkadzajmy jej w tym.
 Dziękuję  oświadczyła szczerze wdzięczna Valancy.  Wyobrażam sobie, jak byś się
znakomicie czuł na miejscu Torquemady. No, ale teraz muszę już wracać. Mamo, czy mogę
zabrać te trzy poduszki, które zrobiłam na szydełku ostatniej zimy?
 Wez je! Wez wszystko!  krzyknęła pani Fryderykowa.
 Och, ja wcale nie chcę wszystkiego. Nie mam zamiaru zagracać mego Błękitnego
Zamku. Zabiorę tylko poduszki. Wpadnę po nie któregoś dnia, gdy będziemy przejeżdżać. 
Po czym podniosła się i podeszła do wyjścia. Tu stanęła i obejrzała się. Współczuła im jeszcze
bardziej niż przedtem. Oni nie mieli Błękitnego Zamku i purpurowej samotności Mistawis.
 Cały kłopot z ludzmi takimi jak wy  stwierdziła  tkwi w tym, że się prawie wcale nie
śmiejecie.
 Doss, droga moja  zauważyła posępnie kuzynka Georgiana  któregoś dnia
przekonasz się, co znaczą więzy krwi; zrozumiesz, że krew jest gęściejsza od wody, jak mówi
przysłowie.
 Pewnie że jest. Tylko po co komu gęsta woda?  zareplikowała Valancy.  My lubimy
wodę krystalicznie przezroczystą, migoczącą w słońcu.
Kuzynka Stickles wydała jęk rozpaczy.
Valancy nie zaprosiła nikogo do swego nowego domu. Szczerze mówiąc bała się, że
odwiedziliby ją z czystej ciekawości. Spytała tylko:  Czy pozwolisz, mamo, bym od czasu do
czasu wpadła do ciebie?
 Mój dom zawsze będzie otwarty dla ciebie  odparła z patosem pani Fryderykowa.
 Nie powinnaś się do niej przyznawać  oznajmił stanowczo stryj James, gdy za Valancy
zamknęły się drzwi.
 Nie mogę tak całkiem zapomnieć, że jestem matką  westchnęła pani Fryderykowa. 
Moja biedna, nieszczęsna córka!
 Prawdopodobnie to małżeństwo nie jest legalne  stwierdził pocieszająco stryj James.
 Był pewnie żonaty już wcześniej i to kilka razy. Ja w każdym razie nie chcę mieć z nią do
czynienia. Zrobiłem, co mogłem i ty o tym wiesz, Amelio. Odtąd więc  stryj James szalenie
uroczyście potraktował całą sprawę  Valancy jest dla mnie martwa.
 Pani Barneyowa Snaith  kuzynka Georgiana wymówiła wolno, jakby sprawdzając
brzmienie nazwiska.
 On ma z pewnością wiele pseudonimów  wtrącił stryj Beniamin.  Jestem
przekonany, że ten osobnik to pół  Indianin. Nie wątpię też, że zamieszkali w szałasie.
 Jeśli ożenił się z nią pod fałszywym nazwiskiem, to czy nie da się małżeństwa
unieważnić?  spytała kuzynka Stickles.
Stryj James pokręcił przecząco głową.  Nie, żeni się mężczyzna, a nie nazwisko.
 Wiecie  włączyła się do rozmowy kuzynka Gladys, która już przyszła do siebie 
miałam złe przeczucia już na srebrnym weselu Herberta. Zwróciłam mu wtedy uwagę.
Wówczas tak broniła tego Snaitha, pamiętacie, prawda? To zrobiło na mnie duże wrażenie. Po
powrocie do domu rozmawialiśmy o tym z Dawidem.
 Co naszło tę nieszczęsną Valancy?  zwróciła się do całego świata ciotka Wellington.
Pomyśleć tylko, Valancy!
Zwiat zbył pytanie milczeniem, ale stryj James nie.  Czyż nie mówi się ostatnio o coraz
liczniejszych przypadkach dziwaczenia ludzi? Nie przywiÄ…zujÄ™ wagi do tych modnych
pomysłów i teoryjek, lecz w tym może coś być. To by wyjaśniało jej niezrozumiałe
zachowanie.
 Valancy bardzo lubi grzyby  westchnęła kuzynka Georgiana.  Boję się, by
przypadkiem nie otruła się, mieszkając w tej leśnej głuszy.
 Są rzeczy gorsze od śmierci  obwieścił stryj James przekonany, że ów truizm został
wygłoszony po raz pierwszy.
 Nic już nie będzie takie samo jak dawniej  wyszlochała kuzynka Stickles.
Tymczasem Valancy żwawo podążała piaszczystą drogą ku swej wyspie. Zupełnie
zapomniała o rodzinie, a także o tym, że nadmierny pośpiech może spowodować
natychmiastową śmierć.
ROZDZIAA JEDE ASTY
Minęło lato. Klan Stirlingów  z wyjątkiem osoby tak mało znaczącej jak kuzynka
Georgiana  milcząco poszedł w ślady stryja Jamesa i traktował Valancy jako martwą. Nie
było to takie proste, ponieważ Valancy miała zwyczaj ożywania, gdy oboje z Barneyem
przejeżdżali przez Deerwood tym swoim rozklekotanym autem. Valancy zwykle bez kapelusza
i z rozpromienionymi oczami. Barney też z gołą głową, z dymiącą fajką, ale ogolony. Teraz
zawsze bywał ogolony. Oboje mieli tyle tupetu, by wstępować do sklepu stryja Beniamina po
zakupy. Dwukrotnie stryj ich zignorował, no bo czyż Valancy nie umarła dla rodziny? Lecz za
trzecim razem powiedział Barneyowi, że jest łobuzem, którego należałoby powiesić za
wywabienie z rodzinnego domu słabej na umyśle dziewczyny.
Barney uniósł jedną brew.  Uczyniłem ją szczęśliwą  powiedział spokojnie.  Z
rodziną i przyjaciółmi czuła się nieszczęśliwa. I w tym rzecz.
Stryj Beniamin patrzył osłupiały. Nigdy w życiu nie przyszło mu do głowy, że kobiety
muszą, lub powinny być  uszczęśliwiane .  Ty& ty szczeniaku!  wykrzyknął w końcu.
 Dlaczego tak mało oryginalnie?  zapytał przyjaznie Barney.  Każdy może być
szczeniakiem. Dlaczego nie wymyśli pan czegoś godnego Stirlingów? A poza tym, nie jestem
już szczeniakiem. Raczej psem w średnim wieku. Mam trzydzieści pięć lat, gdyby to pana
interesowało.
Stryj Beniamin w porę przypomniał sobie, że Valancy nie istnieje i odwrócił się do obojga
plecami.
Valancy była szczęśliwa. Szczęśliwa niewymownie i bezgranicznie. Miała wrażenie, że
życie stało się cudownym domem, w którym każdy dzień otwierał nowy, tajemniczy pokój. Był
to świat nie mający nic wspólnego z tym, który opuściła. Zwiat poza czasem, wiecznie młody
 gdzie nie było ani przeszłości, ani przyszłości  tylko terazniejszość. A ona świadomie
poddała się jej czarowi. Niezwykła wolność panowała w tym świecie. Mogła robić dokładnie
to, co chciała. %7ładnych wścibskich sąsiadów, tradycji, krewnych i powinowatych.  Spokój, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl