[ Pobierz całość w formacie PDF ]
postąpi, nie powinien mieć o to pretensji. Zmartwiony,
pomógł jej się ubrać, po czym sięgnął po swoją kurtkę.
Na parkingu zaczekał, aż wsiądzie do samochodu
i uruchomi silnik, i dopiero potem wskoczył do swojego
PODNIEBNY SZLAK 141
pikapa. Przekręcił kluczyk w stacyjce, ale pojazd nawet
nie drgnął. Zaskoczony, spróbował jeszcze raz. I znowu
nic. Do cholery, czy jemu też padło zasilanie?
Naraz przypomniał sobie o uszkodzonym akumula-
torze Samanthy. Złorzecząc, wysiadł i zaczął do niej
machać, pokazując, by do niego podjechała.
Chyba go nie zrozumiała, bo spojrzała na niego ja-
koś dziwnie, a potem skinęła ręką i wolno ruszyła
z miejsca.
Hej, zaczekaj! Zdumiony patrzył w ślad za od-
dalajÄ…cym siÄ™ oldsmobilem. Nagle na tylnym siedzeniu,
dokładnie za jej plecami, pojawiła się druga sylwetka.
Strach chwycił go za serce.
KtoÅ› z niÄ… jest. Markowicz.
Nie tracąc ani chwili, pobiegł do hangaru.
Jared, dzwoń na policję. Markowicz włamał się do
samochodu Samanthy! zawołał, po czym co tchu
pognał na lądowisko, gdzie właśnie wylądował drugi
śmigłowiec.
Gestem kazał Nate owi natychmiast wysiąść.
Do diabła, co ty wyprawiasz? zdenerwował się
Nate, gdy niecierpliwie wyrwał mu kluczyki i wskoczył
do kabiny.
Markowicz porwał Samanthę. Będę go śledził.
Odsuń się! krzyknął, uruchamiając silnik. Szkoda mu
było każdej minuty, ale wiedział, że musi połączyć się
z centrum koordynacji lotów i uzyskać zgodę na start.
Halo, centrum, tu śmigłowiec z bazy Lifeline. Infor-
muję o starcie. Muszę nawiązać łączność z policją.
Przyjąłem. Lifeline, co ty planujesz? zdziwił się
dyspozytor. Przecież nie dostaliście żadnego zgłoszenia.
Połącz mnie z policją powtórzył z uporem.
142 LAURA IDING
Chwilę siedział w skupieniu, a potem zaczerpnął głę-
boko powietrza i poderwał maszynę do lotu.
Wzniósł się ponad parking i z tej wysokości obser-
wował drogę, wypatrując samochodu Samanthy. Chwi-
lę trwało, zanim go zobaczył, kilometr od bazy. Charak-
terystyczna kanciasta sylwetka starego oldsmobila po-
suwała się naprzód o wiele wolniej niż inne auta.
Mam ciÄ™ mruknÄ…Å‚ zadowolony. Halo, centrum,
macie już połączenie z policją? Lecę za samochodem
doktor Kearn, który przemieszcza się na zachód drogą
numer dwadzieścia. Prawdopodobnie w samochodzie
jest też Denis Markowicz.
Używasz helikoptera do pościgu? zaniepokoił
się operator. Przecież to wbrew regulaminowi!
Tym bardziej połącz mnie z policją! Natychmiast!
Jak chcesz zgodził się wreszcie dyspozytor.
W porządku, mów. Jesteś na tej samej częstotliwości co
policja. Przełączam cię.
Widzi pan podejrzanego? Jakim samochodem je-
dzie? zapytał policjant.
Stary oldsmobil w kolorze burgunda, jedzie na
zachód drogą numer dwadzieścia. Niestety, nie mogę
odczytać rejestracji.
Czy jest pan pewny, że w środku jest Denis Mar-
kowicz?
Jestem pewny odparł po sekundzie wahania,
wiedząc, że pomyłka może mieć tragiczne skutki.
Ustawimy blokadę na rogatce. Niech pan ich cały
czas obserwuje polecił policjant.
Oczywiście.
Ręce pociły mu się ze zdenerwowania, ale nie mógł
pozwolić sobie na luksus ulegania emocjom. Musiał
PODNIEBNY SZLAK 143
skoncentrować się i uważać, by nie zderzyć się z jakimś
ptakiem ani nie zaczepić o linię wysokiego napięcia.
Nie mógł wznieść się za wysoko, bo wtedy nie byłby
w stanie obserwować samochodu.
Spojrzał na wijącą się dołem wstęgę szosy, na której
panował niewielki ruch. W oddali dostrzegł migające
światła policyjnych samochodów.
Trzymaj siÄ™, kochanie szepnÄ…Å‚, zataczajÄ…c w po-
wietrzu krÄ…g. Oficerze, widzÄ™ blokadÄ™. Podejrzany
jedzie prosto na niÄ….
Zrozumiałem. Snajper, który ma przestrzelić opo-
ny, jest już na stanowisku.
Co?!!! Ze zdenerwowania poruszył drążkiem,
lecz natychmiast wyrównał lot. Przecież mogą się
rozbić!
Za wszelką cenę musimy usunąć ten samochód
z drogi. Podejrzany napastnik może być uzbrojony.
Reese był pewny, że Markowicz ma przy sobie broń.
Tę samą, z której wcześniej do nich strzelał. Bał się
o Samanthę, ale nie dyskutował z policjantem. Tyle
razy widział ją w akcji, że nie musiał się martwić, iż
wpadnie w panikę. Uratowała wiele istnień ludzkich,
była przyzwyczajona do stresujących sytuacji. Na pew-
no nie straci panowania nad kierownicÄ…. Da sobie radÄ™.
Boże, błagam cię, ocal ją.
To, co stało się potem, obserwował niczym film pusz-
czony w zwolnionym tempie. Oldsmobil nagle zwolnił,
a potem gwałtownie skręcił, gdy wybuchała jedna z o-
pon. Reese wstrzymał oddech i w napięciu śledził chao-
tyczny ruch pojazdu, który po przejechaniu kilkudziesię-
ciu metrów wreszcie się zatrzymał. Reese dopiero wtedy
odetchnął i zaczął szukać miejsca do lądowania.
144 LAURA IDING
Posadził maszynę na jezdni za policyjną blokadą, nie
dalej niż dwieście metrów od samochodu Samanthy.
Wyłączył silnik i wyskoczył na drogę. Policjanci krzy-
czeli coś do niego, ale nawet ich nie słuchał.
I wtedy ją zobaczył. Przerażony, zatrzymał się w pół
kroku, jakby nagle wrósł w ziemię.
Drzwi samochodu otworzyły się i Samantha wolno
wysiadła. Markowicz wysunął się za nią jak złowrogi
cień. Przykładał jej do gardła nóż.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Kiedy zobaczyła Reese a, chciała wyrwać się i po-
biec do niego, jednak czując na skórze chłód stalowego
ostrza, bała się głębiej odetchnąć.
Nie wróciłaś do mnie? Dlaczego? Z powodu tego
kochasia? szepnÄ…Å‚ Denis.
Zupełnie nie wiedziała, jak z nim postępować. Zacho-
wywał się tak, jakby kompletnie zwariował. Na wszelki
wypadek postanowiła udawać, że nie widzi Reese a.
Obawiała się, że Denis będzie próbował go zaatakować.
Tylko spokojnie, powtarzała sobie. Nie prowokuj go.
Zobacz, jak siÄ™ rozwinie sytuacja.
Jesteśmy otoczeni zaczęła, ale czując, że Denis
przyciska mocniej nóż, natychmiast umilkła.
Zresztą i tak nie chciałby słuchać. W samochodzie
cały czas wmawiał jej, że sama jest wszystkiemu winna.
Kilka godzin temu być może dałaby się przekonać.
Na szczęście zrozumiała, że jej jedyną winą jest to, że
za niego wyszła. Nie ma na niego żadnego wypływu
i nie odpowiada za jego czyny.
Pora, żeby i on to zrozumiał.
Przyznaj się, że zrobiłaś błąd syczał jej do ucha.
Powoli obrócił się z nią tak, by wszyscy zobaczyli, że
grozi jej nożem. Powiedz mi, że jesteś moją żoną
i wracasz ze mną do domu. No, mów!
Stłumiła krzyk, gdy mocniej przydusił ją ramieniem.
146 LAURA IDING
Powiedz mi, że to wszystko twoja wina. Nie po-
winnaś ode mnie odchodzić, Sammie. Zrobiłaś błąd.
Jego szept przyprawiał ją o dreszcz i budził najgorsze
wspomnienia z przeszłości. Ile razy słuchała takich
oskarżeń? Nagle ogarnęła ją dobrze znana apatia. Za-
częła tracić wolę walki. Prawie uwierzyła, że Denis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]