[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak to bywa w szpitalach. Wszystko dzieje się w ich własnym
tempie.
Molly spojrzała na zranioną nogę i jęknęła.
 Boli cię, złotko?  zaniepokoiła się Jewel.
 Właściwie nie. Pomyślałam tylko, że znów wpakowałam się w
tarapaty. Muszę zadzwonić do brata, a on z pewnością zmyje mi
głowę za to, że w ogóle tu przyjechałam, a w dodatku jeszcze
skręciłam nogę. Nie jestem pewna, czy w tym stabilizatorze będę
mogła prowadzić, więc nawet nie wiem, jak wrócę do Teksasu. Tyle
kłopotu narobiłam biednemu Kyle'owi, bo uparłam się, aby go
namówić do przyjazdu na przyjęcie, chociaż wyraznie powiedział, że
nie chce.
Jewel zacisnęła dłoń na ręce Molly.
 Nie przejmuj się Kyle'em. Miałaś rację, że próbowałaś go
namówić. Gdyby wiedział, co dla niego dobre, przyjąłby zaproszenie.
A co do skręconej kostki, z pewnością nikt nie może cię o to winić.
 Nie zna pani mojego brata.
Rozległo się zdecydowane pukanie i w drzwiach stanął Kyle. Tuż
za nim szedł Mack. Kyle kiwnął z zadowoleniem głową, widząc
praktyczny sportowy strój.
 Dziękuję, Jewel. Wiedziałem, że dasz sobie radę.
61
RS
 Cała przyjemność po mojej stronie.  Jeszcze raz poklepała
Molly po ręce i odsunęła się trochę, ustępując miejsca Kyle'owi. 
Pielęgniarka zaraz przyniesie kule, więc będziesz mógł zabrać stąd
Molly. Myślę, że powinniście przyjechać do nas. Już dawno minęła
pora lunchu i na pewno wszyscy są porządnie głodni.
 Jak najbardziej!  odezwała się Molly, przykładając dłoń do
brzucha.
Jewel kiwnęła głową, jakby tym samym wszystko zostało
ustalone.
 Pojedziemy z Mackiem przygotować coś do jedzenia. A wy
dojedziecie, jak tylko będziecie mogli stąd wyjść.
 Rozkazy zostały wydane  mruknął Kyle, gdy za parą
małżonków zamknęły się drzwi.
 SÄ… bardzo mili.
Pod wpływem lekarstw Molly nagle zrobiła się senna.
Przymknęła powieki i oparła się o Kyle'a. Zawahał się, ale już po
chwili otoczył ją ramieniem.
Wiedziała, że zrobił to tylko dlatego, by ją podtrzymać. Zwykły
przyjacielski gest... Tak czy inaczej, dobrze było się do niego
przytulić.
W końcu wróciła pielęgniarka. Przed sobą pchała wózek, w ręku
trzymała dwie kule.
 Na zewnątrz wyjedzie pani na wózku, a w domu proszę
korzystać z kul.
Molly podejrzliwie przyjrzała się wózkowi.
 Dziękuję, ale chyba wolę wyjść o własnych siłach.
62
RS
 Siadaj  polecił Kyle.  Jeszcze się nachodzisz z kulami. I tak
przez najbliższe tygodnie będziesz na nie skazana. Zapewniam cię,
że gdy tylko będzie można, z radością się ich pozbędziesz.
63
RS
Rozdział 5
McDooleyowie mieszkali niedaleko centrum Gatlinburga w
małym, lecz wygodnym domu, który stał tuż za biurem
malowniczego motelu, wtulonego w zbocze góry. Samo miasteczko
okazało się typowo turystyczną miejscowością, z licznymi
restauracjami, klubami minigolfa, sklepami ze słodyczami i
butikami, w których można było kupić pamiątki oraz wyroby
rzemieślnicze.
Turystów najbardziej przyciągały oceanarium, wieża
obserwacyjna oraz wyciąg narciarski, który wprost z głównej ulicy
prowadził w stronę otaczających miasto gór. W dalsze rejony wiozły
turystów gondole kolejki górskiej.
Miasteczko opływały wartkie potoki, tak charakterystyczne dla
tutejszego krajobrazu. Wezbrane po deszczu, ginęły pod mostkami i
pasażami przeznaczonymi dla ruchu pieszego. Patrząc na górskie
szczyty i słuchając nieustannego szumu wody, Molly doskonale
rozumiała, dlaczego Kyle postanowił wracać do zdrowia w tej
urokliwej, malowniczej okolicy.
Chętnie poświęciłaby dzień na zwiedzanie miasteczka. Z
przyjemnością poszłaby i w góry, a także przespacerowałaby się po
trasach parku narodowego. Ubolewała, że uniemożliwiała to
skręcona noga.
Zciany domu McDooleyów były zawieszone oprawionymi w
ramki zdjęciami Tommy'ego. Jego fotografie stały także na wielu
meblach. Każdy etap jego życia  od niemowlęctwa do służby w
armii  został uwieczniony. Było tu również kilka zdjęć Kyle'a.
64
RS
Przede wszystkim takie, na których stał obok przyjaciela, ale
dostrzegła też zdjęcia jego samego, co świadczyło o tym, że rodzice
Tommy'ego uważali go za członka rodziny.
Z trudem utrzymując równowagę, Molly obeszła salon. Kyle
chodził za nią, pilnując, żeby się nie potknęła. Jewel odrzuciła
propozycję pomocy i sama kończyła w kuchni przygotowania do
lunchu. Mack przeprosił ich i poszedł do biura porozmawiać z
nowym pracownikiem.
Molly zatrzymała się przed jednym ze zdjęć.
 Opowiedz mi o Tommym. Jaki on był?
 Był...  Kyle spojrzał na zdjęcie.  Był wspaniałym facetem.
Nie była to właściwa odpowiedz i wyglądało na to, że zdawał
sobie z tego sprawę. Jednak Molly wiedziała, że w tym momencie nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl