[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twarze się rozpromieniały, a jego kłuła zazdrość.
Irytowało go, swoją drogą, że ci mężczyzni są w brudnych
roboczych ubraniach, za nic mając jego ambicje, żeby Paradise Inn" stało
się eleganckim miejscem, do którego przychodzi się pod krawatem. Nikt w
tym miasteczku, poza Kay, Cammie Jo i Meggie, nie zdawał się podzielać
jego wizji ucywilizowania Bear Creek.
- Jakie jest danie dnia? - spytał mężczyzna o imieniu Marvin.
- Ser kozi, tartaletki z prosciutto i figi macerpwane w armagnacu.
- A co to takiego? Nie lubię jeść niczego, czego nie potrafię
wymówić.
- Nie wiesz, dlaczego Jake wciska nam te paskudne dziwactwa? -
spytał inny. - Lubiliśmy Paradise" taki, jaki był.
- Przynieś nam po prostu cheeseburgery - zdecydował Marvin. -I po
kuflu piwa.
- Marv, nie mamy już w karcie cheeseburgerów. Przykro mi.
- E tam, daj spokój, kotku, chcesz mi powiedzieć, że nie możesz
uśmiechnąć się do kucharza, żeby rzucił na ruszt kilka hamburgerów?
Przecież musi mieć gdzieś zachomikowaną mieloną wołowinę.
Jake wstrzymał oddech, ciekawy, jak Sadie z tego wybrnie.
Sadie uśmiechnęła się błogo.
- Masz absolutną rację, Marvin. Zrobię to. - Odwróciła się i pewnym
krokiem poszła do kuchni.
Dwie sekundy pózniej Jake, usłyszawszy wiązankę francuskich
przekleństw wydobywających się zza wahadłowych drzwi, wpadł do
79
RS
kuchni i zobaczył, że kucharz wymachuje Sadie przed nosem chochlą do
zupy.
- Mais non! - oświadczy! Francuz. - Nie zrobię cheeseburgerów.
Powiedziałem i już.
- Ależ... - Sadie mówiła miękkim, niskim głosem. - Nie ma powodu
się irytować. Nikt nie chce cię urazić. Oni po prostu lubią cheeseburgery.
- To niech zobie idÄ… do Cheeseburger Hut.
- W Cheeseburger Hut nie podajÄ… piwa.
- Piwosze! - WydÄ…Å‚ pogardliwie usta.
- A może sama wrzucę na grill kilka hamburgerów. Nie musisz się
tym zajmować. - Sadie zrobiła krok w stronę piecyka.
Henri zagrodził jej drogę i potrząsnął chochlą.
- Dotknij tylko grilla i jezd po tobie.
Jake'owi krew zagotowała się w żyłach. Nie wierzył, żeby Henri
naprawdę mógł zrobić Sadie krzywdę, ale nie miał zamiaru pozwolić, żeby
ten człowiek jej groził. Choćby był najgenialniejszym kucharzem.
Stanął pomiędzy Henrim a Sadie.
- Opuść tę chochlę - rozkazał. - Zanim zrobisz komuś krzywdę.
- Wyrzuć ją! Ona podważa mój autorytet w kuchni. Nie mogę
pracować w takich warunkach.
- Przesadzasz. - Jake obawiał się, że Henriemu oczy wyjdą z orbit.
- Przezadzam? Mówisz, że ja przezadzam?
- Zdecydowanie tak. I nie pozwolę, żebyś wygrażał moim kelnerkom
narzędziami kuchennymi.
- Kelnerkom! Ta kobieta jest niekompetentnÄ… imbecylkÄ…. Wiadomo,
dlaczego ją zatrudniłeś.
80
RS
Jake zdrętwiał. Ogarnął go niesamowity spokój. Nie łatwo wpadał
złość, ale jeśli już do tego doszło, kończyły się żarty.
- Tak? Podziel siÄ™ swojÄ… wiedzÄ… ze mnÄ…, Henri. Dlaczego
zatrudniłem Sadie? Zamieniam się w słuch.
Henri rzucił jej pogardliwe spojrzenie.
- Dlatego, że jezdez na nią napalony, ty chceż z nią izdz do łóżka.
- Natychmiast przeprosisz pannÄ™ Stanhope za swojÄ… nieuprzejmÄ…
uwagÄ™.
- Nie. - Henri uniósł dumnie brodę.
Jake zrobił krok w jego stronę i walnął go pięścią w dłoń. Nie mógł
uwierzyć, że to robi. Był typem faceta, który obraca wszystko w żart.
Nigdy nie wdawał się w bójki. Unikał konfrontacji, ale ten obleśny mały
Francuz obraził jego Sadie.
Jego Sadie? Do diabła, skąd mu się to wzięło?
- PrzeproÅ›.
- Non. - Henri cisnął chochlę do zlewozmywaka i z furią rozwiązał
swój fartuch. - Koniec. Już mnie tu nie ma.
- Jake, już dobrze. Henri nie musi mnie przepraszać. - Sadie była
biała jak ściana, a jej strach jeszcze wzmógł wściekłość Jake'a.
- Sadie - powiedział spiętym głosem. - Proszę, zostaw to mnie.
- Ale Jake, nie możesz pozwolić mu odejść. Pani Snidely przychodzi
na kolację, a już jest do nas uprzedzona przez tę awanturę z psami.
Nas. Nie miał pojęcia, dlaczego to słowo sprawiło, że poczuł dziwne
dławienie w gardle.
- Nie możesz odejść - oświadczył Henriemu.
- Nie? No to zobaczymy.
81
RS
- Nie możesz odejść, ty humorzasta primadonno, bo to ja cię
zwalniam. I to natychmiast!
82
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
- Jake! - Sadie przycisnęła rękę do ust, nie mogąc uwierzyć, do czego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]