[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zdarzyć. I choć sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać, pragnęła,
by trzymał ją mocno i nie wypuszczał z ramion. I wtedy pochylił się, a jego
gorące wargi dotknęły jej ust. Musiał wyczytać to pragnienie z jej oczu. Potem
patrzył na nią przez dłuższą chwilę, a był tak blisko, że czuła na sobie jego
ciepły oddech. Przyciągał ją do siebie jak magnes, i tylko dzięki resztkom
zdrowego rozsądku i sił, które jakimś cudem udało jej się wykrzesać, szepnęła
cicho:
Nie, proszę... Więcej nie była w stanie powiedzieć, ale chcąc
wzmocnić działanie tych dwóch krótkich słów, pokręciła głową.
Tak... proszę odszepnął Cole i w chwilę pózniej ich usta się złączyły.
Pocałunek był cudowny jak wtedy, tyle że bardziej intensywny i bardziej
namiętny. Poruszył ją do głębi i wbrew własnej woli poczuła, że ulega czarowi
tej chwili, że bez reszty się w niej zatraca, że wręcz zapomina oddychać. Cole
pokrywał teraz drobnymi pocałunkami całą jej twarz. Westchnęła rozmarzona.
To było takie cudowne! Nic nie mogła na to poradzić, nie potrafiła się oprzeć
70
R
L
T
temu zniewalającemu mężczyznie. Jego dotyk był magiczny i nie mogła winić
się za to, że tak trudno było się jej wyrwać spod działania tego czaru. Odchyliła
do tyłu głowę, odsłaniając szyję. Natychmiast i tam poczuła jego usta,
spełniające tę milczącą, nieuświadomioną prośbę. Myśli Robin zaczęły się
niebezpieczne zapełniać zmysłowymi wyobrażeniami.
Nieskończenie cudownie czuła się w jego ramionach, ciepło i
bezpiecznie. Jednego tylko nie rozumiała: dlaczego to robił. Widziała go
przecież z inną kobietą, kobietą, która znacznie lepiej do niego pasowała niż
ona. Czyż przez ostatnie dni nie cierpiała katuszy na myśl, że może to właśnie
z nią spędza swoje weekendy?
Nie, proszę, nie... westchnęła, ale nawet dla jej uszu brzmiało to mało
przekonywajÄ…co.
On jednak gorącymi pocałunkami stłumił wszelki jej opór.
Czemu tak ze mnÄ… walczysz, czemu tak siÄ™ bronisz? szepnÄ…Å‚. ObjÄ…Å‚
dłońmi jej twarz, która znowu była cała wilgotna. Nawet nie zauważyła, że po
policzkach płyną jej łzy.
Na schodach rozległy się kroki. Na myśl, że Jeff mógłby znalezć ją w
objęciach Cole'a, wpadła w panikę. Wyswobodziła się i podeszła do okna,
zatapiając wzrok w nieprzeniknionej ciemności. Miała nadzieję, że uda jej się
szybko pozbierać.
Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wparował Jeff.
Już się pocałowaliście? zapytał bez ogródek. Jednak nie czekając na
odpowiedz, podszedł do Robin i wziął ją za rękę. Mamo spojrzał na nią
badawczo a co ty o tym myślisz?
Ale... o czym? spytała zmieszana.
No, o pocałunku pana Camdena, zrobił to już czy nie?
Chciała zaprzeczyć, ale jakoś nie umiała.
71
R
L
T
Nie bardzo wiem, co ci mam odpowiedzieć...
No, czy się już wreszcie pocałowaliście, jak na tych twoich filmach?
Wygląda na to, że tak.
I jak?
Ale co jak? Mam ocenić ten pocałunek w skali od jeden do dziesięciu?
Jeff zawahał się, po czym spojrzał z powątpiewaniem na Cole'a.
Mama ma u mnie dziesięć punktów niespodziewanie wyparował Cole
z szerokim uśmiechem na ustach.
No dobra... niech będzie powiedziała Robin. Mocna siódemka.
Mocna siódemka powtórzył Jeff i pokręcił z niezadowoleniem głową.
Potem podszedł do Cole'a i spojrzał na niego jak mężczyzna na mężczyznę.
Wyszła z wprawy powiedział nieco konspiracyjnie i zapomniała, jak to jest.
Musi pan być dla niej wyrozumiały i dać jej trochę czasu do namysłu.
Jeff! Robin nie wierzyła własnym uszom. Ta rozmowa nie mogła
odbywać się naprawdę i nie mógł przecież tego mówić jej dziesięcioletni
synek! To musiał być jakiś koszmarny sen! Rzuciła ukradkowe spojrzenie na
Cole'a i ze zdziwieniem stwierdziła, że wyglądał na całkiem zadowolonego z
obrotu sprawy.
Prawie w ogóle nie wychodzi z domu ciągnął dalej Jeff. Wprawdzie
ma tę przyjaciółkę, która koniecznie chce ją wyswatać i organizuje dla niej
randki, ale to bez sensu. Nie uwierzyłby pan, z kim się spotykała. Taki jeden
kiedyś tu przyszedł do domu... Jeff machnął ręką i przewrócił aż nazbyt
znaczÄ…co oczami.
Jeff, dość tego powiedziała ostro. Wystarczy już!
Ale ktoś musi mu to przecież wreszcie powiedzieć zaprotestował
chłopiec. Inaczej pan Camden nigdy nie będzie wiedział, o co tu chodzi.
72
R
L
T
Pan Camden właśnie wychodził. Tu spojrzała porozumiewawczo na
Cole'a, dając mu do zrozumienia, że nie zniesie sprzeciwu.
Tak, racja, twoja mama miała mnie właśnie odprowadzić do drzwi,
prawda, Robin? Cole podszedł do niej, wziął ją za rękę i ruszyli do drzwi
wyjściowych.
Nie stawiała oporu, a Jeff z szerokim uśmiechem na ustach pokazał
Cole'owi kciuk uniesiony do góry, jak gdyby chciał powiedzieć: super, właśnie
tak trzymaj!
A teraz powiedział zniżonym głosem Cole, gdy znalezli się już sami
w przedpokoju chcę wiedzieć, co jest nie tak?
Ale dlaczego? Co ma być nie tak?
Czy to z powodu Victorii?
Victorii? Jakiej Victorii? udawała, że nie rozumie, o co mu chodzi,
choć domyślała się, że to imię tej kobiety, z którą widziała go w restauracji.
Dobrze wiesz, o co chodzi, dokładnie widziałem, jak nurkujesz pod
stół, udając, że mnie nie widzisz.
Ja? No coś ty! próbowała udać obojętność, ale czuła, że głos jej drży.
Nie rozumiem, czemu miałabym nurkować pod stół.
No właśnie, dlaczego?
Nic nie odpowiedziała. Nie potrafiła nic sensownego wymyślić.
Wmówiła sobie, że nie ma dla niej żadnego znaczenia, czy Cole ma jakąś
kobietę, a jednak miało większe, niż chciała przyznać.
Proszę, powiedz mi nalegał.
Robin spuściła wzrok. Może gdyby nie te jego ręce, których dotyk
rozpraszał ją przez cały czas, mogłaby jaśniej myśleć.
Pasujecie do siebie, stanowi dla ciebie idealne uzupełnienie
powiedziała w końcu. Taka wysoka, niesamowicie atrakcyjna blondynka i...
73
R
L
T
...zimna jak lód dokończył Cole. Victoria jest jedynie moją
współpracowniczką, jedliśmy razem lunch i nic poza tym. Jest dla mnie mniej
więcej tak pociągająca, jak... góra lodowa.
Proszę, nie tłumacz się, Cole, przecież to nie moja sprawa, z kim jadasz
lunch czy widujesz się w weekendy. Nie powinno mnie interesować, z kim
spędzasz czas. Naprawdę byłoby lepiej, gdybym milczała. Nie wiem, po co w
ogóle się odzywałam. To błąd z mojej strony, duży błąd...
I co, jak mają się sprawy? zawołał Jeff, wyglądając z kuchni.
Dobrze odkrzyknęła właśnie dziękuję Cole'owi, że poćwiczył z tobą
rzuty piłką.
Wiem, to super z jego strony potwierdził Jeff.
Może dziewczyny są nawet czasem całkiem fajne, ale baseball nie jest
ich mocnÄ… stronÄ….
Robin otworzyła drzwi.
Dziękuję szepnęła za wszystko.
Wszystko?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]