[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się szczelin i pęknięć powyżej linii wody. A owe pęknięcia z pewnością prowadzą
do owej studni czy komina, który wykryła wasza sonda.
181
 Jeśli dziura znajduje się na dnie rozpadliny, może powinniśmy ją nazywać
raczej szybem albo tunelem, czy bylibyście w stanie podjąć próbę zejścia w dół
tej szczeliny?  zapytał Timoszenko.
Pytanie wydało się Harry emu dość niezwykłe. Nie mógł się dopatrzyć żad-
nego sensu w schodzeniu do otchłani, w której zniknął jego pojazd śnieżny.
 Gdybyśmy to musieli zrobić, przypuszczam, że bylibyśmy w stanie sklecić
potrzebny sprzęt. Ale w jakim celu? Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
 Właśnie w ten sposób zamierzamy was wydostać: przedostaniecie się przez
tunel i przejmiemy was pod górą lodową.
Siedem stojących obok Harry ego osób zareagowało na te słowa głośnym nie-
dowierzaniem.
Dał im znak, aby ucichli, i zwrócił się ponownie do rosyjskiego łącznościow-
ca:
 W dół, przez tę dziurę, ten tunel, i do łodzi podwodnej? Ale jak?
 W skafandrach do nurkowania.
 Nie mamy żadnych.
 Ale my je mamy.  Następnie Timoszenko wyjaśnił, jak zostaną im prze-
kazane skafandry.
Harry, bardziej niż kiedykolwiek, przekonał się o rosyjskiej pomysłowości,
wciąż jednak miał wątpliwości.
 Parokrotnie w przeszłości zdarzyło mi się nurkować. Nie jestem ekspertem
w tej dziedzinie, ale wiem, że człowiek nie może zejść na taką głębokość bez
odpowiedniego przygotowania i specjalistycznego sprzętu.
 Mamy specjalistyczny sprzęt  odparł Timoszenko  natomiast obawiam
się, że będziecie sobie musieli poradzić bez specjalistycznego treningu.  Na-
stępne pięć minut spędził na wyjaśnianiu szczegółów planu obmyślonego przez
kapitana Gorowa.
Projekt był doskonały; niezwykle pomysłowy, śmiały i dobrze przygotowa-
ny. Harry chciał spotkać owego kapitana Nikitę Gorowa i zobaczyć, jak wygląda
człowiek, który opracował tak fenomenalną, niekonwencjonalną akcję ratunkową.
 Ma to szansę powodzenia, ale istnieje duże ryzyko. Poza tym brak gwa-
rancji, że tunel dociera do dna rozpadliny. Być może nie będziemy w stanie go
znalezć.
 To prawda  zgodził się Timoszenko  ale to jest najlepsze rozwiązanie
i, mówiąc szczerze, wasza jedyna szansa. Do eksplozji pozostało tylko półtorej
godziny. Nie jesteśmy w stanie w ciągu dziewięćdziesięciu minut dotrzeć do góry
na pontonach, wspiąć się na nią i zabrać was na dół, tak jak zaplanowaliśmy. Wiatr
naciera teraz od strony  rufy waszego lodowego okrętu i owiewa ściany po obu
stronach. Musielibyśmy podpłynąć na pontonach od strony  dziobu , a to nie jest
możliwe, gdy taka masa lodu płynie na nas z prędkością dziewięciu węzłów.
182
Harry wiedział, że to prawda. To samo powiedział Pete owi półtorej godziny
wcześniej.
 Poruczniku Timoszenko, muszę to omówić z moimi kolegami. Proszę o mi-
nutę na zastanowienie.  Wciąż przykucnięty przy radiu, odwrócił się do pozo-
stałych i zapytał:
 Co robimy?
Rita musiała opanowywać swoją fobię jak nigdy dotąd, gdyż miała zejść
w głąb lodu, tak że otaczałby ją ze wszystkich stron. Mimo to była pierwszą oso-
bą, która głośno poparła plan:
 Nie traćmy czasu. Oczywiście, że to zrobimy. Przecież nie będziemy tu
siedzieć, oczekując na śmierć.
Claude Jobert pokiwał głową.
 Nie mamy specjalnego wyboru.
 Istnieje jedna szansa na tysiąc, że uda nam się wyjść z tego cało  zawy-
rokował Franz.  Nie jest to jednak sytuacja beznadziejna.
 Teutoński pesymizm  powiedziała Rita z uśmiechem.
Wbrew swojej naturze, Fischer również uniósł kąciki ust.
 To samo mówiłaś, kiedy martwiłem się, że trzęsienie ziemi nadejdzie, za-
nim zdążymy wrócić do bazy.
 Jestem za  stwierdził Brian. Roger Breskin pokiwał głową.
 I ja.
 Wziąłem w tym udział, poszukując przygody  powiedział Pete Johnson.
 Teraz jestem pewien, że będę miał więcej wrażeń niż oczekiwałem. Przysię-
gam, że jeśli wyjdę z tego cało, wszystkie wieczory będę spędzał w domu, przy
dobrej książce.
Zwracając się do Lina, Harry zapytał:
 A ty, George?
Lin miał ściągniętą maskę ochronną i gogle; na jego twarzy wyraznie malo-
wała się walka, jaką toczył w swoim wnętrzu.
 Gdybyśmy tutaj zostali i nie opuścili góry przed północą, czy nie istnieje
choćby najmniejsza szansa, że moglibyśmy przetrwać eksplozję na wystarczająco
dużej bryle lodu, aby mieć nadzieję na przeżycie? Wydawało mi się, że na to
właśnie liczyliśmy, zanim nie pojawiła się ta łódz.
Harry odpowiedział bez ogródek:
 O ile mamy tylko jedną szansę na dziesięć tysięcy, iż uda nam się wyjść
cało dzięki akcji zaplanowanej przez kapitana Gorowa, to prawdopodobieństwo
przetrwania eksplozji o północy ma się jak jeden do miliona.
Lin zagryzał dolną wargę tak mocno, że Harry nie zdziwiłby się, gdyby nagle
spłynęła mu krew po brodzie.
 George? JesteÅ› z nami czy nie?
W końcu Lin pokiwał głową.
183
Harry ponownie uniósł mikrofon.
 Poruczniku Timoszenko?
 SÅ‚ucham, doktorze Carpenter.
 Doszliśmy do wniosku, że plan waszego kapitana ma sens, jest wręcz ab-
solutną koniecznością. Zrealizujemy go, jeśli to tylko jest możliwe.
 Ta akcja ma z pewnością szansę powodzenia, doktorze. Nie mamy co do
tego wątpliwości.
 Musimy działać szybko  powiedział Harry  nie będziemy w stanie
dotrzeć do rozpadliny wcześniej, niż przed jedenastą, co oznacza, że na dalszą
część akcji pozostanie tylko godzina.
 Jeśli wszyscy wyraznie sobie uświadomimy, co stanie się o północy 
odparł Timoszenko  wówczas myślę, że sytuacja zmusi nas, aby wszystko wy-
konać w odpowiednio szybkim tempie. %7łyczę wam powodzenia.
 Powodzenia  powtórzył Harry.
Kiedy kilka minut pózniej opuszczali jaskinię, Harry w dalszym ciągu nie miał
wiadomości od Gunvalda w sprawie zawartości owych pięciu szafek. Kiedy usi-
łował wzywać bazę Edgeway, jedyną odpowiedzią były szumy i trzaski w eterze.
Mieli więc zejść do głębokiej rozpadliny i dalej, do tunelu, nie wiedząc, który
z nich najprawdopodobniej podejmie kolejną próbę zamordowania Briana, gdy
tylko nadarzy siÄ™ odpowiednia okazja.
Nawet najnowocześniejszy sprzęt telekomunikacyjny nie był w stanie sprostać
zakłóceniom radiowym występującym podczas ostrego, zimowego sztormu w ob-
szarach położonych za kołem polarnym. Gunvald nie mógł już nawet usłyszeć
transmisji z amerykańskiej bazy w Thule, emitowanej przez bardzo silny nadaj-
nik. Próbował wszystkich zakresów częstotliwości, jednak w głośniku rozlegały
się wyłącznie przetworzone odgłosy burzy. Jedynym dzwiękiem przypominają-
cym o istnieniu ludzi były fragmenty programu z muzyką jazzową, pojawiające
się i zanikające w pięciosekundowych cyklach. Prezentera zagłuszały odgłosy za-
kłóceń: zawodzenie, piski, gwizdy, trzaski  kakofoniczna symfonia, której nie
wtórował żaden dzwięk wytwarzany przez człowieka.
Powrócił do częstotliwości, na której Harry miał oczekiwać na wiadomość
od niego. Nachylił się do krótkofalówki, trzymając mikrofon tuż przy ustach, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl