[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hej, malutka Rex wśliznął się do samochodu nie rozklejaj się, bo nie ręczę za
siebie...
Zastanawiał się jednak, czy przypadkiem płacz nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i podjechał do pawilonu, w którym wynajął ostatni wolny
pokój.
Wpadamy w rutynę Carrie roześmiała się przez łzy, nieco histerycznie, wchodząc do
du\ego, jasnego pokoju.
Nie czuła wstydu ani nie próbowała udawać, \e obecność Rexa ją krępuje. Oboje dr\eli
jak w gorączce, oboje byli brudni i cuchnący. Zrzuciła ze wstrętem sandały i zabłoconą
spódnicę, a dopiero potem opadła na krzesło.
Nie mam ju\ czystej bielizny odezwał się Rex, rzucając torbę na łó\ko ale mogę ci
po\yczyć spodenki kąpielowe i skarpetki. Spojrzał z niesmakiem na własne kolana.
Wygląda na to, \e powinniśmy zagrać w marynarza.
Ty jesteś nieskazitelnie czysty. Następnym razem ja będę na wierzchu.
Rex udał, \e nie zauwa\ył niezgrabnej dwuznaczności. Ucieszył się tylko, \e twarz Carrie
odzyskała kolor. Daleko jej było do rumieńców, ale powoli zaczynała wyglądać jak \ywy
człowiek.
Wiem, \e nie masz zaufania do mojego gustu, więc pewnie nie pozwolisz mi pojechać
do sklepu...
A mam inne wyjście? Chyba \e owinę się prześcieradłem i zacznę straszyć.
Prześcieradło dałoby się jeszcze przerobić na rzymską togę, ale pojadę jednak, dobrze?
Po ciuchy, plaster z opatrunkiem, aspirynÄ™ i jedzenie. Masz jakieÅ› specjalne \yczenia?
śeby wszystko było tanie, nie śmierdzące i... du\o!
Rozkaz. Tylko pomó\ mi się trochę odczyścić, \eby chcieli ze mną rozmawiać w tych
sklepach.
Zdjął koszulę. Carrie, z gołymi nogami, w zabłoconej bluzce umyła mu delikatnie
pokaleczone ręce i łokcie, a potem z kolan spodni sczyściła błoto.
Mam nadziejÄ™, \e szybko siÄ™ z tego wyli\esz, ale Å‚okcie wyglÄ…dajÄ… fatalnie. Nie
zapomnij kupić jakiejś maści antyseptycznej.
Prze\yję. Dotyk jej smukłych palców, błądzących po nagim ciele w poszukiwaniu ran
i zadrapań... Mój Bo\e! Maść antyseptyczna nie łagodzi tego rodzaju cierpień!
Ja te\. Dzięki tobie. Nie podziękowałam ci nawet szepnęła, nie zdejmując dłoni z jego
ramion.
Daj spokój. Zciągnął z klamki koszulę i w trzy sekundy zapiął guziki od góry do dołu.
Naciesz się łazienką do mojego powrotu, bo potem nie dam się z niej wyrzucić przez
godzinę albo i dłu\ej.
Carrie odprowadziła Rexa do drzwi. Bardzo nie chciała zostać sama, ale te\ nie chciała
się do tego przyznać.
Nie spytałeś o mój rozmiar.
Zaufaj mi, dobrze?
Kiedy wrócił, była jeszcze w łazience. Wszedł cicho do pokoju, rzucił kilka wielkich
paczek na łó\ko, a jedną postawił na okrągłym stoliku koło okna.
Carrie, owinięta w ręcznik, okryła się jeszcze prześcieradłem z łó\ka i dopiero wtedy
sięgnęła do pierwszej torby.
O, przepraszam! wyjęła granatowe męskie slipy.
Ale\ proszę bardzo! Jeśli będą dobre... Oczy miał roześmiane, jakby w pozostałych
torbach czaiły się same niespodzianki. Wiesz co? Mam propozycję nie do odrzucenia:
zjedzmy coś, a dopiero potem, z pełnym \ołądkiem, ocenisz mój gust.
Mam nadzieję, \e w środku są paragony...
A ja mam nadziejÄ™, \e zsiÄ…dziesz na chwilÄ™ ze swojego konika. Przed kolacjÄ… nie
będziemy układać paragonów. Nie, nie! Nie bój się. Ani myślę nastawać na twoją
niezale\ność: mo\esz mi zapłacić, jeśli czujesz taki wewnętrzny przymus. Dzisiaj albo kiedy
indziej, to zupełnie nieistotne. Zjedzmy jednak gorące danie, z którym jechałem na łeb na
szyję. Potem powalczymy, nie ma sprawy... przecie\ widzę, \e odzyskałaś siły.
Ju\ ją korciło, \eby odparować dla zasady, z przyzwyczajenia, ale ugryzła się w język.
Naprawdę powinni zjeść kolację. Gdyby dotknął jej teraz, musnął jednym palcem, musieliby
się obyć bez kolacji, a mo\e i bez śniadania... Rex z wilczym apetytem rzucił się na swoją
porcję szaszłyków. Wyglądały smakowicie i pachniały ogniem, ale Carrie ze skruszoną miną
dziobała widelcem ry\, bojąc się przyznać, \e jedzenie nie przechodzi jej przez gardło.
Co jest, nie smakujÄ… ci?
Nie, nie o to chodzi, wydawało mi się, \e jestem głodna, ale nie mogę... Dr\ącą ręką
zamknęła pudełko.
W takim razie przymierz to, co kupiłem, kiedy będę w łazience, a potem zabawimy się
w doktora.
Potrząsnęła głową, jakby sprawdzając, czy się nie przesłyszała.
Opatrunki wskazał palcem białą torbę na stole.
Aha... rozumiem. W łazience zostało niewiele szamponu, ale na szczęście nie masz ju\
takiej czupryny, czoło jakby wy\sze...
Chciałbym mieć tylko takie zmartwienia! Ukłonił się jak na scenie, po czym z
diabelskim uśmiechem zniknął w łazience.
Carrie wysypała zawartość plastikowych toreb na łó\ko. W pierwszej chwili nie
wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Czarne koronki? Co on sobie, do diabła, wyobra\a, \e
kim ona jest? Nigdy w \yciu nie nosiła czarnych koronkowych majtek! Biustonosz do
kompletu, o numer za mały, ale ujdzie, 65 D trudno jest dostać. Drugi komplet bielizny w
kolorze be\owym, koszula nocna z szyfonu, wykończona koronką... jak mo\na w czymś
takim zasnąć?! Dwie pary butów: białe sandały na wysokim obcasie oraz granatowe
tenisówki rozmiar jak ulał. Bawełniane majtki w kwiatki, strój pla\owy i granatowa bluzka
z czystego jedwabiu zatykająca dech w piersiach. Równie piękna jak droga, pomyślała.
Och, Rex szepnęła teraz przynajmniej wiem, jakie są kobiety, które ubierasz.
Kiedy Rex wynurzył się z łazienki w obłoku pachnącej pary, Carrie miała na sobie
przydługą nocną koszulę, przewiązaną paskiem od d\insów, a na nogach granatowe
tenisówki. Na widok jego miny nie mogła nie parsknąć śmiechem!
Szczerze mówiąc, trochę inaczej wyobra\ałem sobie ciebie w tej koszuli...
Domyślam się mniej więcej, co sobie wyobra\ałeś. Rozbawienie ustępowało miejsca
zazdrości. Pi\ama byłaby po prostu rozsądniejsza. Podwinęłabym tylko nogawki.
Próbowała odwracać wzrok. Nie patrzeć na jego wąskie biodra, nagi tors pokryty
gęstwiną czarnych, kręconych włosów, zmierzwionych na piersi, ni\ej coraz delikatniejszych,
niknących za paskiem spodni. Był teraz bardziej muskularny, choć nadal szczupły. Nie
dopięty nonszalancko suwak zbyt dopasowanych nowych d\insów działał na nią jak tornado.
Carrie? Dobrze się czujesz? Co z resztą ciuchów, pasują?
Tak, w porządku. Buty jak na miarę, tylko \e ja nigdy nie chodziłam na wysokich
obcasach.
A twoje kowbojskie buty?
Ach, tamte... Aatwiej się w takich skacze po płotach. Czysty wykręt: tak naprawdę
skórzane boty nabijane ćwiekami stanowiły jedyny przejaw jej kobiecej pró\ności. Od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]