[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawarczało. Cesarza widzieliśmy cały czas przechadzającego
się przed swym namiotem na wzgórku z perspektywą w ręku,
ale z tej górki nie mógł pewnie całej linii widzieć, bo prawe
skrzydło (Davout i ks. Poniatowski) było w lesie i za lasem
105
na starej drodze do Moskwy, a znów lewe pod ks. Eugeniuszem
(de Beauharnais) za pagórkami, mógł tylko widzieć korpus
Neya i jazdę prawie całą pod dowództwem króla Murata.
Co chwila do cesarza przybywali jenerałowie z linii bojowej
i jak nam powiadano, zaklinali go, żeby część gwardyi wysłał
dla zdecydowania bitwy i odniesienia z niej korzyści, ale ce-
sarz wciąż odmawiał i prócz 60 dział artyleryi, nic z gwardyi
nie było w ogniu. Zapewnię cesarz, będąc o 400 mil od Francyi,
chciał zachować gwardyę nietkniętą. Około 4-ej z południa
przybył oficer ordonansu z raportem, że Rosyanie się rejte-
rują. Cofnęli się oni w najlepszym porządku za Mozajsk i miasto
to całą noc jeszcze utrzymali w swem ręku. Przeciw swemu
zwyczajowi cesarz nie kazał ich ścigać. Po ruchach cesarza, na
któregośmy z daleka patrzeli, widać było, że był cierpiącym.
Raz się przechodził, to znów siadał na połowem krzesełku.
Na konia cały dzień nie siadł".
Po wycofaniu się armii Kutuzowa droga do Moskwy była
otwarta. RozpoczÄ…Å‚ siÄ™ ostatni etap wielkiej ofensywy.
 Nazajutrz 8 września  wspomina Załuski  przejeżdża-
liśmy srogie pobojowisko bitwy, nad którą krwawszej nie pa-
miętali weterani... Kiedy armia posunęła się na Mozajsk,
większa część naszego pułku, pod dowództwem grosmajora
Dautancourta, a w komendzie starszej jenerała Colbert, do-
wódcy lansyerów holenderskich gwardyi, posłani zostali na
prawo, na starą drogę od Kaługi do Moskwy celem śledzenia
w tej stronie ruchów głównej armii Rosyan, a może i jakiego
nadchodzącego jej posiłku... Wojska rosyjskiego nie napotyka-
liśmy nigdzie w liczbie znaczniejszej, a patrole kozackie unikały
nas, bo nasza kolumna jazdy wynosiła mniej więcej 2000 jazdy.
Pod Borowskiem... doznaliśmy rzadkiego posiłku, to jest ryb
ze stawu, a mój szef Chłapowski ugościł mnie wyjątkową bie-
siadą, o jakiej już i pamięci nie miałem..."
Dezydery Chłapowski uzupełnia relację swego podwładnego:
 Stawialiśmy placówki i czaty naokoło, a prawie zawsze
z naszego pułku na przedzie, a z holenderskiego z tyłu, doda-
m
jąć holenderskiej placówce jednego lub dwóch naszych żoł-
nierzy dla języka. Koło dużej wsi Famińskoj, gdzieśmy dwa
dni stali. Kozacy, cichaczem krzakami podchodzÄ…c, zabrali
całą placówkę holenderską, tylko jeden z dwóch naszych
żołnierzy przypadł do obozu z tą wiadomością. Jenerał Colbert
sam wsiadł na konia i z dwoma szwadronami poszedł w pogoń,
ale tak prędko Kozacy Holendrów, których musieli na włas-
nych koniach zostawić, uprowadzili, że tylko ich trop po lasku
i dalej po polach widziano. Pogoń, pędząc półtorej mili, do-
gonić ich nie zdołała i powróciła do obozu. Od tego czasu
kazał jenerał wszystkie placówki po połowie z naszych żoł-
nierzy składać i na czatach zawsze jednego naszego przy jed-
nym Holendrze stawiać. (Pózniej gen. Colbert posunął się
w ostrożności jeszcze dalej i  dla odstraszenia Kozaków 
przebierał swych Holendrów w czapki i płaszcze szwoleżerów 
M.B.). Jenerał Colbert zawsze nocował pod namiotem, który
na koniu wożono, a był tak obszerny i wysoki, że około 12
osób w nim stać mogło. Miał dwóch adiutantów Bro i Bragues,
którzy ślicznie śpiewali i umieli wszystkie sceny Martina
i Elseviou z teatru Vaudeville paryskiego. Co wieczór kilku
z nas schodziło się pod jego namiot. Z Famińskoj do Werci
maszerując, napotykaliśmy znowu zabudowania, między innemi
rafineryę cukru, gdzie wiele cukru w głowach znajdowało się.
Wszyscy żołnierze cukrem się obładowali i wiele go przez kilka
dni jedli. Panowała w calem naszem wojsku mocna dyssenterya
z przyczyny złego jadła i zapewne złej wody. W naszym pułku
wielu także od dawna na tę słabość cierpiało. Po dwóch dniach
tej cukrowej kuracyi całkiem się choroby pozbyli. Tamtakże jeden
patrol nasz schwycił koczyk pocztą jadący na wielkim trakcie
Z Kijowa do Moskwy. Znajdował się w nim minister Guriew
ze swym sekretarzem. Jenerał Colbert odesłał ich do cesarza
pod eskortÄ…..."
I dalej Załuski:
 W tym przeglądzie kraju flankowego natrafiliśmy na różne
dla nas osobliwości: pałace z bibliotekami, szklarniami i ogro-
107
darni; szklarnie były zadziwiające, ale w ogrodach ledwie mi-
zerne jabłuszka na drzewach; z ptactwa najwięcej wron, kawek
i gawronów; podniebie widocznie północne, o wiele różniące
się nawet od litewskiego... Co noc widzieliśmy w kierunku
Moskwy ogromne łony na niebie; czyniliśmy wnioski, że obie
armie stojÄ… naprzeciwko siebie, sposobiÄ…c siÄ™ jeszcze do walnej
bitwy przed Moskwą; korciło to niespokojność naszą, żeby
nie należeć do tej bitwy. Nakoniec, czy jenerał Colbert otrzy-
mał rozkaz, czy sam to przyjął na swoje odpowiedzialność 
ruszyliśmy ku armii, czyli ku Moskwie... wreszcie przybywszy
pod górę Woroblewską zwaną, zastaliśmy ją obsadzoną strażą
naszych kolegów, strzelców konnych gwardyi; poskoczylem
z niektórymi oficerami do naszych znajomych pytając ich na-
tychmiast o MoskwÄ™.  Moskwy niema.  Jak to?!  Spalona,
patrzcie!  I w samej rzeczy ujrzeliśmy ze szczytu tego pagórka
dymiącą i gdzie niegdzie dogorywającą ogromną przestrzeń;
małą tylko część i górujący Kremlin oszczędzono. Można sobie
wystawić nasze przerażenie pod względem militarnym, poli-
tycznym i osobistym... byliśmy znużeni marszem od Kowna,
obdarci, nieoprani, liczący na pomoce stołecznego miasta...
Szasery przerwały te nasze dumania, częstując nas winem
dońskiem, pieniącem się jak szampan, piliśmy więc na zdrowie
cesarza, na spotkanie nasze szczęśliwe, na pomyślny skutek
wyprawy, i pociągnęliśmy dalej nieco pocieszeni, rozłożyliśmy
się na nocleg w przedmieściu przy trakcie od Kaługi, a za-
opatrzeni zaraz w różne spragnione od dawna zasiłki, miano-
wicie w tytuń turecki, odbyliśmy pierwszą noc w spoczynku
i zapomnieniu troski... Nazajutrz otrzymaliśmy wiadomość,
że przystęp do miasta był zbroniony i rozkaz udania się na
wieś nam wyznaczoną  zdaje mi się, że tą była odrazu Woro-
nowo, pod którą ja osobiście spędziłem prawie cały czas po-
bytu Napoleona w Moskwie. JakkolwiekbÄ…dz, czy zaraz czy
pózniej, przybyłem do Woronowa, zastałem tam pałac spalony,
a na nim wielkiemi literami węglem ten napis " le comte Roz-
topczyn proprietaire de cette maison l'a brulee de sÄ… propre main
108
póur qifaucun chien de Franfais ne puisse y demeurer. Właści-
ciel tego domu hrabia Roztopczyn spalił go własną ręką, żeby
żaden pies Francuz nie mógł w nim mieszkać.  Piękne to
przywitanie nie zrobiło na Polakach smutnego wrażenia, ale
zapaliło nas gniewem..."
m
Główna część pułku lekkokonnych, do której należał Józef [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl