[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kilka dni! Muszę się skontaktować z Ruby.
Alessio rozłożył koc na podłodze.
- Nie ma różnicy, czy jesteś tu, czy na Kingfisher Cay. Ruby i tak nie odbiera two-
ich telefonów.
- A jeśli będzie próbowała się do mnie dodzwonić? Jeśli będzie potrzebowała mo-
jej rady? Nie odbiorÄ™ telefonu i co ona zrobi?
- Będzie musiała podjąć decyzję. Wierz mi, to jej dobrze zrobi. - Przez chwilę
przyglądał się, jak Lindsay nerwowo chodzi tam i z powrotem. - Musisz się schronić
przed burzą, a nadal myślisz o siostrze. Kiedy się zatroszczysz o siebie? Powinnaś mnie
zapytać, czy na przykład się stąd wydostaniemy albo czy wiatr nie zmiecie tej chaty z po-
wierzchni ziemi?
R
L
T
- Nic nam nie będzie, jestem pewna. - Nie poświęciła ani jednej myśli wymienio-
nym przez Alessia zagrożeniom. - A jeśli Ruby usłyszy o huraganie i będzie się o mnie
martwiła?
- Przecież nie wie, że jesteś tu ze mną, więc to bez znaczenia, czy usłyszy, czy nie.
Poza tym jesteÅ› tu bezpieczna.
Lindsay nie czuła się bezpieczna. I to bynajmniej nie z powodu burzy. Wprawdzie
wiatr szalał, dmąc w szyby, jednak prawdziwe zagrożenie znajdowało się bliżej.
Alessio leżał i przyglądał się jej z zainteresowaniem.
- Będziesz tak krążyć całą noc?
- Nie mogę być spokojna, kiedy...
- Kiedy wreszcie pozwolisz siostrze żyć samodzielnie? - wszedł jej w słowo. -
Chcesz kontrolować każdy jej ruch. Nic dziwnego, że się zbuntowała i uciekła. Sama do
tego doprowadziłaś, zachowując się jak matka, a nie jak siostra.
Lindsay poczuła się jak spoliczkowana.
- Nie! - rzuciła ze złością. - Nie kontroluję jej, tylko wspieram.
- Wsparcie to: jestem tu na wypadek, gdybyś mnie potrzebowała", a nie: zacho-
wujesz się nie tak, jak według mnie powinnaś".
Na moment stanÄ…Å‚ przed oczyma Lindsay obraz bezbronnego dziecka tulÄ…cego siÄ™
do niej w łóżku.
- Nic nie rozumiesz...
- Jak ci się zdaje: dlaczego do ciebie nie dzwoni? Bo wie, że nie pochwalasz tego,
co robi. Wie, że może się od ciebie spodziewać kazania - powiedział z brutalną szczero-
ścią.
- Nieprawda - wyszeptała Lindsay.
- Próbowałaś ją kiedyś zrozumieć? Zadałaś sobie pytanie, dlaczego Ruby chciała
zostać w Rzymie? Powiem ci dlaczego: bo tylko tam może żyć bez twojego wtrącania się
w jej sprawy.
- To nieprawda. - Lindsay trudno było oddychać, bała się, że zwymiotuje. - Nie
masz prawa mówić mi takich rzeczy. Co ktoś taki jak ty może wiedzieć o miłości?
R
L
T
Tak, starała się chronić Ruby. Ale przecież była starszą siostrą. Czuła się odpowie-
dzialna od czasu, gdy były dziećmi. Swoją miłością starała się wynagrodzić Ruby brak
uwagi i uczuć ze strony rodziców. Była i siostrą, i matką.
Oczywiście, że dawała Ruby wiele rad.
Starała się.
Dotąd była absolutnie przekonana o słuszności swego postępowania, ale nagle za-
kiełkowała w niej wątpliwość. I już nie była niczego pewna.
Musiała wszystko od nowa przemyśleć...
Wydostać się z tej dusznej chaty...
- Potrzebuję powietrza. - Wytężając wszystkie siły, zdołała otworzyć drzwi; wicher
wyjący niczym chór potępieńców omal nie wyrwał ich z zawiasów.
Cokolwiek czekało ją na zewnątrz, było lepsze od tkwienia w pułapce z Alessiem.
Alessio poderwał się z ziemi, przeklinając kobiecą skłonność do dramatycznych
gestów.
Huraganowy wiatr targał ich schronieniem, jakby chciał zerwać dach, a Lindsay
potrzebowała powietrza"!
Czyżby zwariowała?
Zadał sobie to pytanie, chociaż dobrze znał odpowiedz: Nie, Lindsay nie zwario-
wała. Po prostu była zdenerwowana. Bardzo, ale to bardzo zdenerwowana.
I to z jego powodu.
Nieprzyzwyczajony do poczucia winy próbował się usprawiedliwiać, że powiedział
jej tylko prawdę. Może bolesną, ale prawdę.
Odbierając złudzenia, w gruncie rzeczy wyświadczył jej przysługę. Za którą jesz-
cze kiedyś Lindsay mu podziękuje...
Dlaczego więc żałował, że nie może cofnąć czasu i trzymać języka za zębami?
Miał świadomość, że musi jej poszukać. Wyruszył od razu.
Lindsay nie wróciła natychmiast do chaty. Albo była wściekła i nie mogła znieść
jego obecności, albo tak ją zirytował tym, co powiedział, że potrzebowała w spokoju
pomyśleć.
Jakkolwiek było, wystawiała się na niebezpieczeństwo.
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]