[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się nie zobaczymy.
Ogniew schylił się i ucałował Wieroczkę w rękę. Milczał przez chwilę wzruszony,
poprawił pelerynę, wziął wygodniej plik książek i wreszcie powiedział:
 Ależ mgły nawaliło!
 Tak. Niczego pan u nas nie zapomniał?
 Chyba nie...
Ogniew zastał chwilę nic nie mówiąc, odwrócił się niezgrabnie do furtki i wyszedł z
ogrodu.
 Proszę zaczekać, odprowadzę pana do naszego lasu  powiedziała Wiera wychodząc za
nim.
Poszli drogą. Drzewa nie zasłaniały już nieba i horyzontu. Wszystko dookoła chowało się
za przezroczystą matową mgiełką jak za woalką. Mgła, gęściejsza i bielsza niż przedtem,
kładła się nierównomiernie obok snopów i krzaków, albo kłębiła się na drodze i lgnęła do
ziemi jakby nie chciała przysłaniać sobą całej przestrzeni. Droga z ciemnymi rowami po obu
stronach ciągnęła się aż do lasu. Rowy były porośnięte niskimi krzakami, które przeszkadzały
kłębom mgły swobodnie w nich błądzić. Pas lasu należący do Kuzniecowa zaczynał się jakieś
pół wiorsty od furtki.
 Po co ona ze mną poszła? Przecież trzeba ją będzie pózniej odprowadzać z powrotem! 
pomyślał Ogniew, ale zerknął na Wieroczkę i czule się uśmiechnął:
 Ależ się nie chce wyjeżdżać w taką piękną pogodę!  powiedział.  Wieczór taki
romantyczny, z księżycem, ciszą i wszystkim, co trzeba. Wie pani co, Wiero Gawryłowno?
%7łyję na świecie od dwudziestu dziewięciu lat, a nigdy jeszcze romansu nie miałem. W ciągu
całego życia ani jednej romantycznej historii, o randkach, westchnieniach i pocałunkach w
parku wiem tylko ze słyszenia. Przecież to nie jest normalne! Nie odczuwasz tego siedząc w
pokoju w mieście, ale tu, na łonie natury, mocno to daje o sobie znać... Nawet przykro się
robi!
 Czemuż to tak?
 Sam nie wiem. Chyba czasu nie miałem, a może po prostu nie spotkałem kobiety, która...
Tak w ogóle, nie mam za dużo znajomych i nigdzie nie bywam.
Przez dłuższy czas szli milcząc. Ogniew rzucał spojrzenia na Wieroczkę i w jego pamięci
ożywały wiosenne i letnie dni, kiedy porzuciwszy ponury petersburski pokój i ciesząc się z
serdeczności miłych ludzi, z przyrody i ulubionego zajęcia, nie zauważał, jak po porannych
zorzach nadchodziły wieczorne i jak jeden po drugim milkły najpierw słowik, potem
przepiórka, a za nią derkacz, zwiastując koniec lata... Czas leciał niezauważalnie, a to znaczy,
że żyło się beztrosko i przyjemnie... Zaczął opowiadać, z jaką niechęcią, będąc niebogatym,
nieprzyzwyczajonym do zmian i ludzi człowiekiem, jechał pod koniec kwietnia do N kiego
powiatu, gdzie oczekiwał nudy i obojętnego stosunku do statystyki, którą uważał za
najważniejszą z nauk. Przyjechawszy pewnego kwietniowego poranka do powiatowego
miasteczka N., zatrzymał się w zajezdzie u starowiercy Riabuchina, gdzie za dwadzieścia
kopiejek za dobę dostał jasny i czysty pokój pod warunkiem, że palić będzie na dworze. Kiedy
po odpoczynku dowiedział się, kto jest przewodniczącym ziemskiego urzędu, natychmiast
wyruszył na piechotę do Gawryły Piotrowicza. Przyszło mu iść cztery wiorsty przez
przepiękne łąki i młode zagajniki. W obłokach drżały skowronki, wypełniając powietrze
srebrzystymi dzwiękami, a nad zielonymi polami krążyły gawrony, statecznie i solidnie
wymachując skrzydłami.
 Mój Boże  zachwycał się Ogniew  czy tutaj zawsze oddychają takim powietrzem, czy
to tylko dzisiaj tak jest, bo ja przyjechałem?
24
Licząc na suche oficjalne przyjęcie, wchodził do domu Kuzniecowów nieśmiało, patrzył
spode łba i targał w zamieszaniu brodę. Staruszek na początku się chmurzył i nie rozumiał, na
co młodemu człowiekowi i jego statystyce urząd ziemski, ale kiedy Ogniew cierpliwie mu
wyjaśnił, co to jest materiał statystyczny i gdzie go zbierają, Gawrył Piotrowicz się ożywił,
zaczął się uśmiechać i z dziecinną ciekawością zaglądał do jego zeszytów... Wieczorem tego
samego dnia Iwan Alekseicz był już u Kuzniecowów na kolacji, szybko robił się pijany od
mocnej nalewki i patrząc na spokojne twarze i leniwe ruchy swych nowych znajomych, czuł w
całym ciele słodką, odprężającą błogość, kiedy chce się spać, przeciągać i uśmiechać. Jego
nowi znajomi zaś dobrodusznie mu się przyglądali i wypytywali, czy żyją jeszcze rodzice, ile
zarabia miesięcznie i czy często bywa w teatrze... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl