[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nadinspektor zamknÄ…Å‚ oczy.
Taksówka o włos minęła osła ciągnącego wózek siana, na którym siedziało
dziesięcioro rozbawionych dzieciaków.
Lord Percival zwrócił się do kierowcy:
- Powiedz mi, przyjacielu, czy jest pan pewien, że dobrze pan jedzie?
- Jedziemy, profesorze, jedziemy. Ale nie trzeba się spieszyć.
- Jeśli chce pan dostać przyzwoity napiwek, lepiej niech pan zawróci,
pojedzie wzdłuż brzegu w kierunku Muzeum Egipskiego, a następnie skręci w ulicę
Champolliona. Tam wskażę panu dalszą drogę.
Kierowca taksówki nie odważył się już więcej dyskutować. Po raz pierwszy
trafił na turystę, który tak znakomicie orientował się w egipskiej stolicy.
Kiedy taksówka zwolniła, Dodson otworzył oczy i zobaczył barwny korowód
zachwycających dziewcząt ubranych po europejsku, zakwefionych kobiet, mężczyzn w
dżellabach lub wyrafinowanych strojach, biegających podrostków, obnośnych sprze-
dawców, którzy proponowali herbatę i krokiety warzywne.
Pęknięta rura kanalizacyjna spowodowała monstrualny korek. Taksówkarz
ominął go, jadąc po chodniku, potem pod prąd i przejeżdżając na czerwonym świe-
tle, które nigdy nie zmieniało się na zielone.
Samochód zahamował, wbijając się kołami w chodnik.
- Proszę bardzo, profesorze. Może pan być ze mnie zadowolony.
Lord Percival hojnie zapłacił za kurs i poprosił kierowcę, żeby na nich
zaczekał. Wydawało się, że silnik samochodu pociągnie do wieczora.
Przed wejściem do budynku Szkot podniósł głowę.
- Na co pan patrzy? - zapytał nadinspektor.
- Są w Kairze domy zwane nagłą śmiercią. Pierwotny projekt przewidywał
trzy lub cztery kondygnacje, a konstrukcja liczy ponad dziesięć. Byle trzęsienie
ziemi, a cały budynek wali się jak domek z kart. Ten jest wystarczająco stary,
żeby trzymać się jeszcze jakiś czas.
W progu stał starszy strażnik.
- Pan prezes kogoÅ› szuka?
- Pana Mohameda Rashida.
Strażnik dyskretnie wyciągnął rękę i lord Percival wsunął do niej banknot
wartości jednego funta egipskiego.
- Drugie piętro, drzwi na prawo. Proszę nie jechać windą, często się psu-
je.
Zielona farba łuszczyła się ze ścian. Arystokrata zadzwonił do drzwi z
wizytówką  Mohamed Rashid, dyrektor".
Otworzył młody mężczyzna w białej koszuli, pod krawatem.
- Pokój wam.
- Pokój panu i miłosierdzie Allaha i jego błogosławieństwo - odpowiedział
lord Percival. - Czy pan dyrektor przyjmuje?
- Zobaczę. Proszę usiąść i poczekać.
Rozpoczęła się próba sił. Oczekiwanie mogło trwać pięć minut, ale także
pięć godzin.
- To może być niepotrzebne - prorokował pesymistycznie Dodson. - Zastana-
wiam się, czy nie zrobilibyśmy lepiej, gdybyśmy przycisnęli tego doktora Qerry,
który wydaje się dość niezrównoważony umysłowo.
- Chyba że jest znakomitym aktorem. Młody mężczyzna znów się pojawił.
- Pan dyrektor pyta, czy ma pan wizytówkę.
- Oczywiście - odpowiedział lord Percival, podając gęsto zapisany karto-
nik.
47
Pół minuty pózniej drzwi biura stały przed nimi otworem. Arystokrata nie
zdradził Dodsonowi, że wybrał wizytówkę, którą pokazywał rzadko, ponieważ wypi-
sane były na niej imiona jego wszystkich szlacheckich przodków.
Mohamed Rashid był człowiekiem szczęśliwym, promiennym i łakomym. Ważył
sto dziesięć kilogramów i przepadał za wybornymi, niestety nieco tłustymi ciast-
kami.
- Jestem nadzwyczaj szczęśliwy, że mogę gościć tak wybitne osobistości.
- Cały zaszczyt po naszej stronie - powiedział Szkot. - Pańska sława wy-
kracza poza granice pańskiego kraju.
- NaprawdÄ™?
- Firma, która nas zatrudnia, uważa pana za jednego z najbardziej błysko-
tliwych egipskich przemysłowców... ale nie pochwala pańskiej współpracy ze Scot-
tish Brewer, z którym bezpośrednio konkurujemy.
- Ach... To niezręczna sytuacja.
- Bardzo niezręczna, przyznaję, ale nie tracimy nadziei, że wejdziemy na
rynek egipski.... Należałoby tylko unieważnić stare kontrakty i zobaczyć, jak
moglibyśmy sporządzić nowy plan z pańskim udziałem.
- Nie mam nic przeciwko temu - powiedział Egipcjanin - ale jestem związa-
ny z doradcą technicznym, z którym Scottish Brewer współpracuje bliżej niż z
innymi. A nie będzie łatwo obejść jego zgodę...
- Możemy próbować go przekonać, bez pańskiego udziału oczywiście. Jeśli
się nam nie uda, będzie pan nadal pracować z naszym konkurentem. Jeśli zaś się
powiedzie, podniesiemy w sposób istotny pańskie wynagrodzenie.
Oczy dyrektora rozbłysły.
- To dobrze... bardzo dobrze. Mój doradca techniczny nazywa się Andrew
Johnson i mieszka przy Sharia el-Din.
ROZDZIAA XXIX
Znalezienie Sharia el-Din nie było łatwe. Z powodu ciągłego i gwałtownego
wzrostu liczby ludności żaden kairczyk nie znał już wszystkich ulic w mieście.
Na szczęście taksówkarz znał byłego strażnika budynku. Dla jego kuzyna,
właściciela kawiarni, stolica nie miała sekretów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl