[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dajcie mi światło! - krzyknęła Hannah, jednocześnie pomagając Sarze
się rozebrać. - Tlen i zestaw położniczy!
Powinna zapytać o spodziewaną datę porodu, ale nie chciała przerywać
Sarze, która posłusznie dyszała. Gdy skurcz minął, zaczęła ją badać. Gdy
światło silnej latarki oświetliło jej stanowisko w końcu mikrobusu, nagle zrozu-
miała, co się dzieje.
- O matko! - szepnęła. Rodząca za nic w świecie nie może zdać sobie
sprawy z powagi sytuacji.
- Leo! Aożysko przodujące.
Sądziła, że rodzącej ten termin nic nie powie, ale ona i Leo świetnie
zdawali sobie sprawę z zagrożenia. Usłyszała, że Leo przekazuje komuś
swojego pacjenta, żeby przyjść jej z pomocą.
- Niosę tlen i jedno z siedzeń, żeby podłożyć jej pod miednicę.
Przesunęła się na kolanach, robiąc mu miejsce w ciasnym kącie. Jego
bliskość sprawiła jej wielką ulgę.
- 42 -
S
R
- Co się dzieje? - zapytała Sara, czując, że przez chwilę nie musi dyszeć. -
CoÅ› nie tak z dzieckiem?
- Wszystko w porządku - uspokoił ją Leo i dał Hannah znak, by pomogła
mu unieść biodra kobiety. - Podłożymy ci tę poduszkę.
Cała akcja trwała błyskawicznie, jakby wykonywali tę czynność już wiele
razy. Jakaś dłoń w gumowej rękawiczce podała im zestaw położniczy. Hannah
nie chciała rozrywać torby, zanim nie umyje rąk.
- Trzymaj - usłyszała za sobą czyjś głos i w tej samej chwili ujrzała przed
sobą butelkę ze środkiem dezynfekującym.
- Dzięki. - Zciągnęła zabrudzone rękawiczki i starannie myła ręce,
wdzięczna tej niewidocznej osobie za pośpiech, po czym ustąpiła miejsca
Leowi. Wyjęła z pakietu nową parę rękawiczek i pochyliła się nad rodzącą, gdy
rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ nowy skurcz.
- Dysz! - przypomniała jej. Leo tymczasem założył Sarze maskę tlenową,
co powinno zmniejszyć potrzebę parcia. - Musisz dyszeć.
- Będę ją cewnikował - szepnął. - Jeżeli uda mi się napełnić pęcherz i
zacisnąć cewnik, pełny pęcherz zmieni ciśnienie między główką a miednicą i
zatrzyma dopływ krwi do łożyska, hamując jego odklejanie.
Przytaknęła. Jeżeli pępowina rodzi się wcześniej, istnieje
niebezpieczeństwo jej uwięznięcia między główką płodu i miednicą matki, a
niedostateczny dopływ krwi do mózgu dziecka może doprowadzić do uduszenia.
- Przyszykuj się na niewygody - ostrzegł ją półgłosem.
- Jestem gotowa. - Wsunęła palce pod ukazującą się główkę i delikatnie ją
przytrzymała, uwalniając w ten sposób pępowinę. Gruba, ciemna pętla znowu
zaczęła pulsować.
Obejmując główkę pewniejszym gestem, szukała dla siebie wygodniejszej
pozycji. Leo nie przesadzał. Wiedziała, że walcząc o życie dziecka, niezależnie
od wszelkich niewygód musi podtrzymywać jego główkę tak długo, aż uda im
się przenieść Sarę do karetki, która przetransportuje ją do szpitala.
- 43 -
S
R
Musi wytrwać, dopóki ktoś jej nie zmieni.
Leo nałożył sterylny opatrunek na pępowinę, a teraz okrywał rodzącą
kocami.
Wziął głęboki oddech. Zorientowała się, że zamierza poinformować Sarę
o powadze sytuacji. Nie zmieniając pozycji, słuchała tego, co jej tłumaczy, na
czym polega problem i co już zostało zrobione.
Upłynęło jeszcze pół godziny, zanim strażacy i sanitariusze wydobyli
dziewczynę z mikrobusu. Przez ten czas Hannah rozmawiała z nią, przekonując
ją, że musi zachować spokój dla dobra dziecka. Leo w tym czasie zajmował się
pacjentem, któremu należało podać morfinę, oraz wydał decyzję o
natychmiastowej amputacji. Mimo że już opuścił Hannah i Sarę, jego
wyjaśnienia najwidoczniej rozwiały największe wątpliwości rodzącej.
Hannah podziwiała jej wytrzymałość. Pózniej dowiedziała się, że już w
karetce Sara zdobyła się nawet na żartobliwą uwagę pod adresem sanitariusza,
który na czas podróży do szpitala przejął rolę Hannah.
Masując ścierpniętą dłoń, patrzyła za oddalającą się karetką. To dobrze,
że Sara, zajęta własnym problemem, nie myśli o losie pozostałych pasażerów
mikrobusu. Będzie miała na to czas, gdy jej dziecko bezpiecznie przyjdzie na
ten świat.
Tymczasem... trzeba brać się do roboty.
Minęły dwie godziny, zanim ostatnia karetka odjechała z miejsca
wypadku. Kierowca nie włączył niebieskiego sygnału świetlnego. Ostatnim
kursem przewożono tych, którym pośpiech nie mógł pomóc: śmiertelne ofiary
kolizji.
- Wracamy do bazy. - Leo objÄ…Å‚ jÄ… przyjacielskim gestem. - JesteÅ›
wykończona.
- Przyznam, że w twoim towarzystwie nie można narzekać na nudę -
oznajmiła, kiedy wsiedli do samochodu.
- 44 -
S
R
- Wszystkie tak mówicie - odciął się. - Jestem ekspertem od
organizowania randek.
- To wy jesteście razem? - ożywiła się Nia.
- Nie!
- Tak!
Odpowiedzieli unisono. Hannah nie wierzyła własnym uszom. Czy Leo
nie zdaje sobie sprawy, że taki żart błyskawicznie rozejdzie się po całym
szpitalu? Spojrzała na niego spłoszona.
- Nie, nie jesteśmy razem - zdementowała jego wypowiedz.
- Wobec tego powiedz mi, gdzie spędziliśmy dzisiejszy wieczór? - zapytał
ją, skrywając uśmiech.
- W restauracji. Z Nickiem, Polly, LaurÄ… i Wolffem.
- Kto cię tam zawiózł, a potem odwiózł do domu? - ciągnął dalej.
Wyraznie cieszyła go obecność audytorium. W tej chwili bowiem nawet John i
kierowca uważnie przysłuchiwali się ich słownej potyczce.
- Ty, ale to o niczym...
- Nie mam już pytań - przerwał jej w pół słowa i uśmiechnął się szeroko. -
Zabrałem cię na kolację z przyjaciółmi, po czym odwiozłem do domu. Czy to
nie najlepszy dowód, że jesteśmy razem? - z tym pytaniem zwrócił się do Nii.
Mimo że Hannah wolałaby sprawę wyjaśnić do końca, była na to zbyt
zmęczona. Odwróciła się, by nie patrzeć na Lea i pozostałych. Marzyła, by się
od nich uwolnić.
Sprawa jednak nie skończyła się wraz z powrotem do szpitala. Hannah
[ Pobierz całość w formacie PDF ]